Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Polski zadłuża się na potęgę. Niegospodarność czy za mało pieniędzy od urzędu?

Marcin Rybak
Krzysztof Mieszkowski (po lewej) i marszałek Radosław Mołoń
Krzysztof Mieszkowski (po lewej) i marszałek Radosław Mołoń Fot. Janusz WóJtowicz / Polskapresse
Komisja Kultury sejmiku będzie się zajmować informacją o finansowej sytuacji Teatru Polskiego. Przekazał ją wicemarszałek Radosław Mołoń. Teatr jest zadłużony na przeszło 600 tys. zł - choć na koniec grudnia ubiegłego roku dług wynosił nieco ponad 50 tys. zł. Pojawiły się też głosy, że dokument Mołonia to wstęp do próby odwołania Krzysztofa Mieszkowskiego z funkcji dyrektora. Zdaniem radnego sejmiku Andrzeja Łosia (Obywatelski Dolny Śląsk), pismo pokazuje, że Mieszkowski łamie ustalenia kontraktu - zobowiązał się bowiem nie zadłużać teatru.

Radna Barbara Zdrojewska (Platforma Obywatelska) przyznaje, że dyrektor wydaje pieniądze tak, jakby jego placówka nie miała kłopotów finansowych. Choć zobowiązywał się do oszczędzania. Ale - dodaje - teatr jest niedofinansowany. Jak mówi, prosiła marszałka Mołonia, by przedstawił plan dojścia do dotacji gwarantującej utrzymanie sceny.

Rzecznik urzędu marszałkowskiego Jarosław Perduta mówi, że dokument Radosława Mołonia to informacja o pogarszającej się sytuacji finansowej teatru i próba zastanowienia się - razem z radnymi - co w tej sytuacji można zrobić.

Mieszkowski powtarza, że teatr jest niedofinansowany, brakuje mu 3 mln zł rocznie. Jest więc "skazany na długi". W tym roku budżet teatru to 13,5 mln zł. Dyrektor powołuje się na analizę byłego zastępcy Grzegorza Stryjeńskiego. Stryjeński został dyrektorem finansowym w 2013 r., niedawno się zwolnił. Według nieoficjalnych informacji nie porozumiał się z Mieszkowskim w sprawie dyscypliny finansowej.

Odszedł, gdy dowiedział się o decyzjach podjętych bez jego zgody i akceptacji. Dotyczyć miały zawarcia kontraktów z wybitnymi artystami - Krystianem Lupą i Janem Klatą. Kontraktów, na które teatru nie było stać. Szczególnie, że Lupa był - od jesieni ubiegłego roku - zatrudniony na etacie i miał przygotować jedną premierę w sezonie.

Niedawno etat zamieniono na kontrakt. Mieszkowski zapewnia, że wysokość tego kontraktu zmniejszono o to, co Lupa zarobił jako etatowy pracownik. Zdaniem dyrektora zastępca odszedł, bo dostał lepszą propozycję pracy. A co do kontraktów z artystami to przynoszą teatrowi nie tylko prestiż i uznanie, ale i pieniądze. Z powodu "znakomitej frekwencji" na przedstawieniach oraz pieniędzy za występy z ich sztukami na festiwalach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska