Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kroki do Boga

Maciej Czujko
Ksiądz Stanisław Orzechowski, przewodnik pielgrzymki, nie opuścił do tej pory żadnej z 28 wypraw na Jasną Górę
Ksiądz Stanisław Orzechowski, przewodnik pielgrzymki, nie opuścił do tej pory żadnej z 28 wypraw na Jasną Górę Mikołaj Nowacki
W pierwszy dzień idzie się radośnie, w trzeci przychodzi kryzys i nawet nie chce się wracać, w czwarty i piąty człowiek dochodzi do siebie, a w kolejne nabiera pewności, że dojdzie. No i w dziewiąty dusza biegnie do nieba.

W tym roku posłuszeństwa odmawiały samochody. Taki kłopot miała 28. Piesza Pielgrzymka Wrocławska na Jasną Górę, która skończyła się w niedzielę.
Nawalił meleks, którym jechał ksiądz Stanisław Orzechowski - zwany Orzechem - kapłan i szef pielgrzymów. Zawodziły ciężarówki wiozące prowiant i ciuchy pielgrzymów. Nieraz popsuła się też pogoda. Rano w głowy prażyło słońce, po południu twarze smagał wiatr. Wieczorem namioty kładło potężne wietrzysko i lał deszcz.

Wodą z nieba można się jednak umyć, samochody naprawić, słońcem opalić, a wiatrem chłodzić spocone czoło. Z takim nastawieniem szli wrocławscy pielgrzymi.
- Warto przejść te 200 kilometrów - mówi studentka medycyny Agnieszka Grużewska, która przez dziewięć dni zdawała nam relacje z drogi. - Choćby dla tych 10 minut spędzonych przed obrazem Maryi. Albo 365 dni innego życia, bo po tej wędrówce zmienia się światopogląd: na lepsze i na stałe. Chociaż po każdej pielgrzymce inaczej.

W tym roku Agnieszka nabrała radości życia. Wszystkie wydarzenia, które ma przed sobą, rysują się jej w kolorowych barwach. Nawet te, które przejmowały, straciły srogie oblicze.
- Szłam bez żadnych oczekiwań, tylko w intencji wiary moich bliskich, a tu taka nagroda. Tak to już jest z pielgrzymką. Zawsze zaskakuje - opowiada.

Co w tym roku przywieźli z pielgrzymki jej uczestnicy? Większość deklarowała, że przekonanie o swojej sile. Tej wewnętrznej - psychicznej, ale i fizycznej, sprawdzonej w długim marszu.
Koledzy i koleżanki opowiadali Agnieszce, że po dziewięciu dniach męczącej drogi i kilku chwilach przed obrazem jasnogórskim nabrali przekonania, że teraz to już ze wszystkim sobie w życiu poradzą.

Ksiądz Tomasz Płukarski, który szedł już 13. raz, uważa że tegoroczna pielgrzymka upłynęła pod znakiem małżeństwa.
- Piątego dnia drogi dwoje ludzi wzięło ślub. Poznali się też na pielgrzymce i w ten sposób chcieli podkreślić jej wartość w swoim życiu - mówi kapłan. - Tym samym uzmysłowili pielgrzymom, że żenić się warto. Gdy już złożyli sobie przyrzeczenia, to aż tryskali szczęściem - opowiada.

Zresztą, pomimo trudów podróży pielgrzymowanie szło wędrującym radośnie.
Już po pierwszych dwóch dniach wszyscy byli rumiani od słońca. Mimo upałów, przy mijanych przez nich domach zbierały się dzieci, by wyciągać od pielgrzymów obrazki i cukierki. Pucołowate maluchy wołały w podzięce "Szczęść Boże", a ich rodzice częstowali pielgrzymów wodą, herbatą i zupą.

Trzeciego dnia większość wędrujących dopadł kryzys. To był dzień przełomowy, bo właśnie wtedy najbardziej dały znać o sobie zmęczenie i złe nastroje. Część z pielgrzymów odreagowywała tzw. głupawką, czyli zespołem zachowań charakterystycznym dla rozpasanych 5-latków. Niektórzy jednak znosili ten dzień ciężej. Innym potrzebny był dodatkowy odpoczynek, ale nikt nie zrezygnował. Pielgrzymi pozaklejali plastrami rany na stopach, zagryzali zęby i szli do przodu.

Czwarty dzień był dla pielgrzymów łaskawszy, bo zaplanowano dla nich krótszą trasę. Poza tym organizatorzy znaleźli po drodze wielką polanę, na której zmieścili się wszyscy wędrujący. Odpoczynek w tak dużej grupie dodał sił i zmotywował do dalszego marszu. Pielgrzymów odwiedził też ksiądz, który opowiedział ludziom historię swej choroby. Szczególnie młodzi z przejęciem słuchali o tym, jak to lekarze dawali mu miesiąc życia, a on wymodlił sobie zdrowie pozwalające wziąć udział w 9-dniowym marszu na Jasną Górę. Po takiej historii nikt nie przejmował się tym, że silny wiatr kładł namioty - nie był to dla nich żaden problem.

Kolejny dzień przyniósł nowe wrażenia. To właśnie wtedy ślub brali Paweł i Dorota, lekarz i biolożka, którzy poznali się na pielgrzymce. Ci z piechurów, którzy wieczorem mieli jeszcze siły, poszli na ich wesele. Władze Kluczborka, gdzie wszystko się odbywało, postawiły scenę, na której grał zespół muzyczny.

Szósty dzień wędrówki był bardzo trudny, bo do przejścia było prawie 33 km, podczas gdy zwykle pielgrzymi przechodzili od 25 do 28. Jakby tego mało, wędrującym dokuczał tego dnia straszny upał - słońce grzało jeszcze mocniej niż na początku drogi. Po całym dniu marszu wyglądali bardziej jak turyści po wczasach w Hiszpanii niż pielgrzymi.

Siódmy dzień podróży to z kolei burza i ulewa. Grupa pani Agnieszki skorzystała z okazji i gdy tylko przestało grzmieć i błyskać, młodzi ludzie kąpali się w deszczu. Następne dwa odcinki podróży zleciały im jak z bicza strzelił. Wszyscy byli podekscytowani, że zbliża się cel podróży, a jednocześnie nieco smutni, że kończy się ich przygoda.

Bo i dobiegła końca.
Zostały tylko zdjęcia na stronie http://pielgrzymki.opoka.org.pl. To na niej we wszystkie dni można było śledzić trasę pochodu. Pielgrzymujący mieli bowiem ze sobą telefon, który namierzały satelity i właśnie tam wyświetlano miejsce, w którym pielgrzymka aktualnie się znajdowała.
- To był jednak jeden z niewielu aparatów, które włączaliśmy na trasie - tłumaczy ksiądz Tomasz Płukarski. - Zachęcaliśmy ludzi, by szli w ciszy, by przeżywali pielgrzymkę wewnętrznie. Bo wiem, że dzisiejszej młodzieży ciężko choć na trochę zrezygnować z mediów - dodaje.

Udało się to Agnieszce. Swój aparat włączała tylko na wieczornych postojach, by zdać nam relację.
- A poza tym skupiałam się na tym, co się działo ze mną, i na otoczeniu. Lasy, wsie, łąki, niebo. Przepiękne widoki. Chyba hartuję się jako piechur, bo z poprzednich dwóch pielgrzymek zapamiętałam tylko asfalt - śmieje się nasza korespondentka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska