Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcesz cukierka, idź do Gierka...

Tomasz Targański
Jedna z wizyt gospodarskich Edwarda Gierka
Jedna z wizyt gospodarskich Edwarda Gierka Tadeusz Szwed
Maluch, coca-cola, peweksy czy własne M3. To wszystko staje przed oczami, kiedy myślimy o latach 70. Za parę dni obchodzić będziemy 40. rocznicę wspominanej z nostalgią dekady Edwarda Gierka. Wciąż zapominamy, że wszystko skończyło się jak zwykle, a zaciągnięte wówczas długi spłacamy do dzisiaj - pisze Tomasz Targański

W latach 70. żartowano, że są trzy drogi do socjalizmu: droga benzyna, droga wędlina i drogi towarzysz Gierek. Kiedy w styczniu 1971 roku I sekretarz zapytał robotników w stoczni w Gdańsku "Pomożecie?", odpowiedziało mu chóralne "Pomożemy!". W ten symboliczny sposób rozpoczął się najbardziej kolorowy, ale i złudny zarazem okres w PRL.

Po kilkunastu latach szarej i siermiężnej gomułkowszczyzny stanowisko I sekretarza objął człowiek, który sprawiał dobre wrażenie. W miejsce przywódcy, który tłumaczył, że wprawdzie cebula zdrożała, ale potaniały parowozy, pojawił się człowiek umiejący rozmawiać, mówiący normalnym, ludzkim językiem.

- Od Gomułki tak naprawdę odróżniało go to, że miał podejście do ludzi, potrafił z nimi rozmawiać. Osobiście gasił różne protesty. Pod tym względem był odważny - mówi prof. Grzegorz Strauchold, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Dekada Gierka (rozpoczęta w grudniu 1970 roku, a zakończona latem 1980 roku) to czas Maryli Rodowicz, Anny Jantar, Urszuli Sipińskiej i Krzysztofa Krawczyka. W telewizji wyemitowano "Janosika", "Czterdziestolatka", "Podróż za jeden uśmiech", z zachodnich produkcji "Kojaka". Pojawił się magazyn komiksowy "Relax" oraz seria "Ewa wzywa 07". Polacy przesiedli się z syrenek do nowego przeboju motoryzacji - fiata 126p. Produkcja słynnego "malucha" rozpoczęła się 6 czerwca 1973 roku w fabryce w Bielsku-Białej. Reklamowany jako samochód dla przeciętnej polskiej rodziny, nazywany był przez niektórych żartobliwie "volkswa-gierek".

Dzieci dostały chińskie piórniki i kostki Rubika. Rozkwitły bary mleczne. Półki sklepowe zapełniły się nieznanymi dotąd towarami i ten, kto miał szczęście, mógł przynieść do domu banany czy herbatę Earl Grey. Młodzież bawiła się na popularnych wtedy dancingach. Na festiwalu w Sopocie Lucjan Kydryński zapowiadał występy Boney M czy Heleny Vondráčkovej , a wszyscy bawili się do piosenek śpiewanych przez Irenę Santor. Dziewczyny zakładały bufiaste bluzki, spódnice bananówki i buty na koturnach, chłopcy zaś - dzwony i koszule ze stójką.

- Zrobiło się bardziej kolorowo, w sklepach było więcej towarów. Rodzice kupili mi magnetofon kasetowy marki Thomson, głośnik miał dwa waty mocy, ale wówczas to był szczyt techniki - wspomina prof. Strauchold.

Kioski Towarowe Pekao przekształciły się w Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego Pewex, które przez długie lata uosabiało wszystko to, co najlepsze, bo zachodnie. Marzeniem nastolatków były wówczas oryginalne dżinsy Wranglera. Choćby za sprawą peweksów miejsce rubla transferowego zajęły prawdziwe dolary. W 1972 r. Polska kupiła licencję na produkcję coca-coli. Jest to gest otwarcia na Zachód - gospodarczego, ale i kulturalnego. Coca-cola przestaje być symbolem "zachodniej zgnilizny", a staje się artykułem dostępnym przeciętnemu Polakowi, już nie za bony towarowe czy dolary, ale za złotówki.
Podczas dekady Gierka Polacy mieli poczucie, że dołączają do najbardziej zaawansowanych technologicznie państw, choćby za sprawą Mirosława Herma-szewskiego, który na pokładzie radzieckiego statku Sojuz 30 jako pierwszy Polak został wysłany w kosmos.

Pod względem sportowym również mogliśmy poczuć się częścią światowej czołówki. Podczas igrzysk w Montrealu drużyna Huberta Wagnera nie miała sobie równych, a w wielkim finale nasi siatkarze odesłali z kwitkiem reprezentantów Związku Radzieckiego. W lekkiej atletyce królują Irena Szewińska, Jacek Wszoła i Władysław Komar. Rekordy popularności bije kolarski Wyścig Pokoju. Zgromadzone na trasie tłumy oklaskują dominujących wówczas Ryszarda Szurkowskiego i Stanisława Szozdę. Ulice wszystkich miast w kraju pustoszały, kiedy o medal na mistrzostwach świata w 1974 roku walczyły Orły Górskiego. Deyna, Lubański, Szarmach i Lato z łatwością ogrywali Włochów czy Brazylijczyków. W sportach zimowych także nie było gorzej. Wojciech Fortuna zdobywa złoto na igrzyskach w Sapporo. Wanda Rutkiewicz staje na szczycie Mount Everestu.

Życie kulturalne w kraju kwitło, a Wrocław był wówczas oknem na Zachód. Skrzydła rozwinęły teatry Henryka Tomaszewskiego i Jerzego Grotowskiego. Pojawił się Międzynarodowy Festiwal Teatrów Awangardy. Ogólnopolską renomę zyskał teatr Kalambur. Zaczęli przyjeżdżać artyści, nie jak dotychczas, z Bułgarii czy Czechosłowacji, ale nawet z Brazylii czy Japonii. Powiało świeżością.

- Życie artystyczne koncentrowało się wokół Klubu Związków Twórczych i Klubu Dziennikarza. Tam gromadzili się malarze, pisarze, poeci i wariaci. Tam zawsze znalazł się jakiś sponsor, który mógł postawić śmietanę albo sok. Można było tam spotkać Jerzego Grotowskiego, przychodzili chłopcy z Pantomimy czy Teatru Polskiego. To było bardzo zintegrowane środowisko - wspomina Stanisław Szelc z kabaretu Elita.

W latach 70. władza szerzej uchyliła drzwi na Zachód.

- Gierek uruchomił ruch bezwizowy z krajami obozu socjalistycznego, i tak np. można było wyjechać do NRD na dowód osobisty. Chętniej wydawano paszporty, w związku z tym Polacy mogli podróżować po Europie - tłumaczy prof. Strauchold.

Podczas gdy obywatele wyjeżdżali na wakacje, artyści jeździli na gościnne występy do USA czy Kanady. System ciągle jednak nie dawał zapominać o swoich absurdach. Na własnej skórze przekonał się o tym wrocławski kabaret Elita, któremu zaproponowano występy w USA. Artyści przygotowywali się do wyjazdu, jednak ich plany spełzły na niczym. Okazało się bowiem, że jedni dostali wizę amerykańską, ale nie przyznano im paszportu, drudzy zaś dostali paszport, ale wiz już nie!
Środowisko artystyczne mogło odetchnąć również dlatego, że zelżał uścisk cenzury. Podczas gdy w czasach Władysława Gomułki niedopuszczalna była żadna forma krytyki skierowana w kierownictwo partii czy sojusz polsko-radziecki, to w latach 70. artyści mogli sobie pozwolić na więcej. To przecież wówczas Stanisław Bareja wyreżyserował komedie ośmieszające system, jak: "Poszukiwany, poszukiwana", "Brunet wieczorową porą" czy "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". Powstały sławne na cały kraj kabarety: warszawski Pod Egidą czy poznański Tey.

- Pamiętam, że w owym czasie wraz ze swoim przyjacielem Leszkiem Ignaszewskim napisaliśmy sztukę "Znalezione w lesie pod Radomiem" i tego w latach 60. nie mogliśmy wystawić, ponieważ ktoś przypuszczał, że jedna z naszych postaci to sam towarzysz Gomułka. Była to oczywiście bzdura. Dopiero po dojściu do władzy Gierka mogliśmy ją pokazać - mówi Szelc.

W latach 70. za sprawą Gierka zmienił się także styl sprawowania władzy. Z urzędów zniknęły portrety Władysława Gomułki, a Gierek zakazał wieszać własne. Zelżał kult jednostki. Zgodnie z ówczesnymi wytycznymi, partia wyznaczała cele, a rząd rządził. Wiadomości w telewizji i prasie również się zmieniły. Nie zaczynały się już od sakramentalnego "Kolejny wielki sukces nauki radzieckiej: w Kijowie 15-latek został docentem".

Pod hasłem "Władza bliżej ludzi" przeprowadzono reformę administracji państwowej i utworzono 49 województw. Naczelny slogan epoki: "Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej".

Podniesieniem stopy życiowej Gierek chciał uspokoić nastroje po masakrze robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Dlatego postanowiono rozkręcić konsumpcję, a partyjny aparat przekupić pieniędzmi na lokalne inwestycje. Celem była industrializacja i cywilizacyjny skok, czyli doganianie krajów Zachodu.

Na Dolnym Śląsku zaś zwrócono szczególną uwagę na zagłębie miedziowe. - Zbudowano wtedy kopalnię Lubin, kopalnię Polkowice, a kopalnię Rudna, która była najnowocześniejszym obiektem tego typu w kraju, zbudowano w rekordowym tempie czterech lat. Przy budowie tego kompleksu pracę znalazło ok. 15 tys. robotników - mówi Janusz Owczarek, w latach 70. wojewoda legnicki i wrocławski.

Za pożyczone na Zachodzie pieniądze uruchomiono także drogę szybkiego ruchu z Katowic do Warszawy, czyli popularną "gierkówkę", magistralę kolejową Katowice - Gdańsk, wybudowano hutę Katowice. Pomimo "konfliktów i napięć wzniecanych przez imperializm", realizowano sztandarowe inwestycje, jak Dworzec Centralny PKP czy Trasę Łazienkowską w Warszawie. W całym kraju ruszyło budownictwo mieszkaniowe i zaprzestano wreszcie projektowania mieszkań ze "ślepą kuchnią", które były zmorą lat 60. Zaczęto wznosić bloki z wielkiej płyty, a każdy Polak marzył o swoim "M".
Do anegdoty przeszły "gospodarskie wizyty" Gierka. Telewizja pokazywała I sekretarza w najróżniejszych sytuacjach. Kiedy w świetnie skrojonym garniturze rozmawia z kombajnistą, pytając: "Jak tam? Obrodziło?". Ten odpowiada, że obrodziło. "I co? Zbieracie?". "Ano, zbieram?". "No to brawo, zbierajcie!". Albo I sekretarz na warszawskim osiedlu Ursynów martwi się o "zaległości w terminach", po czym stwierdza, że "trzeba będzie zrewidować wielkość mieszkań i iść w górę z metrażem". Dziś nazwalibyśmy to politycznym PR-em. Jednak dzięki takim wizytom Gierek jawił się społeczeństwu jako socjalistyczny menedżer, a nie twardogłowy doktryner.

- Podczas wizyt kierownictwa w terenie zawsze musiało być spotkanie z załogą. Gierek bardzo na to nalegał. Jako były pracownik kopalni łatwo nawiązywał kontakty z pracownikami - tłumaczy Janusz Owczarek.

Jednak życie na kredyt szybko przyniosło zgubne skutki, a władza zdawała sobie sprawę, że bańka mydlana niedługo pęknie. Podjęta w czerwcu 1976 próba przeprowadzenia generalnej podwyżki cen wywołała gwałtowne protesty zakończone wystąpieniami robotników w Radomiu i Ursusie. Towarzysze uciekali się więc do różnych wybiegów, aby przeprowadzać podwyżki w sposób pokątny. Ceny niektórych towarów podnoszono więc bez oficjalnego komunikatu, wprowadzono tzw. ceny komercyjne, rozwijając "eksport wewnętrzny". Uciekano się także do metody polegającej na zmianie nazwy towaru, a wraz z nią ceny, tak że np. "wbijak" kosztował więcej niż zwykły młotek, a "podłóżkowiec płaski" więcej niż nocnik, mimo iż poza nazwą i ceną wymienione przedmioty niczym się nie różniły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Chcesz cukierka, idź do Gierka... - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska