Dużo pewności siebie, czasem trochę bezczelności, siła przebicia, pomysłowość i równie często spryt. To kilka cech, które pozwalają na długowieczność w samorządzie. Ale i te same cechy mogą zgubić. Dlatego, jak dodają złośliwi, w trakcie kadencji warto obsadzić "swoimi" ludźmi wszystkie możliwe spółki. Wtedy ci, z wdzięczności, nie dadzą przegrać wyborów, choćby w swoim interesie. Ale i to nie zawsze się sprawdza. Bo, jak mówi nieoficjalnie jeden z szefów dolnośląskiej gminy, w polityce nikomu nie można ufać do końca, bo to może zgubić.
- A jak umiesz liczyć, to licz na siebie, choć pozory trzeba sprawiać takie, że wszystkich dookoła kochasz i chcesz im pomóc - mówi.
A ostatnie wybory okazały się rewolucyjne, jeżeli chodzi o gminy, w których od nastu lat rządzili ci sami. Choć byli niemal pewni wygranej, wyborcy dali im pstryczka w nos. Jednych całkiem odsunęli od władzy, innym zafundowali dogrywkę i nie wszyscy wyszli z niej z tarczą.
Dotąd rekordzistą w piastowaniu stanowiska wójta gminy był Andrzej Chmielewski z Czarnego Boru. Niewielką gminą w powiecie wałbrzyskim rządził od dwudziestu lat. Znają go chyba wszyscy, zwłaszcza że Chmielewski od ludzi nie stroni. Można go spotkać niemal na każdym koncercie w filharmonii, spektaklu w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Tym bardziej szokiem dla wielu było, że ostatnie wybory przegrał. Teraz wybiera się na emeryturę. Akurat w tym roku skończył 65 lat. Jeszcze niedawno sam przyznawał, że rządzi się coraz trudniej.
- Najłatwiejsza była pierwsza kadencja. Panował pełen entuzjazm, wszyscy chcieli coś zrobić. Najważniejsza była dyskusja, a nie ciągła walka - wspominał. I narzekał, że dziś samorządowcy, zwłaszcza w małych miejscowościach, czują się jak w akwarium, z którego przez szybę widać wielki świat, ale nie da się do niego sięgnąć.
- Wiadomo: biurokracja, papiery, urzędnicy z Warszawy - oceniał.
Wielu mieszkańców nie może się przyzwyczaić do nowej sytuacji, bo dla nich Chmielewski równa się Czarny Bór i odwrotnie. Inni natomiast twierdzą, że podmuch świeżości był już w gminie potrzebny.
Murem za swoim wójtem przy urnie do głosowania stanęli mieszkańcy Zawoni pod Trzebnicą. Andrzej Faraniec, wójt miejscowości, będzie rządził kolejne cztery lata. Wygrał wybory w pierwszej turze, zdobywając poparcie ponad 80 procent wyborców. Ani Faraniec, ani Chmielewski nie należą do żadnej partii. - Choć przez tych 20 lat wiele razy politycy do mnie dzwonili, na przykład namawiając na start w wyborach do Sejmu - mówi Faraniec. Chmielewski dodaje: - Ja takie propozycje zawsze kwituję krótko: wójt ma pracować dla ludzi, a nie dla partii.
Jacek Majewski, politolog, przyznaje jednak, że w wielu miejscowościach wygrywają ci, którzy już wcześniej rządzili.
- Często po prostu wybieramy znane zło, ale zdarza się oczywiście, że dotychczasowy wójt świetnie się sprawdza na swoim stanowisku - mówi. Jak dodaje, jak nawet sukcesów wielkich nie odnosi, to jeżeli niczym poważnym się nie splamił, to to już wielu mieszkańcom wystarczy, by na niego znów zagłosować.
- W małych miejscowościach ma też znaczenie to, jakim człowiekiem wójt albo burmistrz jest prywatnie. To jest ważne w tych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają. Jak na fotel startuje tzw. swój chłop, to ma większe szanse - dodaje Majewski.
I dlatego wielu długodystansowców na stanowiskach zostało. Tak jak inny rekordzista - Zbigniew Łopusiewicz, który jest burmistrzem Stronia Śląskiego nieprzerwanie od 1994 roku. Doskonale pamięta swoje początki.
- Zaczynałem, gdy budżet gminy wynosił 5 mln zł. Niewiele wówczas można było zrobić. Teraz to 30 mln zł i możliwości są zupełnie inne - podkreśla. Dodaje też, że czuje się gospodarzem gminy do tego stopnia, że przez tych kilkanaście lat nigdy nie miał wątpliwości, czy startować w kolejnych wyborach samorządowych.
- Nigdy nie kusiły mnie funkcje w powiecie, województwie, nigdy nie myślałem też o starcie w wyborach parlamentarnych. Tu na miejscu jest jeszcze tyle do zrobienia. Chciałbym dokończyć to, co zacząłem - podkreśla Łopusiewicz.
A zrobił w Stroniu naprawdę bardzo wiele. Miasteczko żyjące z huty szkła kryształowego, kopalni marmurów i gospodarki leśnej w ciągu kilku lat zamieniło się w atrakcyjny ośrodek turystyczny i sportowy. Likwidowane były miejsca pracy, ale zaraz powstawały nowe. Turystyka to dzisiaj główny kierunek rozwoju gminy, a mieszkańcy doceniają pracę swojego burmistrza, wybierając go zdecydowaną większością głosów na kolejną kadencję. Choć, jak przyznają niektórzy, charakter ma niełatwy: bezkompromisowy, stanowczy.
Łopusiewicz nie ukrywa, że momentów trudnych w pracy było do tej pory bardzo wiele. Choćby powódź w 1997 roku, która wyrządziła mnóstwo zniszczeń.
- Dziś wyraźnie odczuwamy zastój w sprzedaży nieruchomości, co blokuje nam plany inwestycyjne i możliwość ubiegania się o dotacje unijne. Mam jednak nadzieję, że dobra passa wróci - podkreśla. Zapowiada jednak, że jest to jego ostatnia kadencja, po której będzie mógł odejść na emeryturę. Podkreśla też, że swój sukces w dużym stopniu zawdzięcza rodzinie.
- Wybaczała mi nieobecność w ważnych dla nas momentach, ale też była wyrozumiała, gdy przynosiłem problemy z pracy do domu. Zawsze jednak mogłem liczyć na wsparcie najbliższych - zaznacza burmistrz Łopusiewicz. Dodaje też, że rodzina bardzo pomaga mu w służbowych obowiązkach. Zwłaszcza wnuczka Wiktoria, która przynosi mu informacje o zniszczonych ławkach, dziurach w chodniku czy innych ważnych sprawach w mieście.
Natomiast Andrzej Laszkiewicz, burmistrz Mieroszowa, uważa, że bycie fair wobec ludzi to najlepszy sposób na to, żeby chcieli znów zaufać. Będzie rządził trzecią kadencję.
- Prostym sposobem na długowieczność w samorządzie jest to, że staram się przede wszystkim przedstawiać realny program - mówi Laszkiewicz. Twierdzi, że nie lubi dwulicowości. Zawsze mówi ludziom prawdę, nawet jeśli jest brutalna i trudna.
- Kiedy po prostu wiem, że czegoś nie da się zrobić, to mówię to wprost. Myślę, że to jest wymowne i ludzie to cenią - wyjaśnia.
Współpraca: WEN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?