Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie nie chcą oddawać nerek swoim bliskim

Agata Wojciechowska
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Tomasz Hołod
Od początku roku w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu przeszczepiono najwięcej, bo aż 19, nerek. Niestety, lekarze ubolewają nad zbyt małą liczbą przeszczepów rodzinnych. Cały czas wrocławska, jak i polska, transplantologia opiera się na zmarłych dawcach.

- W Polsce nigdy nie było sytuacji, by transplantacje rodzinne były powszechniejsze niż transplantacje od osób zmarłych - wyjaśnia Paweł Chudoba z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej.

Dlaczego? Odpowiedzi jest kilka: chorzy nie chcą obciążać członków swoich rodzin tak wielkim poświeceniem, a rodziny - często obawiają się skomplikowanej operacji lub pogorszenia swojego zdrowia. Czasami bywa też i tak, że niemożliwy jest przeszczep "wewnątrz" rodziny ze względu na choroby lub inne komplikacje.

Najczęściej więc dawcami zostają osoby, które mają ciężkie obrażenia po wypadkach, doznały udaru lub krwawienia śródczaszkowego. Ze względu jednak na obrażenia nie są w stanie żyć bez maszyn podtrzymujących funkcje życiowe. W odróżnieniu od śpiączki, ich stan jest nieodwracalny. Lekarze nazywają go śmiercią mózgową.

- To bardzo szerokie i złożone zagadnienie, o którym napisano wiele książek - tłumaczy Paweł Chudoba. - Upraszczając je można powiedzieć, że dochodzi do niej, kiedy mózg człowieka jest nieodwracalnie uszkodzony. Mimo zachowania czynności serca i utrzymanej temperatury ciała niemożliwe jest życie człowieka jako całości, choć jak już wspomniałem poszczególne narządy utrzymują swoją funkcję - dodaje lekarz.

Procedury określenia śmierci mózgowej są skomplikowane. Przede wszystkim śmierć mózgową orzeka komisja złożona z trzech lekarzy specjalistów, z których jeden jest anestezjologiem, drugi neurochirurgiem lub neurologiem. Zawsze w skład komisji śmierci mózgu wchodzi anestezjolog i to on najczęściej rozmawia z rodziną pacjenta. Przeprowadzane są wielogodzinne obserwacje i badania, m.in. angiografia mózgowa. W czasie badania podawany jest kontrast, który obrazuje nam stan ukrwienia mózgu. Przypominam, że bez dopływu krwi do mózgu nie może on funkcjonować, a trwałe jego uszkodzenie następuje już po kilku minutach.

Dzisiejsza medycyna może przeszczepiać niemal wszystko: od nerek, serca, wątroby, jelita, płuc po tętnice, rogówki, kości, kończyny, twarz. Na razie prowadzone są badania nad przeszczepem macicy, która pozwoli kobiecie - biorcy zajść w ciążę. Na razie się to nie udało. Podobna sytuacja jest z pęcherzem moczowym. Być może kiedyś będzie również można przeszczepić struny głosowe.

Procedura jest następująca: najpierw konsultant transplantologiczny (osoba odpowiedzialna za transplantacje) lub anestezjolog rozmawiają z rodziną, pytając się czy osoba, która już nie żyje, a jej funkcje podtrzymywane są przez aparaturę podpisała sprzeciw, nie zgadzając się przeszczepianie jej narządów. Można to zrobić na trzy sposoby: wpisać się do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, spisać sprzeciw notarialnie lub oświadczenie, które musi potwierdzić dwóch świadków. W przeciwnym razie lekarze uważają, że sprzeciwu nie było. Później robią badania, czy dane narządy nadają się do przeszczepów. Jest przygotowana ogólnopolska lista biorców. W większości przypadków to komputer losuje, który organ ma największe szanse u innego człowieka. Wyjątki są dwa: serce i wątroba. Serce trzeba przeszczepić w ciągu 4-5 godzin, a wątrobę - w ciągu 10. Na określanie idealnego biorcy nie ma więc czasu. Podstawowym wykonywanym badaniem jest więc grupa krwi.

W Polsce najczęściej to organ jedzie do osoby, która ma go otrzymać. W Europie jest odwrotnie. Jak twierdzą lekarze, przeszczepiany organ, np. nerka, jest bladoszara. Nie ma bowiem w niej krwi. Podczas operacji najlepszym momentem jest to jak się robi czerwona. To oznacza, że krew już przez nią przepływa.

Najtrudniejszym jednak momentem jest rozmowa z rodziną zmarłego. Często mówi ona, że przecież chory żyje, bo jest ciepły, bicie serca widać na monitorach, a aparatura do oddychania się porusza. Bywa, że bliscy wpadają w histerię, krzyczą, zaprzeczają. To właśnie sposoby rozmów z rodzinami dawców były tematem dzisiejszej ogólnopolskiej konferencji, która odbywała się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Coraz częściej jednak zdarzają się przypadki, gdy nie trzeba się nawet rodziny pytać.

- Czasem rodziny dawców zaskakują mnie w trakcie rozmów. Ostatnio trzy razy zdarzyły mi się sytuacje, w których zaczynałem rozmowę z rodziną, a oni sami mówili "Wiemy co chce Pan powiedzieć, proszę pobrać narządy" - opowiada lekarz.

Wiedzą, że dzięki ich tragedii, ktoś inny jej uniknie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska