Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie chcą handlu pod chmurką. Ekspert: Zamykanie targów to "wieśniactwo"

Bartosz Józefiak
Nieczynne już targowisko przy Zielińskiego
Nieczynne już targowisko przy Zielińskiego fot. Janusz Wójtowicz
Zlikwidowany blaszak na Psim Polu powraca jako stoiska pod gołym niebem. Targ musi być różnorodny, nawet jeśli jest niezbyt ładny. Ich zamykanie to prawdziwe wieśniactwo - mówi ekspert. Mieszkańcy Psiego Pola od zawsze robili zakupy w blaszanym baraku. Stał on w miejscu, gdzie dzisiaj jest rondo Lotników Polskich. Wrocławianie, opisując go, używają często określenia: paskudny. Radość z jego likwidacji była powszechna. Ale, jak się okazało, krótka i przedwczesna.

Mieszkańcy szybko zatęsknili za barakiem. I ostatnio targowisko... wróciło. Odrodziło się na małym placyku przed opuszczoną kamienicą, przy rondzie i sklepie Lidl. To kolejne miejsce w mieście, gdzie zlikwidowane targowisko się odradza. Zaraz obok poprzedniej lokalizacji, często na dziko. Choć często sprzedaż tam jest znikoma, sprzedawców to nie zraża. Zgodnie z przysłowiem "Kupi, nie kupi, pohandlować warto". Okazuje się, że po prostu lubimy targowiska pod chmurką.

Blaszak szkaradny, ale potrzebny
Helena Kowalska na placyku przy Lidlu handluje odzieżą, bielizną i zabawkami. Chociaż rozmawiamy przed Dniem Dziecka, towar nie schodzi tu zbyt dobrze.
Za czasów blaszaka było dużo lepiej. A stare targowisko przy placu Grunwaldzkim? To było coś! - Teraz tego, co zarobię, wystarcza na chleb z masłem i benzynę na dojazd. Ale nie narzekam - twierdzi handlarka.
Codziennie pojawia się w tym miejscu. Za wynajęcie miejsca na prywatnym placu płaci ponad 800 zł miesięcznie.
Tutaj sprzedaje i kupuje wiele osób ze wsi wokół Psiego Pola. Dlatego najlepszym dniem do handlu jest poniedziałek, kiedy goście z okolicznych miejscowości przyjeżdżają do urzędów, na pocztę czy do sklepów.

Zysków dużych może nie ma, ale przynajmniej jest ciekawie.
- Co będę na stare lata sama siedzieć w domu? Tutaj zawsze z kimś się spotkam. Są inni sprzedawcy, są klienci którzy od lat przychodzą. Niektórzy nawet nic nie kupują, odwiedzają nas z przyzwyczajenia, żeby pogadać - mówi pani Kowalska (na zdjęciu po lewej).

Obok starsze małżeństwo handluje warzywami i kwiatami. - Tylko proszę napisać, że jesteśmy producentami, nie sprzedawcami! - krzyczy mężczyzna. - Sami hodujemy rośliny. Jak to jest, że w Londynie, Paryżu są miejsca na handel, tylko tutaj nas się wyrzuca? - żali się handlarz.

Blaszana buda, w której handlowali, była brzydka. Może lepiej, że jej nie ma? - dopytuję. - A co to znaczy? Jednemu się podoba jedno, drugiemu co innego - obrusza się mężczyzna.

BLASZAK MOŻE I BYŁ SZKARADNY, ALE PRZYNAJMNIEJ BYŁO TAM ŻYWO JAK W ULU - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Ewa Drozd mieszka na Psim Polu i regularnie robi zakupy na minitargu. - Wie pan, blaszak może i był szkaradny. Ale przynajmniej tam było żywo jak w ulu! Wszyscy chodzili tam na zakupy. Był bardzo potrzebny. Takich rzeczy, jak na targu nie kupię w markecie, gdzie wszystko jest jednakowe - mówi pani Ewa. - Przy blaszaku można było też zaparkować. Teraz część stoisk przeniesiono do pasażu przy blokach. Ale tam nie ma gdzie zostawić auta.

Krystyna Mróz z Psiego Pola twierdzi, że zakupy, owszem, można robić w pasażu. - Ale to nie to samo. Na stoiskach w blaszaku można było porozmawiać z sąsiadem. Było jakoś tak bardziej żywo, rodzinnie - wspomina z sentymentem.

Odrodzenie na chodniku
W ostatnich latach we Wrocławiu zlikwidowano targowisko przy ul. Jemiołowej i na placu Wróblewskiego. Oba spontanicznie się odrodziły w postaci miejsc, gdzie towar wykładany jest na kocach czy wprost na ziemi. Na Jemiołowej sprzedawcy rozkładają się na chodniku, a zamiast pl. Wróblewskiego upodobali sobie klepisko na skrzyżowaniu Kościuszki i Komuny Paryskiej.

Targowisko przy Zielińskiego zastąpiono Pasażem Zielińskiego. A kupcy z pl. Grunwaldzkiego mieli przenieść się do wybudowanej przez miasto hali Grafit przy Namysłowskiej. Ten pomysł zupełnie nie wypalił.Po otwarciu halę kupiecką Grafit trzeba było przemianować m.in. na bibliotekę. Klientów było tam jak na lekarstwo. Lepiej ma się Pasaż Zielińskiego. Ale jak mówią sprzedawcy, tu też handel idzie dużo gorzej niż na targowisku. Wiele stoisk szybko zamknięto.

To jest właśnie wieśniactwo

Prof. Rafał Eysymontt z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego nie ma wątpliwości, że targowiska wrócą do miejskiego krajobrazu. Musi nam tylko przejść szał związany z kupowaniem w handlowych molochach, gdzie każdy produkt jest taki sam.

- A na targach towar jest zróżnicowany. W ogóle istotą targowisk jest różnorodność, nawet jeśli czasami wygląda to mało estetycznie. Dlatego wszelkie próby sformatowania ich, ujednolicenia stoisk są skazane na porażkę. Dlatego źle wygląda według mnie to, co próbuje się zrobić na pl. Nowy Targ - mówi prof. Eysymontt.

LIKWIDOWANIE TARGÓW NIE JEST OZNAKĄ ŚWIATOWOŚCI, TO ŚWIADCZY O WIEŚNIACTWIE - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
W młodości, wracając z biblioteki na Piasku, zaglądał do Hali Targowej - jedynego kolorowego miejsca w szarej rzeczywistości. Podobnych targowisk brak dziś w mieście. - Pełnią one ważną funkcję społeczną. Kontakt międzyludzki jest tam najistotniejszy.

Powiem więcej, likwidowanie targów nie jest oznaką światowości, a wręcz przeciwnie, to właśnie świadczy o wieśniactwie. Takie miejsca są na całym świecie. Targi jak mało co budują tkankę miejską - kończy profesor.

Miasto chce targowisk
- Na pewno nie jesteśmy przeciwnikami targowisk pod chmurką, choć faktycznie ścisłe centrum miasta nie jest dla nich najlepszą przestrzenią - mówi Anna Sroczyńska, zastępca dyrektora Biura Rozwoju Wrocławia. - Naszym zdaniem lepiej, by powstawały one na osiedlach przypominających samodzielne miasteczka czy wsie. Nie brakuje takich miejsc we Wrocławiu, gdzie targowisko poprzez swoisty koloryt, oryginalność oferowanych przedmiotów i specyficzny nastrój może stać się miejscem niezwykle atrakcyjnym.

Urząd miejski popiera także handel uliczny prowadzony na straganach, w miejscach do tego wyznaczonych. Między innymi dotyczy to handlu dziełami sztuki, kwiatami, artykułami regionalnymi, owocami; stragany muszą być demontowane na okres, w którym nie prowadzi się sprzedaży. Szuka się miejsc, które historycznie służyły za miejsca targów. Przykładem może być Nowy Targ.

Jest plan dla Psiego Pola: - Analizujemy i szukamy miejsca, gdzie mogłoby powrócić tam targowisko - mówi Anna Sroczyńska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławianie chcą handlu pod chmurką. Ekspert: Zamykanie targów to "wieśniactwo" - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska