Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Rańda: Po Londynie leżałem tylko na łóżku i patrzyłem w sufit. Żona mnie wyciągnęła

Wojciech Koerber
Paweł Rańda z żoną Magdaleną.
Paweł Rańda z żoną Magdaleną. Tomasz Hołod
Z Pawłem Rańdą, byłym wioślarzem, wicemistrzem olimpijskim z Pekinu w czwórce bez sternika wagi lekkiej, medalistą MŚ i ME, rozmawia Wojciech Koerber.

Jak Pan odebrał wyznanie o depresji Justyny Kowalczyk?

Trochę jak własne doświadczenie, lecz może nie w każdym aspekcie sprawy. Bo - choć to pewnie mocne słowa - mam dla kogo żyć. Jest Michał, jest Jasiu i jest Magdalena (synowie i żona – WoK). Oni trzymali mnie przy tym, by po nieudanych igrzyskach w Londynie kompletnie się nie załamać. Justyna jest przedstawicielką sportów indywidualnych i osiągnęła dużo więcej ode mnie, ale coś tam w sporcie też udało mi się zdobyć. I wiem, że my, sportowcy, jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni, tylko że ci inni nie zawsze potrafią to dostrzec. Nawet ci, którzy są blisko. Bo nasza siła tkwi w tym, że kiedy mamy słabość, nie pokazujemy tego. A czasem warto jednak tę słabość ujawnić, żeby inni mogli pomóc.

Pan też przeżywał w swojej karierze depresyjne chwile.

Po igrzyskach w Londynie miałem takie dni, że leżałem tylko na łóżku, patrzyłem w sufit i nic mi się nie chciało. Przechodziłem trudne chwile, ponieważ miałem świadomość, że jestem zawodnikiem, który może trenować i wciąż sporo zdobywać. Skończyłem jednak wiosłować, bo przeważyła rodzina i zdrowy rozsądek. A później się okazało, że taka decyzja kosztowała mnie bardzo dużo.

I sam Pan sobie z tym poradził?

Nie do końca, bo swoimi problemami podzieliłem się z żoną. To ona mnie z tego wyciągnęła. Magdalena i dzieci – to było najlepsze lekarstwo. Żona widziała, że jednak mam jakąś tam słabość. Powiedzmy sobie szczerze, że oni osłonili mnie od tego, co we mnie napieprzało i nad czym nie mogłem zapanować. Przytulenie do żony i ukojenie dzieci.

Tego właśnie brakuje Justynie Kowalczyk?

Myślę, że tak. Daje się to wyczuć z wywiadu, którego udzieliła. Ma rodziców, ale to jednak nie to samo. Trzymam za nią kciuki.

A co teraz słychać u Pana?

Znów wszedłem w kierat, znów mam zajęcie, które sprawia mi przyjemność. Jestem trenerem i prezesem w Akademickim Klubie Sportowym Politechnika Wrocławska. I wiem, jak dużym wsparciem jest dla mnie rodzina.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Paweł Rańda: Po Londynie leżałem tylko na łóżku i patrzyłem w sufit. Żona mnie wyciągnęła - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska