LaceDarius Dunn z AZS-u Koszalin, bo to on wbił sztylet w serca wrocławskich kibiców, zdobył w niedzielę 40 punktów, z czego aż 20 w ostatniej kwarcie. Wojskowi przegrali 72:85 i mogą już planować urlopy. Akademicy zaś studiują pilnie grę PGE Turowa Zgorzelec, z którym zmierzą się w ćwierćfinale play-off.
Dunn to naprawdę dobry strzelec, który w przeszłości swoje umiejętności udowadniał m.in. w Benfice Lizbona i izraelskim Bnei Hasharon. Gdy studiował w swoim kraju, został aresztowany za napaść na swoją dziewczynę. Ofiara nie złożyła jednak oskarżenia i wszystko rozeszło się po kościach. Tyle ciekawostek. Na parkiecie Dunn był w niedzielę kimś, kogo zabrakło Śląskowi. Liderem i gwiazdą.
- Mówi się, że aby wygrać mecz, trzeba mieć drużynę. Ale żeby osiągać większe sukcesy, to potrzeba i drużyny, i gwiazd. Takie mecze, jak ten nasz z AZS-em, stanowią wyzwania dla liderów swoich zespołów. To oni w trudnych momentach powinni pociągnąć drużynę i prowadzić ją do zwycięstwa. Dunn był kimś takim, zagrał fantastycznie - opowiadał trener WKS-u Jerzy Chudeusz po meczu z AZS-em.
W Śląsku kimś takim, jak Dunn starał się być Dominique Johnson. W pierwszej połowie był praktycznie nieomylny i w pojedynkę skasował kilkunastopunktową stratę do koszali-nian. Uzbierał w tym fragmencie gry 17 punktów, ale po zmienie stron dołożył tylko trzy.
Brak lidera to nie był był jedyny mankament Śląska w tym najważniejszym meczu sezonu. -Zagraliśmy katastrofalnie, zbyt nerwowo. Byliśmy totalnie pogubieni. Popełniliśmy wiele strat, z których wynikały zbiórki ofensywne AZS-u i ponawianie akcji - analizował szkoleniowiec.
Miał też Śląsk spore problemy z obroną strefową rywali. Głos znów ma trener Chudeusz: - Rozbijanie strefy polega na dużej cierpliwości w grze. Piłka musi "chodzić" od jednego do drugiego zawodnika, nie może być przetrzymywana. To jest jak "amen" w pacierzu.
Wszystkim ciężko było pogodzić się z porażką, dlatego tym bardziej warto podkreślić słowa Adriana Mroczka-Truskowskie-go. - Chcę pogratulować swoim kolegom za walkę, bo graliśmy bardzo ambitnie. Niestety to jednak rywalom z Koszalina udało się wygrać. Przepraszam, nie udało się, oni to zwycięstwo wywalczyli - stwierdził niepocieszony "Mroko". Klasa.
Z wolna można już rozliczać wrocławskich koszykarzy i snuć plany na przyszłość. To był trudny i pełen perturbacji sezon. Kibice będą go pamiętać choćby przez pryzmat ciągłych testów i przymierzania do składu kolejnych zawodników. Każdy był "reklamowany" jako wielkie wzmocnienie, po czym wcześniej czy później pakował walizki i opuszczał Wrocław.
Eksperymentowano także z trenerem. Zatrudnienie mało doświadczonego Serba Milivoje Lazicia było wielką loterią. Śląsk na niej przegrał, a zebrać do kupy nieuporządkowany zespół starał się Jerzy Chudeusz. Pierwszej szóstki nie udało się osiągnąć, zabrakło dwóch zwycięstw. Gdyby nie wpadka w Kołobrzegu i porażka u siebie z Rosą Radom po dwóch dogrywkach...
Plany wrocławian krzyżowały także kontuzje. Największa strata to niewątpliwie Danny Gibson, który miał olbrzymi i pozytywny wpływ na poczynania Śląska. By odciążyć Roberta Skibniewskiego, w trybie pilnym sprowadzono Tomasza Ochoń-kę. Mimo tych trudności, WKS dobrze radził sobie w dolnej szóstce i był na najlepszej drodze do play-offów. Przed świętami Wiekiej Nocy przytrafiła się jednak przykra wpadka z Polphar-mą. No, a mecz z AZS-em mamy świeżo w pamięci.
Co dalej? Pożyjemy, zobaczymy. Najpierw trzeba zebrać pieniążki i przejść proces weryfikacyjny PLK.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?