Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polinka wciąż nie kursuje. A Politechnika negocjuje ze Szwajcarami i szuka winnego

Marcin Walków
Na Politechnice Wrocławskiej trwa dziś kolejna tura rozmów w sprawie naprawy Polinki - kolejki linowej nad Odrą. Uczelnia po raz kolejny próbuje porozumieć się w sprawie naprawy ze szwajcarsko-austriacką firmą Doppelmayr, która budowała kolejkę. Przypomnijmy, od 5 marca, kiedy wagonik zderzył się z koparką przewożoną na barce, Polinka jest unieruchomiona.

Po wypadku Politechnika Wrocławska deklarowała, że kolejka zacznie kursować z końcem marca. Tak się jednak nie stało. Nie wiadomo było, kto zapłaci za naprawę. Co więcej do dziś naprawa nawet się nie rozpoczęła.

- Polinka jest na gwarancji. Stoimy na stanowisku, że zgodnie z umową za wszystkie naprawy w tym czasie odpowiada firma Doppelmayr. Dlatego, choćbyśmy chcieli przyspieszyć sprawę i wykonać naprawę u kogoś innego na własny koszt, nie mamy takiej możliwości - tłumaczy Agnieszka Niczewska, rzeczniczka Politechniki Wrocławskiej.

Przyspieszenie nastąpiło po tym, jak w ubiegłym tygodniu Politechnika Wrocławska wysłała bezpośrednio do centrali firmy Doppelmayr pismo w tej sprawie (wcześniej rozmowy prowadzono z polskim przedstawicielstwem firmy). - Między innymi wezwaliśmy w nim do naprawy uszkodzonego wagonika. Przypomnieliśmy zapisy umowy o warunkach naprawy. Najlepiej by było, gdyby firma dostarczyła do Wrocławia nowy szkielet wagonika i przełożyła do niego sprawne wyposażenie z tego uszkodzonego. Koszt nie powinien przekroczyć 50 tys. euro - dodaje rzeczniczka uczelni.

Dziś przedstawiciele firmy i Politechniki Wrocławskiej rozmawiali na temat harmonogramu naprawy. Kiedy Polinka znów wyruszy w trasę? Rzeczniczka uczelni unika podawania konkretnej daty.

Również dziś na nabrzeżu Odry stanęły znaki ostrzegające o przeszkodzie nad wodą. Ich ustawienie miało być jednym z warunków ponownego uruchomienia kolejki.

Trwa postępowanie wyjaśniające przyczyny marcowego wypadku. Prowadzi je Urząd Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu. - Badamy, czy winę za wypadek ponosi kapitan. Przepisy żeglugowe mówią, że to kapitan jest odpowiedzialny za bezpieczne doprowadzenie statku z portu wypłynięcia do miejsca przeznaczenia - tłumaczy Jan Pyś, dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej.

Jeśli okaże się, że to kapitan spowodował wypadek, kosztami naprawy będzie można obciążyć ubezpieczyciela barki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska