Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Marek Cieślak odchodzi z Wrocławia!

Wojciech Koerber
Marek Cieślak spędził we Wrocławiu 10 lat. W większości pięknych. Zdobył z WTS-em pięć medali Drużynowych Mistrzostw Polski (złoto, dwa srebra i dwa brązy). Tak, to była jego dekada
Marek Cieślak spędził we Wrocławiu 10 lat. W większości pięknych. Zdobył z WTS-em pięć medali Drużynowych Mistrzostw Polski (złoto, dwa srebra i dwa brązy). Tak, to była jego dekada Tomasz Hołod
Od kilku dni mieliśmy wrażenie, że po dekadzie spędzonej we Wrocławiu Marek Cieślak żegna się z wrocławskim klubem. Dziś to już nie wrażenie, a pewność.

Kiedy przed tygodniem prokurent żużlowego WTS-u Krystyna Kloc przyznała na naszych łamach, że szkoleniowiec pozostanie na swoim stanowisku - a w pracy z młodzieżą wspierał go będzie Henryk Jasek - zrazu pojawiło się Cieślakowe dementi. Że sprawa wcale nie jest jeszcze przesądzona. Dziś wydaje się, że przesądzona jest. W drugą stronę.

- To było jakiś czas temu, od tego momentu nie podejmowałam większej aktywności, by sfinalizować tę sprawę. Musimy się też liczyć z innymi rozwiązaniami, a alternatywę mamy. Zresztą, trener już pod koniec sezonu sygnalizował w mediach, że 10 lat w klubie wystarczy - mówiła nam wczoraj szefowa WTS-u.

By rozwiać wątpliwości, zbadaliśmy temat u źródła. - Cóż, już od dawna nosiłem się z myślą o zmianach i faktycznie głośno o tym mówiłem. Co tu dużo gadać, było to 10 lat w stresie, w nerwach, bo przecież taki jest sport. Tu przyjdzie ktoś nowy, a i ja znajdę gdzieś indziej nowe wyzwania - przekazał nam telefonicznie Cieślak. - Zawsze będę uważał, że WTS to mój drugi klub, bo pierwszym - nie da się ukryć - jest Włókniarz. Na Stadionie Olimpijskim spędziłem 1/4 mojego dorosłego życia, a to szmat czasu, gdyby spojrzeć wstecz. Były wzloty i upadki, ale przez te 10 lat siedmiokrotnie kończyliśmy ligę w czwórce. Miniony rok też nie był zły. Nie fantastyczny, ale niezły - dodał.

Od kilku lat klubem żelazną ręką rządzi Krystyna Kloc, lecz Cieślaka sprowadzał do Wrocławia jej życiowy partner Andrzej Rusko, czyli - nie zapominajmy - honorowy prezes WTS-u. No, a dziś mamy andrzejki. Będzie telefon od Cieślaka?

- Tak, zadzwonię. Bo mimo że odchodzę, jestem wdzięczny za współpracę z Krysią i Andrzejem. Na pewno czegoś się przy nich nauczyłem. Na pewno jest mi też smutno, lecz to przecież życie. Jedni do pracy przychodzą, inni odchodzą - nostalgicznie przyznał Narodowy.

Na pewno jest mi też smutno, lecz to przecież życie. Jedni do pracy przychodzą, inni odchodzą

To pismo czuliśmy nosem z kilku względów. Za wrocławskiej kadencji Cieślaka nie zdarzyło się jeszcze przecież, by o tej porze roku wciąż nie miał nowej umowy. Jeśli nie podpisanej, to przynajmniej wynegocjowanej. Tymczasem teraz, od 1 listopada, nie był już pracownikiem klubu. Nie mówił nam o planach drużyny, która z początkiem grudnia - a więc lada chwila - musi rozpocząć przygotowania kondycyjne.

Pytaliśmy, rzecz jasna, Cieślaka, dokąd zamierza odejść, lecz poza cichym "nie wiem" milczał jak grób. W to "nie wiem" wierzymy średnio, bo przecież trudno puszczać się jednej gałęzi, nim nie chwyci się porządnie drugiej. Nawet mając takie nazwisko. Trenera wciąż nie ma dream team z Bydgoszczy, lecz to przecież dream team I-ligowy. Za miedzą, w Toruniu, również cicho, lecz tam zawsze ugasi pożar Jan Ząbik. Wszystkie drogi prowadzą więc do Zielonej Góry, gdzie krzyżyk sam postawił na sobie Piotr Żyto. Jako że kandydował na radnego (mimo niezłego poparcia przepadł, bo przepadło jego ugrupowanie), przyznał się w oświadczeniu lustracyjnym, iż przynależał do SB. I ta przeszłość niszczy go teraz bardziej niż bronią wyniki (złoto i srebro DMP).
Jeśli zielonogórski trop jest słuszny, a na to wygląda, tylko patrzeć, aż konferencję prasową zwoła prezes Falubazu Robert Dowhan. Będzie mógł na niej ogłosić, że teraz przyszłość klubu widzi w różowych kolorach. Tak różowych, jak jego najsłynniejsza koszula. A wtedy tylko czekać na odpowiedź szefa Stali Gorzów, Władysława Komarnickiego. To tacy żużlowi Kargule i Pawlaki. Bardzo się kochają, tylko że inaczej. Jeden ma Golloba, a drugi będzie miał Cieślaka.

Uspokajamy tych, którzy próbują łączyć fakty i obawiają się, że w ślad za Cieślakiem pójdzie Maciej Janowski. Szkoleniowiec już dawno temu zapewnił nas, że takiego numeru nie zrobi. A wczoraj to potwierdził. Kto z kolei będzie machał batutą we Wrocławiu? Nie wiemy. Henryk Jasek miał się zająć młodzieżą, a czy okaże się teraz, że tej starszej również będzie doglądał? Do wzięcia są m.in. Grzegorz Dzikowski i Leon Kujawski, czyli gnieźnieński "Leoncio", o którym piszą Leon Zawodowiec. On często gasił tam pożary i swój fach zna.

Przypomnijmy, że nie tylko sprawa poszukiwań nowego szkoleniowca jest paląca. Na dziś bardziej parzy inna. Bo właśnie dziś mija termin na wyrównywanie finansowych zaszłości minionego sezonu. Kto tego nie zrobi i nie udowodni na papierze, nie otrzyma licencji na sezon 2011.

- Czyścimy właśnie wszystkie te sprawy i poradzimy sobie - uspokajała nas wczoraj Krystyna Kloc. Gdy chodzi o personalia, są jednak kłopoty. Podaliśmy przed tygodniem, że skład Betardu winien wyglądać tak: Kenneth Bjerre, Dennis Andersson, Piotr Świderski, Tomasz Jędrzejak, Niels K. Iversen, Maciej Janowski, Patryk Malitowski. Jedno nazwisko z tego zestawienia chyba właśnie wypadło. To Iversen, który rzekomo związał się z Caelum Stalą Gorzów, choć przystał też wcześniej na warunki WTS-u. Chyba zbyt długo zwlekano tu z parafowaniem umowy.

W związku z tym pojawił się m.in. temat Grzegorza Zengoty, o czym informowaliśmy wczoraj. - Spotkaliśmy się, obie strony wyrażają dużą chęć współpracy, ale to na razie wszystko - mówi sterniczka WTS-u. Kontrakt przedłużył z kolei Piotr Świderski, tyle że w szwedzkim Gislaved, gdzie ściga się ekipa Lwów (Lejonen). Czy to samo uczyni we Wrocławiu? - Z naszej strony przeciwwskazań nie ma, więc myślę, że tak. Tomasz Jędrzejak? Ostatnio się nie kontaktowaliśmy, lecz z tego co wiem, wszystkie nasze warunki zaakceptował - wyjaśniła K. Kloc.

Jestem wdzięczny za tę współpracę z Krysią i Andrzejem. Spędziłem tu 1/4 dorosłego życia

Tworzenie drużyny rodzi się w bólach, lecz dzieło z pewnością powstanie. Trudno jednak liczyć, że uda się jeszcze namówić do współpracy znaczące nazwiska. Można próbować z Fredrikiem Lindgrenem, lecz Szwed dał już chyba słowo w Tarnowie. Andreas Jonsson przeszedł natomiast z Bydgoszczy do silnej Zielonej Góry.

Wiele wskazuje na to, że za rok o tej porze mocarstw już nie będzie można tworzyć. Prezesi chcą bowiem, by od sezonu 2012 każdy zespół mógł mieć w ligowym składzie tylko jednego uczestnika cyklu Grand Prix. Działaczom się wydaje, że to ograniczenie kosztów, a i tak sami będą robić pod siebie i kusić wirtualną kasą. Stracą za to rozgrywki, bo będą stały na dużo niższym poziomie. Powtarzamy. Dziś na mecz ze Stalą Gorzów przyjdzie wielu fanów, można przecież zobaczyć zlot gwiazd z Gollobem i Pedersenem. Może też się zobaczy, jak lokalni ulubieńcy leją ten dream team. Na Gorzów z jedną gwiazdą przyjdzie pewnie mniej kibiców. Wszyscy na świecie walczą, by mieć ligę jak najsilniejszą, a u nas chcą mieć słabszą. Taki paradoks. Ku przestrodze podajemy angielski przykład, gdzie pozbyto się wielu gwiazd. Odszedł Nicki Pedersen, a za nim inni. Dziś liga umiera, do nowego sezonu nie zgłosiły się właśnie Coventry Bees (aktualny mistrz kraju, nie będzie obrońcy tytułu!) i Peterborough Panters (klub Kennetha Bjerre, 4. miejsce). Tego chcemy?
A Cieślaka jeszcze pożegnamy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska