Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibol? Fanatyk? Kibic z krwi i kości oprowadza dzieci po stadionie

Mateusz Różański
Dzieci były zachwycone wycieczką. Krzysztof Piotrowski pokazał im klub od podszewki. Tutaj z Pucharem Polski
Dzieci były zachwycone wycieczką. Krzysztof Piotrowski pokazał im klub od podszewki. Tutaj z Pucharem Polski Piotr Krzyżanowski
Kibic z krwi i kości - Krzysztof Piotrowski - jak nikt inny potrafi dogadać się z przedszkolakami. Pokazuje im, jak wygląda doping, opowiada o tym, czym jest gniazdo i uczy przyśpiewek.

Wtorek. Dwa autokary wypełnione po brzegi kibicami podjeżdżają na stadion Miedzi Legnica. Z daleka widać szaliki i klubowe barwy. Na parkingu z nonszalanckim uśmiechem czeka Krzysztof Piotrowski, znany jako "Łysy". To najbardziej znany legnicki kibic. Pamięta niejeden mecz i niejeden wyjazd. Nigdy nie dał złego słowa powiedzieć na legnicki klub. A jak ktoś mówił? Wiadomo...

Uchylają się drzwi pierwszego z autokarów. Wybiegają... dzieci. Kilkuletnie. Przyjechały z przedszkola Stokrotka. Rzucają się na szyję "Łysemu". W tym momencie nikt by nie pomyślał, że to kibic z krwi i kości. Ma za sobą okres, o który niewiele chce mówić. Grzeczny na pewno nie był. Teraz jest. Jest też mężem i ojcem. I wciąż kibicuje Miedzi. Ciągle jest prezesem Stowarzyszenia Kibiców "Tylko Miedź". A do tego wszystkiego ma wspaniały kontakt z dziećmi.

- To zdecydowanie najlepsza niania w całej okolicy - mówią o Krzysztofie Piotrowskim jego współpracownicy. "Łysy" jedynie wzrusza ramionami i nie zaprzecza. - Kto wygra mecz?! - rzuca nagle jedna z przedszkolanek. - Miedź! - chóralnym śpiewem odpowiada grupa 110 dzieci. Na twarzy Piotrowskiego, jak zresztą wszystkich dorosłych, pojawia się promienny uśmiech.

Ten sam kibic, który na co dzień prowadzi doping, który ma za sobą setki wyjazdów, który jest wrogiem numer jeden kilku zwaśnionych z Miedzią klubów kibica, nagle przeistacza się w sprawnego przewodnika. Dzieci przyjechały tu bowiem na wycieczkę. Zobaczą, jak wygląda funkcjonowanie klubu sportowego od środka. Zobaczą szatnie, saunę i będą mogły porozmawiać z piłkarzami.
- Proszę pana, a ile zarabia piłkarz? A gdzie się przebiera? A co trzeba zrobić, by nim zostać? - grad pytań spada na "Łysego", który w tylko sobie znany sposób potrafi opanować ten chaos.

Udało się. Dzieci zostają podzielone na grupy. Pierwszy punkt wycieczki - magazyn sprzętu sportowego. Setki koszulek, dziesiątki piłek i par butów dzieci witają w najlepiej sobie znany sposób - "łaaał!". Pomieszczenie ma może 30 metrów kwadratowych. Nie przeszkadza to zmieścić się tam całej grupie. Piotrowski wygląda wśród przedszkolaków niczym Guliwer, który stara się nie rozdeptać mieszkańców krainy Liliputów. Inni pracownicy klubu z podziwem obserwują tego rosłego faceta, który stara się opanować całą gromadkę.

Dzieci jak to dzieci - chcą dotknąć wszystkiego. Na widok koszulki z numerem 77 krzyczą wniebogłosy: "To "Szymańskiego! To Patryka Szymańskiego!". Mają rację. Z tym numerem gra właśnie ten piłkarz. "Łysy" jest pod wrażeniem.

CZYTAJ DALEJ: DLA DZIECI WSZYSTKO JEST NOWE i SŁÓW KILKA O "ŁYSYM"

Mały może więcej

Dla dzieci wszystko jest nowe. Wszystko chcą zobaczyć. Również siłownię. Nieduże pomieszczenie jawi się im niczym pracownia Pudzianowskiego. W rzeczywistości to kilka podstawowych urządzeń. Piotrowski w kilku zdaniach opowiada, co robią tutaj piłkarze, jak wygląda ich dzień, ile i jak muszą ćwiczyć. Szczęki przedszkolaków lądują na ziemi. Na ławeczce od wyciskania sztangi siada jedna z opiekunek. Podnosi nieduży ciężar. Rozlegają się olbrzymie brawa. Gdzieś z tyłu kilku najwyższych chłopaków żartuje.

Piotrowski zaprasza jednego z nich na ławeczkę. Ten się wystraszył. Więcej odwagi ma za to najmniejszy z chłopców. Kładzie się i... bez trudu uniósł kilkanaście razy solidną sztangę. Oczywiście nie sam, przy pomocy Piotrowskiego, ale to jest nieważne. Błysk w oku chłopca potwierdził jedynie, że poczuł się niczym supermen. Koledzy i koleżanki z grupy raz jeszcze skwitowali to donośnym okrzykiem: "łaaaał!".

Pomieszczenie zarządu. Na honorowym miejscu stoi najważniejsze trofeum Miedzi - Puchar Polski. Każdy z przedszkolaków chce go dotknąć. Znany z mistrzostwa świata, charakterystyczny puchar w tym momencie byłby niczym ważnym dla tych dzieci. Trzymają one bowiem w rękach spory kawałek legnickiej historii.

W ślad za dziećmi idą mamy. Z uznaniem spoglądają, jak uwagę ich pociech potrafi przekuć Piotrowski. Na hasło "idziemy dalej" cała grupa odwraca się pięcie i maszeruje do kolejnych miejsc. Charyzma w czystej postaci. Czas na saunę. Dla małych gości to niczym wielka komnata tajemnic. Kilka gigantycznych wanien z hydromasażem. "Łysy" pokazuje, jak to wszystko działa. Znów trzeba pozbierać szczęki. - A tam w rogu jest sauna - rzuca w pewnym momencie nasz kibic. Tyle wystarczyło. Kilkanaście osób weszło tam z największym trudem.

Zanim jeszcze dzieci przeszły na trybunę, nagrodziły brawami pana Kazimierza, który dba o porządek, pierze stroje piłkarzy, przygotowuje je przed meczami. Oczywiście odpowiednio wcześniej "Łysy" o wszystkim im opowiedział.

CZYTAJ DALEJ: DOPING PROWADZI Z GNIAZDA I SŁÓW KILKA O "ŁYSYM"

Doping prowadzi z gniazda
Gniazdo to najważniejszy punkt na trybunach. To tam jest ten, który prowadzi doping. Zwykle to "Łysy". Nie tym razem. Megafon przekazuje Danielowi Szeftelowi, jednemu z przedszkolaków. Razem wchodzą na gniazdo. Pozostałe dzieci dostają flagi, których używa się podczas opraw piłkarskich meczów. Zasiadają na trybunie, gdzie zazwyczaj siadają najbardziej zagorzali fani. I się zaczyna...

- Kto wygra mecz?! - rzuca Daniel.
- Miedź! - odpowiada chóralnie setka dzieci. Przyśpiewek jest coraz więcej, a dzieci czują się jak ryby w wodzie. Rodzice z dumą obserwują, jak ich pociechy uczą się kibicowskiego fachu. W pewnym momencie nawet "Łysy" traci panowanie nad tym małym legionem.

- Chcemy grać! Chcemy grać! Chcemy grać! - tylko tyle słychać z trybun. W końcu Krzysiek schodzi z gniazda, otwiera wejście na murawę, daje dzieciom piłki. Przedszkolaki nie potrzebują więcej zachęty. Wszystkie błyskawicznie rozpierzchają się po trawie. Później jest jeszcze czas na piłkarskie opowieści przy grillu i rozmowy z piłkarzami.

Dzieci są zachwycone. Ani przez sekundę z ich twarzy nie ustępuje uśmiech. Podobnie zresztą jak u "Łysego". Nawet nie wygląda na zmęczonego.

CZYTAJ DALEJ: SŁÓW KILKA O "ŁYSYM"
Słów kilka o Łysym
Krzysztof Piotrowski ma dziś 34 lata, choć wygląda na mniej. Zawsze uśmiechnięty. Nigdy nie odmawia pomocy. Doskonale zna zarówno kibiców, jak i władze Miedzi. Wszyscy darzą go szacunkiem. To działa w obie strony. Na pytanie, czy 15 lat temu uwierzyłby, że będzie się zajmował tym, co robi teraz, uśmiecha się jedynie zawadiacko. "Łysy" nie był bowiem kiedyś grzecznym kibicem. Ale miał i nadal ma zasady, których się trzyma.

To wciąż zagorzały kibic, a przy tym wielki społecznik. Organizuje, wspólnie z klubem i innymi kibicami, akcje charytatywne, zbiórki darów dla potrzebujących czy turnieje sportowe, z których dochód idzie na cele charytatywne. To człowiek instytucja. Każdy w potrzebie, kto się do niego zgłosił, zawsze otrzymał pomoc.

Doceniają to nie tylko jego koledzy z pracy. Nie tylko osoby, którym pomógł. Piotrowski kilka lat temu odebrał nawet nagrodę "Zasłużonego dla Legnicy". Edukuje i tłumaczy dzieciom, jak wygląda kibicowanie. Pokazuje, że stadion to bezpieczne miejsce i w Legnicy rzeczywiście tak jest. Kto jak nie on widziałby to lepiej?

Chwila na rozmowę
W czasie wycieczki "Łysy" na kilka chwil poszedł w spokojniejsze miejsce. Nie dlatego, że gwar ponad setki dzieci sprawiał mu kłopot. Nie dlatego, że był już zmęczony i chciał odpocząć. Zadzwonił mu telefon. Zapewne, gdyby na wyświetlaczu pojawił się inny numer, to by nie odebrał. Ale tym razem musiał to zrobić. Dowiedział się, że zostanie honorowym dawcą szpiku. Zabieg zostanie przeprowadzony w czerwcu, w Gliwicach. Nie wahał się. Pomoże. Nie wie komu i być może nigdy się nie dowie, ale chce pomóc i to zrobi. Bo właśnie taki jest "Łysy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska