Zaczęło się od pobicia mężczyzny przy ul. Koziej na Maślicach. Następnego dnia na Świeradowskiej doszło do strzelaniny, a kilka dni później na Drukarskiej do bójki na noże i maczety.
Zdaniem jednego z uczestników, Tomasza N., była ona bardzo krótka. - Po mniej więcej minucie Rafał W. ps. Wolny wsiadł ranny w brzuch do samochodu ochrony Solid, by udać się do szpitala. W oddali usłyszałem też syreny policyjne - relacjonował.
Jak zaznaczył Tomasz N., "Wolny" był aktywny podczas bójki na ul. Drukarskiej, ale nie należał do żadnej grupy przestępczej. - Przesłuchujący mnie na początku policjanci kładli duży nacisk na to, bym używał sformułowania "grupa". Jednak była to grupa znajomych, a nie definicja z kodeksu karnego - twierdzi Tomasz N.
Podczas piątkowej rozprawy na sali panowała zaskakująco luźna atmosfera. Obrońcy kręcili się cały czas wśród oskarżonych. Prowadząca rozprawę sędzia gawędziła z nimi na osobiste tematy. Słowem, gdy-by nie obecność policjantów i antyterrorystów, nikt by nie pomyślał, że na ławie oskarżonych siedzą ludzie podejrzewani o to, że strzelali w biały dzień na ulicach i walczyli na maczety w centrum Wrocławia.
Piątkowa rozprawa nie była wolna od zakłóceń. Prowadząca sędzia Ewa Kałucka otrzymała informację o ewakuacji w związku z alarmem bombowym. - Informację dostaliśmy od jakiegoś mężczyzny telefonicznie koło godz. 9 - wyjaśnia Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji.
Jeśli celem było storpedowanie procesu, to nie został on osiągnięty. Rozprawę wznowiono po dwóch godzinach.
Współpr. (MAR)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?