Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy po to wpakowaliśmy miliardy w autostrady, by w korkach podziwiać elektrownie wiatrowe?

Grzegorz Chmielowski
Mieliśmy w tym tygodniu zapaść na dolnośląskim odcinku autostrady A4. W poniedziałek były dwa karambole. W efekcie kilka osób rannych, 11 samochodów pogruchotanych i tysiące ludzi oczekujących w korkach na przejazd. W piątek były trzy wypadki koło Wrocławia - korek 6 km. Jak wiadomo, autostrady powinny z definicji umożliwiać szybkie przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Dzięki miliardom wydanym z kasy Polski i Unii Europejskiej, trochę tych tras wybudowano. Ale okazuje się, że zbudować autostradę to jedna sztuka, a umiejętnie ją wykorzystywać, to zupełnie coś innego. Przy czym ta druga kwestia dotyczy także tych, którzy drogami zarządzają.

Problem w całej swojej wyrazistości, rozciągłości i bolesności przeżyliśmy w miniony poniedziałek. Otóż rano i w południe na A4, na pasie z Wrocławia do Legnicy, doszło do dwóch karamboli - koło Kątów Wrocławskich i Legnickiego Pola. Jak to się stało, kto konkretnie ponosi winę, zbada policja. Można jednak założyć, że kolizje, karambole i wypadki były, są i zdarzać się będą.
Sztuka polega na tym, by zmniejszać ich liczbę, no i skutki. Bo to, co działo się w poniedziałek, pokazuje niemalże całkowitą ludzką bezradność wobec kryzysowej sytuacji. Zwłaszcza że legnicki kawałek A4 nie ma pasa awaryjnego i byle jaka stłuczka grozi blokadą.

Kierowcy, jak ryby w sieci, wpadali w poniedziałek jeden po drugim w ogromne korki oczekujących, aż policja "wykona czynności", a służby "udrożnią trasę". Czyli trzy, cztery godziny bezsensownego postoju. Zamiast pracy, wykładu, lekcji, wizyty u lekarza, mile spędzonego czasu w knajpie czy sklepie itd. itp. Dezorganizacja dnia, litry dodatkowo spalonego paliwa, czas stracony na wpatrywaniu się w tablicę rejestracyjną auta stojącego przed nami. Ewentualnie podziwianie pracy elektrowni wiatrowych, które usadowiły się koło Legnickiego Pola. Pół biedy, gdy jest czerwiec i świeci słońce. Parę lat temu wpadłem na karambol po godzinie 22 na A4 koło Kątów Wrocławskich. Było zimno. Kierowcy przerażeni perspektywą biwakowania do rana, aż ktoś ściągnie ogro-mne tiry blokujące drogę, wyłączali silniki , żeby nie zabrakło paliwa.

Pytanie, czy w miniony poniedziałek, owej listopadowej nocy i w kilkudziesięciu innych przypadkach na naszej "czwórce" można było uniknąć wielkich korków?Nasi internauci czy kierowcy wypowiadający się np. w Radiu Wrocław nie mają wątpliwości. Autostrada musi być lepiej zarządzana. Czyli, na elektronicznych tablicach, już 100 km przed miejscem wypadku, powinny się wyświetlać zalecenia, by zjechać z tej trasy na objazd. A wyświetlanie na nich jedynie ograniczeń prędkości, to strata pieniędzy.

Ale wyszło na jaw, przy okazji poniedziałkowych blokad, że generalna dyrekcja dróg, rządząca na A4, ma problemy z tymi tablicami, bo połowa, z sześćdziesięciu stojących na naszym odcinku, jest zepsuta. Kierowcy narzekają też na policję, że nie stoi na wcześniejszych zjazdach i nie przekierowuje ruchu na objazdy. I mają postulat do mediów, bo te mogą dotrzeć do podróżujących zanim znajdą się oni w karambolu. OK, pod warunkiem że policja i generalna dyrekcja taki sygnał mediom przekażą. Pewnie dość szybko za to przekonamy się, czy z poniedziałkowych karamboli wyciągnięto wnioski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czy po to wpakowaliśmy miliardy w autostrady, by w korkach podziwiać elektrownie wiatrowe? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska