Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna gangów we Wrocławiu. Sąd bada krwawy konflikt

Agata Wojciechowska
Oskarżeni przebywają w areszcie i są doprowadzani na salę rozpraw przez konwój policjantów i antyterrorystów
Oskarżeni przebywają w areszcie i są doprowadzani na salę rozpraw przez konwój policjantów i antyterrorystów fot. Tomasz Hołod
- Przyznaję się do udziału w bójce na ul. Drukarskiej, ale według mnie trwała ona może jedną minutę - mówił w piątek na rozprawie Tomasz N., jeden z oskarżonych w sprawie wojny gangów, która wybuchła we Wrocławiu w sierpniu 2012 roku. Na ławie oskarżonych zasiadło 22 mężczyzn, z których 17 należy zdaniem prokuratury do gangu handlującego sterydami i "opiekującego" się niektórymi wrocławskimi pubami i restauracjami. Latem 2012 roku miało dojść do starć pomiędzy dwiema konkurującymi ze sobą grupami: tą związaną z Adrianem S. ps. Adek i Rafałem W. ps. Wolny oraz ludźmi skupionymi wokół Piotra S. "Suchego".

Zaczęło się od pobicia mężczyzny przy ul. Koziej na Maślicach. Następnego dnia na Świeradowskiej doszło do strzelaniny, a kilka dni później na Drukarskiej do bójki na noże i maczety.

Zdaniem jednego z uczestników, Tomasza N., była ona bardzo krótka. - Po mniej więcej minucie Rafał W. ps. Wolny wsiadł ranny w brzuch do samochodu ochrony Solid, by udać się do szpitala. W oddali usłyszałem też syreny policyjne - relacjonował.
Jak zaznaczył Tomasz N., "Wolny" był aktywny podczas bójki na ul. Drukarskiej, ale nie należał do żadnej grupy przestępczej. - Przesłuchujący mnie na początku policjanci kładli duży nacisk na to, bym używał sformułowania "grupa". Jednak była to grupa znajomych, a nie definicja z kodeksu karnego - twierdzi Tomasz N.

Podczas piątkowej rozprawy na sali panowała zaskakująco luźna atmosfera. Obrońcy kręcili się cały czas wśród oskarżonych. Prowadząca rozprawę sędzia gawędziła z nimi na osobiste tematy. Słowem, gdy-by nie obecność policjantów i antyterrorystów, nikt by nie pomyślał, że na ławie oskarżonych siedzą ludzie podejrzewani o to, że strzelali w biały dzień na ulicach i walczyli na maczety w centrum Wrocławia.

Piątkowa rozprawa nie była wolna od zakłóceń. Prowadząca sędzia Ewa Kałucka otrzymała informację o ewakuacji w związku z alarmem bombowym. - Informację dostaliśmy od jakiegoś mężczyzny telefonicznie koło godz. 9 - wyjaśnia Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji.

Jeśli celem było storpedowanie procesu, to nie został on osiągnięty. Rozprawę wznowiono po dwóch godzinach.

Współpr. (MAR)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska