Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka to łatwizna, prawdziwe problemy czekają na piłkarzy po zakończeniu kariery

Agata Grzelińska
fot. Polskapresse
Jeden pracuje w składzie węgla, drugi jest właścicielem zakładu kominiarskiego. Inny ma firmę eventową i pensjonat nad morzem, a kolejny otworzył butik z ekskluzywnymi ubraniami. Życie piłkarza po zakończeniu kariery nie musi być nudne. Liczy się pomysł i dobrze zainwestowane, zarobione w trakcie kariery, pieniądze. Choć są też tacy, którzy w czasie gry bardziej niż o przyszłości myśleli o zabawie.

Przytoczone na początku przykłady to jedne z zajęć kolejno Grzegorza Piechny, Mariusza Śrutwy (w ich przypadku to biznesy rodzinne), Tomasza Iwana (dziś jest też dyrektorem sportowym reprezentacji Polski) i Macieja Żurawskiego. To tylko garstka, ale byli piłkarze biorą się do wszelkich możliwych działań, zakładając firmy, zostając biznesmenami. Niekiedy to mydło i powidło. Najczęściej zostają jednak dyrektorami sportowymi, menedżerami, trenerami, skautami, zakładają szkółki piłkarskie lub komentują futbolowe wydarzenia.

Skąd te wszystkie pomysły? Coś ze sobą trzeba zrobić. Tym bardziej że zawodnik, który przestaje grać w piłkę, musi poradzić sobie z wieloma nowymi rzeczami. Jeśli grał w poprawnie funkcjonującym zespole, to jego życie przestaje być poukładane przez klub. Nie ma już reżimu treningowego, nikt nie podtyka wszystkiego pod nos. Nie ma atmosfery meczowej, brakuje też adrenaliny.

- Rację mają byli piłkarze i trenerzy, którzy mówią, że granie zawodowo w piłkę nożną to najlepsza praca, jaką można sobie wymarzyć. Gdyby nie problemy ze zdrowiem, to dalej bym biegał po boisku. Patrząc na to z perspektywy, to jeszcze bardziej jestem o tym przekonany - tłumaczy Aleksandar Vuković, były piłkarz m.in. Legii Warszawa, który karierę zakończył rok temu, będąc graczem Korony Kielce.

- Najtrudniej jest chyba przyznać się przed sobą, że się odstaje. Piłkarz przez całą karierę hoduje pewną dozę ambicji i nie chce przegrywać z życiem piłkarskim. Czasem więc ta ambicja, która przez tyle lat nam przyświecała, gubi nas. Zwłaszcza jeśli nie mamy jakiegoś pomysłu, czym się zajmiemy po karierze. Wtedy tworzy się gonitwa z samym sobą i zaślepienie, że jednak da się radę. To nieprawda. Prowadzi to do tego, że niektórzy piłkarze męczą publiczność swoją obecnością - uważa Marcin Żewłakow, były reprezentant Polski i napastnik m.in. Polonii Warszawa, Excelsioru Mouscron i APOEL-u Nikozja, z którym grał w Lidze Mistrzów.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

On i jego brat bliźniak Michał przejście na piłkarską emeryturę mieli płynne. Pierwszy, nim zakończył karierę piłkarską, zaczął komentować mecze w telewizji. Drugi natomiast ledwo co opuścił szatnię, a już zajął gabinet dyrektora ds. skautingu w warszawskiej Legii. Rekordzista pod względem meczów w kadrze Polski (102 występy) po wielu latach gry za granicą, m.in. w Anderlechcie i Olympiakosie Pireus, wrócił do rodzinnej stolicy. Podpisał kontrakt z Legią. Grał w niej dwa lata. Dwa razy zdobył Puchar Polski, a na zakończenie kariery został mistrzem Polski. Jedyny tytuł, którego brakowało mu z realnych celów.
W trakcie drugiego sezonu, gdy prezesem Legii został Bogusław Leśnodorski, obrońca dostał propozycję, by ze względu na swoją bogatą karierę i doświadczenie stworzyć w klubie siatkę skautingu. Pomagają mu inni byli piłkarze, między innymi Wojciech Kowalewski i Tomasz Kiełbowicz. Wśród współpracowników jest też jego brat.

- Praca skauta wynikła spontanicznie. Michał potrzebował kogoś, do kogo ma pełne zaufanie i kogoś, kogo postrzeganie futbolu jest mu w miarę bliskie. Nie ukrywam, że ta rola, jak i bycie komentatorem sprawiają mi ogromną przyjemność. Wciąż mogę się poruszać w tym, co było główną treścią mojego życia, tyle że z innej perspektywy. W moim wieku bardziej wygodnej - opowiada 38-letni Marcin, który do Polski wrócił w 2010 r. Grał w GKS Bełchatów, a karierę zakończył trzy lata później w Koronie Kielce.

Podjęta decyzja na początku nowej drogi nie oznacza zamknięcia się na inne dziedziny.

- Można być menedżerem, trenerem, skautem, czy jeśli dobrze wykorzystało się swoją karierę, zająć się czymś innym. Każda dziedzina ma jednak swoje tajniki, które trzeba poznawać. Czasem może się wydawać, że robi się trzy kroki wstecz, ale i tak warto. Obcowanie z taką czy inną grupą ludzi ukierunkowuje nas, wyostrza nasze apetyty i daje szanse, że w pewnym momencie coś w nas wykiełkuje. I niewykluczone, że skieruje na inne zajęcie - wyjaśnia Żewłakow, który jeszcze w trakcie gry w piłkę (gdy już wrócił do Polski) zaczął komentować mecze.

Nie ma jednak reguły, kiedy piłkarze zaczynają myśleć o tym, co będą robić po zakończeniu kariery.

- Zacząłem się nad tym zastanawiać, gdy będąc na środku boiska wydawało mi się, że bramka stoi dalej niż zwykle, a piłka nie słucha mnie tak, jak w kwiecie kariery. Choć oczywiście już wcześniej starałem się zachować czujność i w krajach, w których grałem, uczyłem się języków, nawiązywałem kontakty, które w przyszłości mogłyby mi pomóc - stwierdza Żewłakow.
- W podświadomości chyba od zawsze o tym myślałem. A już na pewno jak skończyłem 30 lat. Wtedy w głowie każdego piłkarza powinna zaświecić się lampka, że w piłkę nie gra się wiecznie. Dla mnie od zawsze najważniejsze było, żeby jako piłkarz jak najlepiej wykorzystać czas, by zgromadzić wiedzę i kapitał na "emeryturę". Miewam różne myśli, ale uważam, że to mi się udało - zapewnia Vuković, obecnie trener w sztabie szkoleniowym Korony.

Jednym z tych, którzy dosyć wcześnie zaczęli myśleć o przyszłości, jest Cezary Kucharski. Obecnie najsłynniejszy polski agent piłkarski. Głównie dlatego, że od lat prowadzi interesy Roberta Lewandowskiego, od nowego sezonu piłkarza najlepszego obecnie klubu w Europie, Bayernu Monachium.

Kucharski aż tak udanej kariery jak jego klient nie miał. Jako napastnik lub pomocnik grał m.in. w Siarce Tarnobrzeg, Legii i Sportingu Gijon. Największe sukcesy odnosił ze stołecznym zespołem. Wystąpił z nim w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, dwukrotnie został mistrzem Polski, zdobył też Puchar Polski i Ligi. W reprezentacji zagrał 17 meczów. Był nie tylko wyróżniającym się piłkarzem, ale uchodził też za kogoś, kto ma smykałkę do interesów. Inwestował, głównie w nieruchomości (w Warszawie ma ponad 20 mieszkań pod wynajem). Po zakończeniu kariery, w 2006 r. został agentem piłkarskim. Oprócz interesów Lewandowskiego czuwa nad karierami jeszcze kilkunastu graczy, głównie Legii. Jest menedżerem między innymi reprezentanta Polski i pomocnika Stade Reims Grzegorza Krychowiaka, a także członkiem Platformy Obywatelskiej, a od 2011 roku posłem.

Podejmowanie decyzji nie zawsze jest łatwe. Vuković po zakończeniu kariery mówił, że zostanie agentem i miał współpracować z Kucharskim. Po kilku dniach zmienił zdanie. Został jednym z asystentów Jose Rojo Martina w Koronie.

- Łatwiej było mi podjąć decyzję o zakończeniu kariery niż o tym, co będę robić dalej. Miałem kilka pomysłów, wydawało mi się, że praca trochę z boku nie będzie zła. Ale po kilku miesiącach uświadomiłem sobie, że chcę być jak najbliżej piłki. Bycie menedżerem tego nie zapewnia. Trener natomiast to dla mnie dużo ciekawsza praca - tłumaczy 34-letni Serb. - Mimo że od zakończenia kariery minął rok, to wciąż nie przyzwyczaiłem się do nowego życia. Myślałem nad wieloma zajęciami. Ale na dziś jestem zadowolony z podjętej decyzji, bo im bardziej się zagłębiam w pracę trenerską, tym bardziej mi się podoba. Czekam teraz na rozpoczęcie kursu w szkole PZPN w Białej Podlaskiej, zaufałem polskiej myśli szkoleniowej - dodał dwukrotny mistrz Polski z Legią.

Nie wszystkim jednak udaje się gładko przejść na emeryturę. Depresja, hazard, alkohol czy nieżyczliwi ludzie napotkani w trakcie kariery powodują, że początek nowego życia jest dramatem. Najczęściej dowiadujemy się o nich kilka lat po trwającej degrengoladzie.

- Trzeba być bardzo silnym człowiekiem zarówno psychicznie, jak i intelektualnie. Niestety, większość naszego środowiska nie jest przygotowane do życia bez piłki, narzuconych reguł i obowiązków. Nagle spotykamy się ze świadomością, że wszystko zależy od nas. Nie jest to proste. Druga sprawa, to godne pieniądze, jakie zarabiali piłkarze grający na przyzwoitym poziomie. Nagle znajdują się w sytuacji, gdzie nie ma tego dopływu. To nie dotyczy tylko piłkarzy, ale też innych zawodów - uważa Aleksandar Vuković.

Wydaje się, że takich przypadków jest jednak coraz mniej.

- Świadomość polskich piłkarzy się zmienia. Obserwuję, jak zachowują się gracze, którzy kończyli karierę, kiedy ja zaczynałem, i jak zachowują się zawodnicy w moim wieku. Piłka daje o wiele więcej możliwości niż kiedyś. Wystarczy się po nie schylić - twierdzi Marcin Żewłakow.

Coraz częściej piłkarze korzystają z pomocy psychologów czy z doradztwa, w co inwestować pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piłka to łatwizna, prawdziwe problemy czekają na piłkarzy po zakończeniu kariery - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska