Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawisza - Śląsk 1:0. WKS będzie się bronić przed spadkiem! (FILMY, ZDJĘCIA)

Jakub Guder
Niedzielny mecz Zawisza - Śląsk Wrocław był trenerskim pojedynkiem legendarnych piłkarzy WKS-u: Ryszarda Tarasiewicza i Tadeusza Pawłowskiego. Po bramce w 81. minucie wygrali piłkarze Zawiszy.

Zawisza Bydgoszcz - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
Bramki:
Drygas 82
Zawisza: Kaczmarek, Lewczuk, Nawotczyński I, Micael, Ziajka, Dudek, Hermes I (46. Vasconcelos), Wójcicki, Drygas, Petasz (90+2 Alvarinho), Masłowski (68 Luis Carlos) .
Śląsk: Kelemen, Zieliński, Kokoszka, Grodzicki, SochaI, Hateley, Pich (46. Machaj), Stevanović (85. Mila), Plaku (85. Patejuk), F. Paixao, M. Paixao.
Sędziował: Szymon Marciniak
Widzów: 4200

Niestety, ale atmosferą wszystkiego zmienić nie można. To dobrze, że piłkarze Śląska się integrują, że uczą się polskiego, wychodzą do ludzi. Świetnie, że stwarzają sytuacje, starają się od tyłu konstruować akcje. Problem jest tylko jeden: z ostatnich pięciu meczów wygrali jeden. Wczoraj polegli w Bydgoszczy 0:1. Za tydzień zagrają na wyjeździe z Podbeskidziem i przy ewentualnej porażce zrównają się z nim punktami, z drużyną, która jeszcze przed weekendem, była w strefie spadkowej. Powiedzmy sobie szczerze - to katastrofa.

W spotkaniu z Zawiszą wrocławianie znów - tak jak tydzień wcześniej z Górnikiem - mieli przewagę. W pierwszej - trochę sennej - połowie statystyka posiadania piłki była zdecydowanie na korzyść gości: 68 do 32 proc., a Marco Paixao trafił w poprzeczkę. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza (mecz oglądał z trybun, bo został ukarany przez Ekstraklasę; na ławce zastępował go dobrze znany we Wrocławiu Waldemar Tęsiorowski), często cofali się całą drużyną nawet na czterdziesty metr. Wystawiony na szpicy Michał Masłowski zazwyczaj snuł się po boisku truchtając nieporadnie, a jego koledzy wyciągali bezradnie ręce, bo nie wiedzieli jak rozegrać piłkę.

Początek drugiej odsłony jeszcze mocniej wskazał na Śląsk jako na drużynę, która powinna zdobyć w tej konfrontacji trzy punkty. Pierwsze 10 min. powinno się zakończyć przynajmniej dwoma golami dla przyjezdnych. Najpierw Marco Paixao wyszedł przed bramkarza rywali razem z Sebino Plaku, ale tak długo zwlekał z podaniem do Albańczyka, że gdy wreszcie się na nie zdecydował, to wrocławskiego pomocnika o centymetry uprzedził Igor Lewczuk.

Chwilę potem Flavio - bo błędzie obrony - mocno uderzył z ostrego kąta, ale piłka po rękach Wojciecha Kaczmarka uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później w kapitalnej sytuacji znalazł się Rafał Grodzicki. Starał się przelobować bramkarza, ale przymierzył za mocno. Wydawało się, że bramka dla piłkarzy Tadeusza Pawłowskiego, to kwestia czasu. Tymczasem powtórzył się scenariusz z meczu z Górnikiem.

Do głosu doszedł Zawisza. Marian Kelemen najpierw obronił strzał z ostrego kąta Masłowskiego, potem instynktownie zablokował uderzenie jednego z rywali po rzucie rożnym, a na końcu wybił próbę Piotra Petasza, który przymierzył z... rzutu rożnego. W 82 min. gospodarze - korzystając z bierności wrocławian w środku pola - przeprowadził szybką kontrę, po której uderzał Wójciki, ale Słowak znów wybił na rzut rożny. Po tym stałym fragmencie gry padła jedyna bramka. Dalibor Stevanović dał się przepchnąć Kamilowi Drygasowi, a ten wbił piłkę do siatki.

Taki wynik oznacza, że Śląsk w drugiej części sezonu będzie rywalizował z zespołami z dolnej połowy tabeli. O utrzymanie. Kto by pomyślał, że WKS-u znajdzie się w tak dramatycznej sytuacji. A przecież sezon zaczynał od meczów z Brugią i Sevillą.

ZAPOWIEDŹ

To będzie trenerski pojedynek dwóch piłkarskich legend Śląska, w których drużynach bardzo ważne role odgrywają zawodnicy z Portugalii. Tajemnicą poliszynela jest, że obaj panowie - Ryszard Tarasiewicz i Tadeusz Pawłowski - nie pałają do siebie zbyt wielką sympatią.

Poszło o mistrzostwo, którego ostatecznie nie było. W 1982 roku ostatni mecz ligowy Śląsk grał u siebie z Wisłą Kraków. Wygrana dawała mu pewny tytuł. W wyjściowej jedenastce WKS-u znaleźli się zarówno Tarasiewicz, jak i Pawłowski. Ten pierwszy miał ledwie 20 lat. Drugi był gwiazdą i kapitanem drużyny, a we Wrocławiu zdobywał już mistrzowski tytuł.
Ku rozpaczy tłumów pierwsza gola strzeliła Wisła. Tarasiewicz zmieniony został w 65 min. Gdy już nie było go na murawie, gospodarze mieli okazję by wyrównać. Do jedenastki podszedł Pawłowski, ale jej nie wykorzystał. "Wojskowi" przegrali 0:1, a tytuł mistrzowski trafił w ręce Widzewa Łódź. Potem wokół tego spotkania narosły legendy. Według jednej z nich łodzianie więcej zapłacili Wiśle niż wrocławianie. Sam Tarasiewicz - który nigdy z WKS-em mistrzostwa nie zdobył - w jednym z wywiadów stwierdził swego czasu, że jego starsi koledzy ze Śląska to spotkanie odpuścili celowo, a potem niektórzy kupili sobie nowe polonezy.

Sam Pawłowski odcina się od tych teorii i za każdym razem oburza. Jak mówi, spotkanie ustawione nie było, a on karnego nie strzelił "uczciwie". Jakiś czas temu groził nawet sądem tym, którzy twierdzą inaczej.

Jeśli chodzi o ich piłkarski dorobek, to górą jest obecny szkoleniowiec WKS-u. Oprócz mistrzostwa kraju, ma na koncie także dwa wicemistrzostwa i Puchar Polski. Tarasiewicz musi zadowolić się krajowym pucharem oraz superpucharem Polski. Triumfuje jednak trenersko. Szkoleniowcem przy Oporowskiej był dwukrotnie. Najpierw wywalczył awans z III do II ligi, a potem do ekstraklasy. Do tego dołożył Puchar Ekstraklasy, a także szóste miejsce w lidze, kiedy to Śląsk był beniaminkiem.

Pawłowski jako trener w Śląsku też pracuje drugi raz. Pierwszy nie był zbyt udany. WKS spadł wtedy z ligi, a "Teddy" nie doczekał nawet ostatniego ligowego spotkania, bo został wcześniej zwolniony. Gdy później przymierzano go do pracy przy Oporowskiej, wybrano ostatecznie... Tarasiewicza.

Wiadomo, że w niedzielę na murawie obaj panowie nie uścisną sobie dłoni i to wcale nie z braku sympatii. Otóż podczas spotkania z Wisłą trener Zawiszy został odesłany przez arbitra na trybuny. Komisja Ligi Ekstraklasy zawiesiła za ten incydent Tarasiewicza na kolejne dwa mecze. Dlatego w niedzielę na ławce trenerskiej go zabraknie.

W obu ekipach ważne role odgrywają piłkarze z Portugalii. W Śląsku to oczywiście bracia Paixao, na których w dużej mierze opiera się ofensywa WKS-u. W Zawiszy za zdobywanie bramek odpowiada Bernardo Vasconcelos, rodak wrocławskich bliźniaków, który wcześniej rywalizował z Marco w lidze cypryjskiej. Są też André Micael - podstawowy stoper Zawiszy oraz lewoskrzydłowy Alvarinho, chociaż on akurat spośród bydgoskich Portugalczyków gra najmniej.

- Zawisza posiada bardzo dobrze zorganizowaną defensywę i potrafi szybko przejść z niej do kontrataku - charakteryzuje najbliższego rywala asystent Pawłowskiego Łukasz Czajka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska