Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MPK chciało pozwać do sądu twórców aplikacji Mam Kanara. Ale nie znalazło paragrafu

Weronika Skupin
Aplikacja Mam Kanara na smartfony pokazuje, w których autobusach i tramwajach mogą znajdować się kontrolerzy MPK. Miejski przewoźnik zagroził twórcom pozwem do sądu. Sprawa jednak przycichła, bo spółka nie znalazła przepisów, które zostały przez twórców aplikacji złamane.

Aplikację Mam Kanara stworzyli Łukasz Olszewski i Kuba Stanek. Jej idea jest taka, że użytkownicy programu jeżdżąc komunikacją miejską spotykają kontrolerów biletów i oznaczają ich na mapie. Dają tym samym sygnał innym pasażerom, gdzie można się spodziewać "kanara". Wrocław był pierwszym miastem, w którym aplikacja zaczęła działać. Powstała ona na tzw. hakatonie HackWro (impreza dla programistów), na którym powstają aplikacje w 24 godziny. Jury nie przyznało im nagrody, bo miało wątpliwości co do etycznych aspektów aplikacji. Rozpiska dyżurów kontrolerów MPK jest informacją poufną i znają ją tylko pracownicy spółki.

Zobacz koniecznie: Darmowa komunikacja we Wrocławiu? Jest taki pomysł

Aplikację można ściągać z platformy Google, gdzie jest bardzo popularna. Szybko zyskała zwolenników i w kilka miesięcy po uruchomieniu ma już ponad 10 tysięcy instalacji. Najpierw działała tylko we Wrocławiu, następnie m.in. w Gdańsku i Warszawie.

- Użytkownik może zgłosić obecność kontrolera biletów, jego lokalizację oraz „czas występowania“. Zgłoszenie rozprzestrzenia się po mapie zgodnie ze średnią prędkością transportu publicznego i ma określony „czas życia“. Każdy użytkownik wkraczający na teren działania kanara dostaje powiadomienie z zaznaczoną pozycją i polem działania kontrolera - tłumaczą twórcy aplikacji.

Zareagowało na to wrocławskie MPK, które zapowiedziało, że podejmie kroki prawne. Co dalej w tej kwestii? - Nie ma żadnego zwrotu w tej sprawie, nic nowego się nie wydarzyło - mówi Agnieszka Korzeniowska, rzecznik MPK we Wrocławiu.

MPK musiałoby znaleźć przepisy, które pozwoliłyby na pozwanie twórców aplikacji. Najwyraźniej spółka ich jednak nie znalazła. Informowanie o tym, że jest przeprowadzana kontrola, nie jest nielegalne. Jeśli wysiadając z tramwaju czy autobusu powiemy wsiadającym - uwaga "kanar", to zrobimy to samo co użytkownicy aplikacji.

Trudno będzie udowodnić, że przez aplikację MPK ponosi jakieś straty finansowe. Namawia raczej do uczciwości, bo jeśli ktoś jedzie na gapę i nie płaci za bilet, poinformowany o obecności "kanara" w pobliżu pewnie ten bilet skasuje. Choć oczywiście większy zysk MPK miałoby z mandatu - w tym sensie bardziej opłaca się wozić gapowiczów i ich łapać. Ale tego MPK oficjalnie nie może przyznać.

Olszewski i Stanek zainspirowali się Berlinem, w którym działa taka aplikacja. Ich zdaniem aplikacja ma pomóc przygotować się do kontroli bez stresu i na spokojnie znaleźć bilet, co ma podnieść komfort podróży. W regulaminie napisali, że nie mają zamiaru nikogo nakłaniać do łamania prawa. Nie ponoszą także odpowiedzialności za fałszywe dane, tj. jeśli ktoś oznaczy na mapie kontrolera, a tak naprawdę go tam nie ma. Mogą jednak zablokować użytkownika, który te fałszywe dane zamieszcza na Mam Kanara.

Jak mówi socjolog dr Grzegorz Makowski, dyrektor programu Odpowiedzialne Państwo z Fundacji Batorego, idea twórców aplikacji jest zła, bo może być to teoretycznie namawianie do niepłacenia za przejazd i unikania kontroli biletowej. Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś dzięki aplikacji dowie się, że kontroler jest w pobliżu, może kupić bilet. Zdaniem Makowskiego na tej samej zasadzie działa informowanie o fotoradarach - kierowca zwolni, kiedy wie gdzie prowadzona jest kontrola prędkości. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że aplikacja jest legalna.

- MPK chciało zarzucić twórcom aplikacji nakłanianie do przestępstwa, ale ciekaw jestem jakiego. Informowanie o kontroli biletowej nie jest przestępstwem, bo nie jest nim także jeżdżenie bez biletu. Choć ma to konsekwencje określone regulaminem MPK. To trochę tak jakby próbować karać ludzi za to, że szepczą w autobusie - mówi Grzegorz Makowski.

Dodaje, że MPK samo sobie szkodzi deklaracjami, że chce walczyć z Mam Kanara. - Rozpoczynanie krucjaty przeciwko tej aplikacji to napędzanie jej i nakłanianie nowych użytkowników do jej ściągnięcia. Są inne metody, które nakłonią pasażerów do kasowania biletu. Jeśli miasto uważa, że ma straty z tytułu przejazdów na gapę, niech przeprowadzi akcję edukacyjną, a nie atakuje aplikację, z którą nie wygra - sugeruje Makowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: MPK chciało pozwać do sądu twórców aplikacji Mam Kanara. Ale nie znalazło paragrafu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska