Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawiedziona miłość kibica drużyny Hiszpanii, czyli gdzie się teraz naprawdę żyje najlepiej?

Grzegorz Chmielowski
fot. Polskapresse
Smutny był koniec mojej ukochanej, hiszpańskiej drużyny na mundialu. Zainwestowałem w nią całe moje kibicowskie uczucia, skoro za Atlantyk nie poleciały Polskie Orły. Nie poprawiła mi humoru nawet zmiana na królewskich tronach w Madrycie. Co z tego, że Filip VI i jego żona Letizia uśmiechali się po zaprzysiężeniu słonecznie i do wszystkich, skoro serca - nie tylko Hiszpanów - płakały po klęsce ulubieńców w Brazylii z Holendrami i Chile

Na szczęście zaraz zaczną się kolejne eliminacje do kolejnego turnieju mistrzowskiego i w całej swojej kibicowskiej naiwności znów wpadnę w studnię piłkarskiego optymizmu. W czym pomogą zresztą wszystkim kibicom moi koledzy z działów sportowych wszelkich redakcji.

Nie tylko Hiszpanom powinęła się w tym tygodniu noga. Jak w piątek stwierdził minister sprawiedliwości, prokuratura z agentami posunęła się za daleko w swoich działaniach w redakcji najpopularniejszego w tych dniach tygodnika. Czyli mówiąc po ludzku, dała plamę. Gdy około północy oglądałem w telewizji transmisję z tej redakcji, przypomniała mi się historia sprzed lat, gdy jako reporter musiałem się tłumaczyć śledczym, dlaczego upowszechniłem informację, że KGHM kupił jakieś potrzebne do produkcji miedzi środki chemiczne z "kapitalistycznej Finlandii".

Bo przecież powinienem wiedzieć, że kombinat współpracuje z przemysłem ZSRR, i to jest jedynie słuszny kierunek wymiany gospodarczej. Prawda była banalna: nasi hutnicy kupili chemię od Finów, bo ta ruska gdzieś zamarzła na Syberii i nie można jej było szybko ściągnąć. A hutnicze piece czekały... Historia tak zamieszała, że KGHM przetrwał, a ZSRR... No i dziennikarze nie muszą się dziś tłumaczyć z takich głupich zarzutów. Choć z pewnością, jak pokazują ostatnie dni, wcale łatwo w tym zawodzie nie jest. Lecz też nikt nie obiecywał, że demokracja i wolność słowa to bułka z masłem.

Ale nie samą polityką człowiek żyje. A jak i gdzie najlepiej się żyje? Tego starali się dowiedzieć studenci i ich profesorowie z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu. Policzyli szkoły, żłobki, zarobki, mieszkania, bezrobotnych, miejsca pracy i kilkadziesiąt innych danych z dolnośląskich powiatów. Jakoś to ocenili, dodali, podzielili i wyszło im, gdzie żyje się najlepiej. A w każdym razie, gdzie stworzono warunki, by taki komfort móc odczuwać.

Oczywiście, podobnie jak w innych badaniach, czołowe pozycje zajęły powiaty zagłębia miedziowego - polkowicki i lubiński. Okazuje się jednak, że zabrakło w tej grupie miejsca dla powiatu głogowskiego, gdzie żyje najwięcej górników i hutników miedzi. Czyli ludzi bardzo dobrze zarabiających. W tej samej grupie co Polkowice i Lubin są za to Wrocław, powiat ziemski wrocławski, ale - uwaga - także powiat bolesławiecki i miasto Jelenia Góra! A tego się nie spodziewałem, czytając często o szalejącym tam bezrobociu, wyjazdach za chlebem itd., itp. No tak, kwękacze zawsze się jakoś urządzą, pomyślałem. Sprawa nieco się wyjaśnia, gdy sięgniemy do szczegółów raportu WSB. Dowiemy się, że np. potencjał gospodarczy Jeleniej Góry jest wyższy niż powiatu lubińskiego czy głogowskiego. Słowem, nie samą piłką, polityką i miedzią człowiek żyje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska