Zakaz zatrzymywania stoi, ale samochody i tak parkują. – I po co to komu? – słyszmy od mieszkańców ulicy Oporowskiej. Zaparkowane przy ulicy samochody nie utrudniały ruchu, nie stwarzały także żadnego niebezpieczeństwa.
Pan Zenon od lat zostawiał swój samochód na ulicy. Teraz ma problem ze znalezieniem miejsca parkingowego. A przy ulicy zostawiać auta nie chce, boi się straży miejskiej. – To jest tak, od czasu do czasu samochód stawiam na zakazie, ale wtedy co chwilę wyglądam przez okno, czy straż miejska nie podjechała – mówi mieszkaniec ulicy Oporowskiej.
– Mieszkam tu krótko, bo zaledwie kilka lat, ale jak się tu wprowadzałem faktycznie zakazu nie było – potwierdza Artur Czajowski. – Samochody tak czy owak stoją na zakazie. Straży miejskiej nie widuję – dodaje wrocławianin.
Faktycznie, straż miejska interweniuje na ulicy Oporowskiej rzadko. – Mieliśmy może kilka interwencji. Nie pojawiamy się na tej ulicy często – potwierdzają strażnicy.
Spytaliśmy urzędników o to, kto i dlaczego postawił tam znak zakazu oraz dlaczego zniknął kilka miesięcy po ustawieniu, po czym z powrotem wrócił. Niestety nikt nie potrafił wyjaśnić dlaczego zapadła decyzja o ustawieniu zakazu i na czyj wniosek. Jedynie Ewa Mazur, z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta tłumaczyła, że taka organizacja ruchu funkcjonuje w tym miejscu od roku. Dowiedzieliśmy się także, że dwa znaki zakazu zniknęły, prawdopodobnie w wyniku kradzieży. – Znaki zostały odtworzone i ustawione ponownie – komentuje krótko Mazur.
Wrocławianie mają nadzieję, że znak zakazu zatrzymywania się w końcu zniknie. Według nich, nie poprawił on ani warunków jazdy na ulicy, ani bezpieczeństwa, ani komfortu mieszkańców. Dostarczył tylko kłopotów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?