- Za wjazd na Rynek możemy wystawić mandat do 500 zł i naliczyć 5 punktów karnych - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej. To teoria. Rowerzyści ignorują znaki zakazu i skracają sobie drogę, przejeżdżając przez Rynek.
Strażnicy miejscy są bezsilni. Nie są w stanie łapać rowerzystów i jednocześnie wypełniać innych zadań. - Wyłapanie wszystkich cyklistów w Rynku jest fizycznie niewykonalne - przyznaje Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej. - Potrzeba by było w tym celu oddelegować do Rynku na stałe co najmniej cztery patrole.
Dlaczego rowerzyści ignorują zakaz? - Ja tylko przejeżdżam, zaraz mnie tu nie będzie, nie robię nic złego - tłumaczył nam wczoraj jeden z nich.
Skoro mało kto zwraca uwagę na łamanie prawa, to może należy je zmienić? - Ten zakaz to absurd. Jeden z tych przepisów, które zachęcają ludzi do ich łamania - komentuje Cezary Grochowski. - W Krakowie ruch turystyczny jest znacznie większy, a takiego zakazu tam nie ma. Zrezygnowano z niego również w Gdańsku - dodaje.
Przypomina, że zakaz wprowadzono po to, by chronić pieszych. Przepis miał zapobiegać kolizjom. Tymczasem życie pokazuje, że nie ma on większego sensu. W przypadku jakiejkolwiek kolizji w miejscu, gdzie piesi są uprzywilejowani (tak jak na Rynku) straż miejska nie potrzebuje tego zakazu, by ukarać sprawcę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?