Powikłania przy wybudzaniu z narkozy spowodowały niedotlenienie mózgu. Dziś chłopiec ma osiem lat. Nie mówi, nie chodzi. Prawdopodobnie nie widzi. Rodzice od dwóch lat wydają majątek na rehabilitację i niezbędny sprzęt. Sama rehabilitacja - w tej chwili trzy godziny dziennie - kosztuje 6 tysięcy złotych miesięcznie. Przynosi efekty. Kacper uśmiecha się, gdy rozmawiamy przy nim z rodzicami. Siedzi na specjalnym wózku, a jeszcze niedawno temu tylko leżał w łóżku.
Można się z nim nawet kontaktować za pomocą specjalnego urządzenia. Zadaje się pytanie z odpowiedzią "tak" lub "nie". Na "tak" Kacper naciska rączką wielki czerwony guzik. Codziennie na dwie godziny przychodzi do niego nauczycielka.
Chłopiec jest pod opieką wrocławskiego hospicjum. Pomagały mu dzieci z podstawówki w jego rodzinnym Szymanowie. Pieniądze zbierali piłkarze i działacze Śląska. Niedawno rodzice chłopca pozwali do sądu Klinikę. Złożyli też w prokuraturze doniesienie o przestępstwie. Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa Wrocław-Śródmieście. Chcą miliona złotych odszkodowania i dożywotniej renty.
- Przez dwa lata negocjowaliśmy z dyrekcją - mówi tato Kacpra, Dariusz Mróz. - Szpital nie poczuwał się do winy i przekonywał, że nie doszło do jakichkolwiek zaniedbań.
Wszystko działo się w sierpniu 2008 roku. Chłopiec zgłosił się z rodzicami z powodu drobnej, choć bolesnej przypadłości. Być może operacja pod narkozą w ogóle nie była potrzebna. Być może wystarczył prosty lekarski zabieg w izbie przyjęć. Tak będą przekonywać rodzice chłopca przed sądem.
Sam zabieg trwał 10 minut.
- Mieliśmy informacje, że wszystko się dobrze skończyło i chłopiec jest wybudzany - opowiada pan Dariusz. Szybko okazało się, że zaczęły się komplikacje. Kacper przy wybudzaniu zwymiotował i zachłysnął się. Reanimacja trwała 10 minut. Potem chłopiec zapadł w śpiączkę.
Kierownik kliniki, prof. Dariusz Patkowski, jest pewien, że do żadnego błędu nie doszło. Po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Operacja pod narkozą była konieczna, bo zabieg, choć prosty, jest bardzo bolesny.
- Pracuję 25 lat. Rocznie wykonujemy 2000 zabiegów w znieczuleniu ogólnym i nigdy coś podobnego się nie zdarzyło - zapewnia profesor. Wewnętrzne postępowanie w Klinice ustaliło, że do zaniedbań nie doszło.
Walka o odszkodowanie dla kobiety w śpiączce trwała aż osiem lat
W październiku sąd wydał prawomocny wyrok w innej, podobnej sprawie.
Do tragedii Edyty Terki doszło w 2002 roku. 33-letnia kobieta przechodziła operację tarczycy w szpitalu im. Rydygiera. Dziś jest w śpiączce. W październiku zakończył się proces o odszkodowanie. Zasądzono 720 tys. zł i 7 tys. zł miesięcznej renty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?