To częsta praktyka wrocławskiego magistratu. Z szacunków wynika, że każda rodzina musiałaby zapłacić ok. 4 tys. zł. Ale mieszkańcy się buntują. - Dlaczego musimy dopłacać do drogi? To niesprawiedliwe! - denerwuje się Henryk Śniadecki, jeden z lokatorów. - Płacimy podatki we Wrocławiu i mamy takie samo prawo do porządnej ulicy, jak wszyscy inni.
Przy Sosnowieckiej mieszka ponad 20 rodzin. Są tu również firmy. Nie brak domów, w których mieszka tylko jedna osoba. Dla tych ludzi obciążenie byłoby duże. - Jest tu wielu emerytów. Dla nas taki wydatek jest nie do pomyślenia. Ale droga jest bardzo potrzebna, bo auta urywają tu podwozia, a przejście ulicą może skończyć się złamaną nogą - martwi się Krystyna Prąsk.
Dlaczego mieszkańcy muszą dokładać się do nowej jezdni? - To "furtka", która pozwala przyspieszyć rozpoczęcie budowy drogi. W kasie miasta nie ma pieniędzy zrobienie wszystkich ulic. Pierwszeństwo mają ważne trasy, te drogi, gdzie jeździ komunikacja miejska lub które łączą ze sobą osiedla. Dopiero na końcu są osiedlowe uliczki - wyjaśnia Joanna Niemiec z wydziału inżynierii miejskiej.
W praktyce oznacza to, że wielu wrocławian mogłoby nigdy nie doczekać się porządnej ulicy. Dlatego często decydują się pokryć 1o proc. kosztów. Co roku powstaje w ten sposób nawierzchnia 10 ulic. W 2013 r. miasto wydało na ten cel ponad 6 mln zł. Odnowiono m.in. ulice: Jarzynową, Stajenną, Zabłocie, Orawską, Bengalską i fragment ul. Jutrzenki.
Jednak dla wielu rodzin, np. tych z ul. Wieśniaczej na Strachocinie, takie wydatki przekraczają możliwości finansowe. - To jedna z ostatnich nieodremontowanych ulic na osiedlu. Jest fatalna. Proponujemy mieszkańcom, by negocjowali np. obniżenie swojego wkładu - opowiada Renata Piwko-Wolny z rady osiedla Swojczyce-Strachocin-Wojnów.
W wyjątkowych sytuacjach (np. gdy koszty są wysokie) urzędnicy mogą się zgodzić na zmniejszenie wkładu. I co istotne, wcale nie wszyscy muszą dołożyć się do budowy. - Warunkiem jest 10 proc. wartości drogi. Ale czy wpłacą tę część wszyscy, czy złożą się tylko niektórzy, nie ma dla nas znaczenia - przyznaje Joanna Niemiec.
- Tak było u nas na ul. Włościańskiej. Część lokatorów z bólem, ale zapłaciła za tych, którzy się nie dołożyli - opowiada Renata Piwko-Wolny. - Ale oczywiście nie jest to sprawiedliwe rozwiązanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?