Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Janikowski - Śmietankę mógł spijać w pojedynkę

Wojciech Koerber
W czerwcu Damian Janikowski poślubił Karolinę Koperkiewicz. Niebawem rodzina się powiększy.
W czerwcu Damian Janikowski poślubił Karolinę Koperkiewicz. Niebawem rodzina się powiększy. Janusz Wójtowicz
Damian Janikowski (Śląsk Wrocław) to jedyny dolnośląski medalista olimpijski z Londynu (2012). Brązowy krążek wywalczył po efektownym zwycięstwie nad 30-letnim Meloninem Noumonvi. Gdy nasz reprezentant chwycił Francuza, wydawało się, że chce go wynieść nie tyle poza matę, co w ogóle poza halę. A więc chwycił go, wyniósł i rzucił jak workiem. Opłacało się. Po powrocie do Wrocławia można było w pojedynkę spijać całą śmietankę. A to śniadanie (w menu m.in. czek na 20 tysięcy złotych) z marszałkiem Rafałem Jurkowlańcem, a to nagroda od prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza. Tego komfortu nie mieli nasi medaliści olimpijscy wcześniejszych igrzysk. Bo, przypomnijmy, w Pekinie na pudle stawaliśmy znacznie częściej: Piotr Małachowski, Paweł Rańda, Tomasz Motyka, Robert Andrzejuk, Szymon Kołecki, Maja Włoszczowska, a do tego jeszcze Agnieszka Wieszczek z wałbrzyskimi korzeniami.

UWAGA! ARTYKUŁ POWSTAŁ W 2014 ROKU

Nie od razu walczy się jednak o brąz. Początkowo szedł Janikowski - używając terminologii siatkarza Krzysztofa Ignaczaka - jak dzik w żołędzie. Zaczął od wózka na Turku Nazmi Avluce, którego pokonał 3:0 (2:0, 1:0). Później wypunktował 3:0 Austriaka Azmira Hrustanovicia, by w 1/4 udusić Kubańczyka Pablo Enrique Shoreya Hernandeza. Zatrzymał go dopiero w półfinale Karam Mohamed Gaber Ebrahim. - Po wywalczeniu mistrzostwa olimpijskiego w Atenach Egipcjanin odszedł do mieszanych sztuk walki, ale tam się nie sprawdził, a tu znów pokazał klasę - mówi nam Włodzimierz Zawadzki, asystent trenera kadry Ryszarda Wolnego. Janikowski wygrał pierwszą rundę 3:2, drugą przegrał, bo mając rywala w parterze nie wykonał akcji punktowej. Niewiele zabrakło, by dokręcić wózek. W dodatkowej rundzie, po 90 sekundach, osłabiony Polak wybrał parter. Gaber na tym skorzystał, wykonując wózek i wynosząc rywala poza matę.

A skąd się wziął na macie Janikowski? - Ma starszego o kilka lat kuzyna, utalentowanego Mariusza Bieleckiego, byłego mistrza Polski juniorów. Mariusz zaczynał w Śląsku od futbolu, lecz nie opłacił raz miesięcznych treningów, bo nie miał z czego, chodziło o 40 czy 50 zł. Wyrzucili go, więc przyszedł do nas. A u nas wszystko jest za darmo, kiedyś pobierałem tylko 5 zł od chłopaków, których było ze trzydziestu. Żeby dwóm najlepszym chociaż jakiś plecak później kupić. Na zachętę. I to właśnie Mariusz mi Damiana przyprowadził - mówi Leszek Użałowicz, jeden z trenerów w Śląsku Wrocław. Podczas igrzysk pojawił się on na trybunach Exhibition London Centre, m.in. w asyście trzykrotnego medalisty olimpijskiego Józefa Tracza, bo to on jest obecnie klubowym opiekunem Janikowskiego.

I tego Damiana, jego sumienności, nachwalić się trenerzy nie mogą. - Przecież przed laty on nawet z rodzinnej miski na wrocławskim Brochowie zrezygnował i, by być bliżej naszej sali, z babcią zamieszkał - zaznacza Użałowicz. To ten szkoleniowiec właśnie nie pozwolił małemu Damianowi porzucić zapasów, gdy pojawiły się chwile słabości. - Pamiętam, że trener czekał wtedy na mnie na klatce, pod drzwiami do mieszkania. Pogadaliśmy, ja się nawet chyba poryczałem, ale na salę wróciłem - zdradza Polak, typ naturszczyka.

Kilka lat temu temu kapral Janikowski dorabiał jeszcze na dyskotekowych bramkach. - Wuzetka, Za Szybą, Jatki, Obsesja, Manana, Antidotum, Mundo 71. Trochę tego się zebrało. Tam, gdzie znajomi byli. Nie miałem jeszcze za co żyć, a chciałem się przy tych zapasach utrzymać - przyznaje. W 2010 roku został też mistrzem kraju w Shooto C, zawodach MMA dla amatorów, walczących jeszcze w kaskach. Pod Kraków, do Skały, pojechał wówczas w tajemnicy przed trenerem. Sprawa wyszła jednak na jaw. Otóż do Tracza zadzwonił wtedy znajomy trener, mówiąc: "A wiesz, Józiu, że tu u mnie na gali twój chłopak walczy?"

- Moja bytność w klubie rzeczywiście stanęła wówczas pod znakiem zapytania. Albo tylko tak straszyli - mówi Janikowski. Czy myśli jeszcze o MMA? - Kiedyś powiedziałem, że jeśli nie zdobędę w Londynie medalu, to przerzucę się na MMA, ale ciężko byłoby mi porzucić klub i zapaśniczą rywalizację. W końcu uprawiam ten sport już 13. rok - rachował jeszcze przed igrzyskami. W reaktywowanej polskiej lidze wywalczył ostatnio z kolegami (WKS Śląsk UKS Tygrysy Kąty Wrocławskie) mistrzostwo kraju, lecz na walki jeździ także za zachodnią granicę. Tam płacą więcej.

Rok poolimpijski nie wzbogacił Janikowskiego o medale dużych światowych imprez. W 2014 wrócił jednak na top. W fińskim Vantaa zdobył brąz mistrzostw Europy w nowej kat. 85 kg (wcześniej musiał zbijać do 84). I to nie koniec sukcesów na ten rok, a na myśli nie mamy wcale wrześniowych mistrzostw świata w Taszkiencie (Uzbekistan). Otóż żona wrocławianina, Karolina, jest w stanie błogosławionym (ślub odbył się w czerwcu w kościele parafii pw. Św. Maksymiliana Kolbego na wrocławskim Gądowie). - Na świat może przyjść najlepszy zapaśnik oraz wojownik MMA i UFC – raduje się pieszczoch Śląska.

Rywalizację o medal ME rozpoczął Janikowski od zwycięstwa 3:1 nad Jawitem Hamzatauem. Smakowało. Przed rokiem właśnie Białorusin pokonał Polaka w walce o najniższy stopień podium MŚ w Budapeszcie. Drugi bój okazał się pechowy. Nasz zawodnik przegrał z reprezentantem gospodarzy, Ramim Hietaniemim (1:3). Całe szczęście, że Fin dotarł aż do finału (uległ Żanowi Beleniukowi z Ukrainy), wciągając Janikowskiego do repesaży i dając szansę walki o pudło. Damian, jak na klasowego zawodnika przystało, przekuł podarunek w blachę. Pokonał kolejno Szweda Jima Peterssona (3:1), a następnie w takim samym stosunku Gruzina Roberta Kobliaszwilego. O brąz musiał się bić z utytułowanym Niemcem, Janem Fischerem. Poszło! 3:0.

- Cieszymy się tym bardziej, że mieliśmy przed startem duże obawy, czy Damian będzie w pełni sił – mówi nam trener Józef Tracz. - Zaczął go bowiem boleć kręgosłup. A przecież na ME startuje 8-9 naprawdę klasowych zawodników i wszystkie walki są bardzo trudne. Tylko jedna nie poszła po naszej myśli. Z Finem. Damian się zagapił przez informację sędziego, który kazał mu się zatrzymać. I wtedy przeciwnik wykonał akcję. Hietaniemi doszedł później do finału, gdzie zabrakło mu już tlenu. Przegrał z Ukraińcem Beleniukiem, którego Damian pokonał dwa lata temu na ME w Serbii – dodaje.

W repesażach już nikt Janikowskiego nie rozpraszał. - Przystąpił do nich skoncentrowany jak na mistrza przystało. Choć walka o brąz z Fischerem ułożyła się nie do końca tak, jak planowaliśmy. W drugiej rundzie Niemiec dostał ostrzeżenie za pasywność. Później, na nieco ponad minutę przed końcem, sędziowie szykowali się już do ostrzeżenia za pasywność dla Damiana. To by oznaczało porażkę. Wtedy jednak Damian wykonał swoje koronne wejście do pasa i sprowadzenie za dwa punkty, wybijając sędziom ten pomysł z głowy. No i jest kolejny medal do koszyka – dopowiada Tracz, trzykrotny medalista olimpijski.

Powody do dumy są, bo droga na pudło wymagała wylania hektolitrów potu. - Ci, którzy dochodzą do finału, muszą stoczyć trzy, maksymalnie cztery, walki. Ja odpadłem w drugiej rundzie, przebijałem się przez repesaże, więc tych pojedynków stoczyłem rekordowo dużo. Aż pięć – tłumaczy Janikowski. - Szczerze mówiąc, odbiera to nieco chęci do dalszej walki, ale wychodząc na matę zapominasz o tym. Każdy pojedynek był ciężki, a moje koronne chwyty w parterze, które zawsze ratowały mi skórę, tym razem wychodziły gorzej. Więcej punktów zyskiwałem z aktywności, ze stójki – dodaje.

Gdy wrocławianin przebił się w końcu przez Szweda Peterssona i Gruzina Kobliaszwilego, została ostatnia, wspominana już przeszkoda. Absolutnie należało ją pokonać, by wcześniejsza praca nie poszła na marne. Na podium chciał się także dostać 28-letni Niemiec Fischer, doświadczony zawodnik, brązowy medalista ME z 2010 roku. - I ten Fischer czekał na mnie aż trzy godziny, odpoczywał. Żartujemy sobie z trenerem, że w tym czasie uczył się obrony na wejście w pas. Bym go nie zaskoczył. Napór był i z jednej, i z drugiej strony, ale to ja zabrałem, co należało zabrać – triumfuje zawodnik, którego w kadrze prowadzi Ryszard Wolny, mistrz olimpijski z Atlanty (1996).

Przed kilkoma tygodniami państwo Janikowscy (Karolina jest nauczycielką w przedszkolu) wprowadzili się do nowego mieszkania na Kuźnikach. Tam wiją sobie gniazdko. W wolnym czasie żyje też zapaśnik miłością do motorów. - Na razie jednak żadnego nie mam i nie chcę mieć – twierdzi. I dobrze. Bo my chcemy mieć mistrza olimpijskiego w Rio de Janeiro.

Damian Janikowski

Urodził się 27 czerwca 1989 roku we Wrocławiu. Brązowy medalista olimpijski z Londynu (2012 – kat. 84 kg). Wicemistrz świata ze Stambułu (2011). Rok wcześniej na MŚ był piąty. Wicemistrz Europy z Belgradu (2012), gdzie w finale uległ Bułgarowi Christo Marinowowi. Brązowy medalista ME w fińskim Vantaa (2014 – kat. 85 kg). Brązowy medalista mistrzostw świata juniorów (2009 - kat. 74 kg). Pierwszy trener – Leszek Użałowicz, obecny szkoleniowiec – Józef Tracz. Kapral Wojska Polskiego. Żona Karolina. Mieszkają na wrocławskich Kuźnikach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska