Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż w rodzinne strony w cieniu dużej polityki

Tomasz Targański
Mało kto wie, że Barbara Genscher, żona Hansa Dietricha, ministra spraw zagranicznych RFN, w latach 70. odwiedziła podlegnickie Mikołajowice i rodzinny dom. I włączyła się w pojednanie polsko-niemieckie - pisze TomaszTargański.

Rolą żon ministrów i dyplomatów nie zawsze jest pozostawać w cieniu swoich mężów. Czasem, działając zakulisowo, potrafią wpłynąć na losy stosunków międzypaństwowych. Być może nostalgiczna podróż Barbary Genscher była jedną z takich wizyt. Utrzymywano ją w tajemnicy, dlatego do dziś niewiele o niej wiadomo.

Hans Dietrich Genscher w czasie wojny został wzięty do niewoli przez Amerykanów. W 1952 r. uciekł jednak z enerdowskiego Halle, wybierając Zachód. Od czasu, kiedy wszedł w skład rządu Willy'ego Brandta w 1974 roku, pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych i wicekanclerza aż do 1992 roku. Barbara Genscher, z domu Schmidt, była jego drugą żoną. Ślub wzięli parę lat po wojnie.

- Genschera nie sposób określić inaczej niż jako przyjaciela Polski. Odegrał niewątpliwie pozytywną rolę w uregulowaniu stosunków między Bonn a Warszawą. Nie przesadzę, jeśli powiem, że kształtował politykę wschodnią RFN. Osobiście złożył podpis pod polsko-niemieckim traktatem granicznym w 1990 roku. Podpisując ten dokument, płakał, ponieważ tym samym Niemcy ostatecznie zrzekły się terenów położonych za Odrą i Nysą Łużycką na rzecz Polski - tłumaczy prof. Grzegorz Strauchold, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Stosunki między RFN a PRL zawsze były napięte. Jednak w ostatnim roku rządów Władysława Gomułki oba państwa podpisały układ graniczny, który znacznie obniżył temperaturę sporu. Wzajemne stosunki zaczynały się normalizować, a niektórzy Niemcy zaczęli nieśmiało odwiedzać swoje rodzinne wsie i miasta.

W drugiej połowie lat 70. zwrócono się do ówczesnego wojewody legnickiego Janusza Owczarka z prośbą o podjęcie ważnej osobistości.

- Dostałem telefon z Warszawy. Głos w słuchawce powiedział, że będę miał niedługo ważnego gościa. Podkreślił, że na szali jest prestiż państwa. Usłyszałem jeszcze, że do pomocy dostanę pracownika Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zawodowego dyplomatę - wspomina Janusz Owczarek.

Zrazu tożsamość gościa utrzymywano w tajemnicy. Dopiero parę dni przed przyjazdem do uszu legnickich władz dotarła informacja, że chodzi o Barbarę Genscher, żonę ministra spraw zagranicznych RFN. Jej podróż miała sentymentalny charakter - chciała odwiedzić swoją rodzinną wieś Mikołajowice, parę kilometrów pod Legnicą.

Przed wojną w Mikołajowi-cach mieszkali dość zamożni rolnicy. Ich gospodarstwa były duże, nawet 100-hektarowe. Schmidtowie, rodzice Barbary Genscher, zamieszkiwali piętrowy budynek otoczony zabudowaniami gospodarczymi. Wraz z całą rodziną uciekli przed Armią Czerwoną na Zachód, zostawiając za sobą cały dobytek. Po 1945 roku, na skutek reformy rolnej, duże gospodarstwa w Mikołajowicach podzielono na mniejsze. Do domu Schmidtów zaś wprowadziły się trzy rodziny.

Na wieść o przyjeździe pani Genscher miejscowe władze wpadły w popłoch. Nic przecież nie było gotowe. Do Mikołajowic przyjechała specjalna delegacja z Legnicy - obejrzeć daw-ny dom Schmidtów. Wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że jego stan pozostawia wiele do życzenia. Pełną parą ruszyły typowe dla lat 70. przygotowania do "gospodarskiej wizyty". Choć obyło się bez malowania trawników, to trzeba było kupić nowe meble, a na podłogi położyć wykładziny. Wszystko w ogromnym pośpiechu.
Pani Genscher przyjechała w towarzystwie starszego brata. Gości powitały miejscowe władze, którym towarzyszył pracownik MSZ przysłany z Warszawy.

- To był zawodowy dyplomata. Codziennie raportował o sytuacji do ministerstwa. Później dowiedziałem się, że sam Gierek interesował się tą wizytą i prosił, by informować go na bieżąco - opowiada Owczarek.

Zastosowano wyjątkowe środki bezpieczeństwa, a ochro-na polskich służb sięgała aż po granicę w Zgorzelcu.

- Nie należy się dziwić, że wizyta Barbary Genscher traktowana była z dużą powagą. DoPolski przyjechała przecież żona człowieka, który rządził polityką zagraniczną RFN. Choć dla niej mogła to być prywatna podróż, obowiązywał protokół dyplomatyczny, przysługiwała jej ochrona - podsumowuje prof. Strauchold.

Gości podjęto uroczystą kolacją. Pani Genscher ubrana była w biały, elegancki kostium i sprawiała wrażenie osoby stremowanej i niezwykle skromnej.
- Przystojna blondynka o ujmującym uśmiechu - podkreśla Owczarek.

Po zakończeniu kolacji przyszedł czas na wymianę upominków. Wojewoda Owczarek wiedział, że pani Genscher lubi muzykę Roberta Schumanna. Dyrektor legnickiej Fabryki Fortepianów i Pianin miał więc za zadanie przygotować miniaturkę fortepianu z zamontowaną pozytywką, która wygrywała melodie Schumanna. Pani Gen-scher była wzruszona tym podarunkiem.

Następnego dnia goście pojechali do swojej rodzinnej wsi. W Mikołajowicach mało kto przypomina sobie epizod sprzed 35 lat.

- Choć sam nie pamiętam wizyty pani Genscher, to często rozmawiało się, że przyjechała do nas ważna osoba obejrzeć swój dom i zaraz potem wyjechała - uśmiecha się Ryszard Frączek, radny z Mikołajowic.

Pani ministrowa obejrzała gospodarstwo rodziców, a rodziny mieszkające w ich dawnym domu podjęły gości herbatą i ciastem. Ta podróż w przeszłość trwała niewiele ponad dwie godziny. Barbara Genscher po-jechała do Żar odwiedzić ślusarza, który pracował u jej rodziców.

- Kierowca opowiadał, że tak szybko wyskoczyła z samochodu, by uściskać się z dawnym przyjacielem domu, że aż pobrudziła sobie kostium. Czekał na nią rosół. Chyba pamiętali, że ich gość lubi wiejskie jedzenie - wspomina Owczarek.

Za rządów Edwarda Gierka coraz odważniej nawiązywano kontakty z Zachodem. I sekretarz chciał wykorzystać dobre relacje z Bonn. Druga połowa lat 70. to czas, kiedy bańka gierkowskiego dobrobytu zaczyna pękać. Żyjąca z pożyczek polska gospodarka niczym tlenu potrzebowała dostępu do gotówki.

- A rząd w Bonn udzielał albo gwarantował pożyczki Polsce. Na konferencji w Helsinkach w 1975 roku doszło do handlu wymiennego między Gierkiem a kanclerzem Helmutem Schmidtem. Za zgodę na wyjazd z PRL osób przyznających się do pochodzenia niemieckiego RFN gwarantowała kolejne kredyty dla chylącej się ku upadkowi polskiej gospodarki - mówi prof. Strauchold.

Hans Dietrich Genscher to do dzisiaj jeden z najbardziej szanowanych polityków w Niemczech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska