Jak informuje Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka prasowa MPK, średnie miesięcznie wynagrodzenie we wrocławskiej firmie przewozowej to 4420 zł. - Zwiększenie zarobków oznaczałoby albo rezygnację z inwestycji w nowe pojazdy, albo podwyżkę cen biletów - twierdzi Korzeniowska.
W komunikacie przesłanym przez MPK czytamy, że zrealizowanie żądań związków zawodowych oznaczałoby, że spółka musiałaby wydać w przyszłym roku dodatkowych prawie 11 milionów złotych na wynagrodzenia, a w tym roku przeznaczyć na wzrost pensji ok. 5 milionów złotych. – Nie mamy takich pieniędzy. Musielibyśmy po nie wyciągnąć rękę do miejskiej kasy, co oznaczałoby na przykład 7-procentową podwyżkę cen biletów. Takie same pieniądze pozwoliłyby MPK na wydzierżawienie 80 nowych, niskopodłogowych autobusów czyli wymianę co czwartego autobusu na nowy – wylicza Władysław Smyk, prezes MPK.
Związkowcy nie dają jednak za wygraną. - Wchodzimy w spór zbiorowy, bo to - zgodnie z prawem - obliguje zarząd do rozmów z nami na temat podwyżek. Dotąd takich konsultacji w ogóle nie było. Zarząd powiedział "nie" i na tym się skończyło - mówi Ewaryst Różewski dodając, że pierwsze spotkanie zaplanowano na wtorek. - Wtedy pewnie się nie dogadamy. Ale do końca miesiąca będą kolejne tury rozmów. Jeśli one nie przyniosą satysfakcjonujących nas rezultatów, to wtedy zobaczymy, co dalej - dodaje związkowiec.
Czy to oznacza, że na początku lipca może dojść do strajku pracowników MPK? - Za wcześnie, by o tym mówić - ucina związkowiec.
W komunikacie władze spółki przekonują, że chcą aby pracownicy - najmniej obecnie zarabiający - mieli większe, niż obecnie wynagrodzenia. Nie zgadzają się natomiast na to, aby każdy z pracujących dostał taką samą podwyżkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?