Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Ludwiczuk: Od wuefisty do senatora

Sylwia Królikowska
To nie pierwsza afera z udziałm Romana Ludwiczuka
To nie pierwsza afera z udziałm Romana Ludwiczuka Dariusz Gdesz
Roman Ludwiczuk to czołowa postać wałbrzyskiej Platformy Obywatelskiej. Zawsze w pierwszym szeregu, spychający w cień pozostałych działaczy. Głośny, narzucający się, czasem bezczelny.

Dziś senator z ramienia Platformy Obywatelskiej sam usunął się w cień i przeprasza tych, którzy mogą czuć się dotknięci wstrząsającą rozmową. Ale ci, którzy znają Ludwiczuka, wiedzą, że nigdy nie przebierał w słowach, a dla awansu politycznego może zrobić wiele.

Roman Ludwiczuk ma 53 lata. Zanim został senatorem, był wiceprezydentem Wałbrzycha, wciąż jest prezesem Polskiego Związku Koszykówki.

To jeden z najbardziej znanych polityków w Wałbrzychu. Pewny siebie, a w każdym razie starający się sprawiać takie wrażenie. W polityce zaistniał w 2002 roku, kiedy został wiceprezydentem Wałbrzycha. Miał startować na stanowisko prezydenta z ramienia Platformy Obywatelskiej, ale nie miał wtedy wyższego wykształcenia. Dlatego włączył się w koalicję ugrupowań Obywatelskie Porozumienie Samorządowe, które wystawiło na fotel Piotra Kruczkowskiego, wtedy członka AWS. W 2002 roku wybory wygrali. Ludwiczuk rządził w mieście razem z Longinem Rosiakiem, z którym pełnili wówczas funkcje zastępców prezydenta Wałbrzycha i Piotrem Kruczkowskim, który wygrał wybory, pozbawiając władzy lewicę.

Wtedy dorobił się przezwiska Roman-komórkowiec, bo urząd musiał zapłacić potężny rachunek za telefon służbowy Ludwiczuka - około 20 tys. zł. Ale afera z telefonem szybko ucichła, a ambicje polityczne Ludwiczuka rosły. Absolwent technikum budowlanego i studium pomaturalnego ostro wziął się za naukę i zapisał na studia.

Dopiero niedawno dorobił się tytułu magistra. Skończył studia na Wydziale Zarządzania i Marketingu w wałbrzyskiej Wyższej Szkole Zarządzania i Przedsiębiorczości.

Wiedział, że na stanowisku zastępcy prezydenta nie zamierza kończyć kariery. I już w 2005 roku wystartował do Senatu. Z powodzeniem.

Podobnie w 2007, kiedy po raz drugi uzyskał mandat. Od zawsze interesował się też sportem. Do 2007 roku kierował nawet klubem koszykarskim Górnik Wałbrzych. Zrezygnował z tej funkcji, gdy został prezesem PZKosz. Jednak mówi się, że z tego fotela dalej rządził wałbrzyskim klubem. Był na prawie wszystkich meczach i zdarzało mu się z drugiego końca boiska pokazywać trenerowi, co powinien zrobić.

Zanim pochłonęła go polityka, w latach 80. pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w Jugowicach, niewielkiej miejscowości w powiecie wałbrzyskim. Wcześniej w firmie budowlanej. W 1986 roku otworzył własną - fabrykę okien. Ta, podobnie jak jej właściciel, również zasłynęła w całej Polsce.

Kręcona była w niej scena do filmu "Komornik" z Andrzejem Chyrą w roli głównej, kiedy przedsiębiorca przekazuje komornikowi łapówkę.

Znajomi Ludwiczuka przyznają, że trudno jednoznacznie określić jego charakter. Z jednej strony potrafi być grubiański i obcesowo traktować ludzi. Z drugiej strony - bardzo emocjonalny, angażujący się w pomoc innym i dbający o to, by informacja o tym, że kogoś wsparł nie przedostała się do mediów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Roman Ludwiczuk: Od wuefisty do senatora - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska