Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panasewicz: Wrocław to najbardziej "ladypankowe" miasto w Polsce (ROZMOWA)

Adam Kuźniarski
Janusz Panasewicz, lider Lady Pank. Jego solowa płyta "Fotografie" od dzisiaj jest w sprzedaży w dobrych sklepach muzycznych
Janusz Panasewicz, lider Lady Pank. Jego solowa płyta "Fotografie" od dzisiaj jest w sprzedaży w dobrych sklepach muzycznych Fot. materiały prasowe wytwórni
Janusz Panasewicz, legendarny głos zespołu Lady Pank, nagrał płytę pod tytułem "Fotografie". Dziś, 25 marca, premiera.

"Fotografie" to Pana drugi solowy krążek.
To prawda. Płyta "Panasewicz" była pierwsza, ale "Fotografie" jest płytą bardziej osobistą. Nad tamtą pracowali inni ludzie i muszę przyznać, że musiałem pójść na kompromisy. Przy tworzeniu "Fotografii" dostałem od Johna Portera kompozycje muzyczne i pracowaliśmy we dwóch, więc włożyłem w to 120 procent, miałem udział w każdym stworzonym na tę płytę dźwięku, w każdym choćby muśnięciu gitary i klawisza.

Głównym kompozytorem na "Fotografiach" był John Porter?

Tak, choć John ma taki styl pracy, że skupia się na gitarach, a melodie, które wymyśli, są bardzo luźnymi, lekko zarysowanymi.

Mają charakter muzycznych szkiców?
Dokładnie, są to szkice, na które dopiero nanosi się całe kompozycje.

Twierdzi Pan, że jest to płyta trudna właśnie przez wymagające kompozycje Johna Portera.
Ciężko się pisze teksty piosenek do muzyki ułożonej przez Brytyjczyka (śmiech). To jest zupełnie inna fraza. On, jak śpiewa, to robi tak zwane przemienne "rybeczki"- podsyła aranże z lekkimi zaśpiewami. To była prościutka kompozycja: gitara, jego wokal i jakiś bębenek. John ze względu na brytyjską szkołę muzyczną, pomimo wielu lat spędzonych tutaj, inaczej dzieli frazy w piosenkach.

Niesłowiańsko?
Jestem przyzwyczajony do współpracy z Jankiem Borysewiczem i innymi polskimi kompozytorami. John słuchał mojej płyty i jest zadowolony z tego, jak to ostatecznie wyszło, to połączenie jego muzyki z tekstem.

Trudniej jest pisać polskie teksty tym bardziej do brytyjskich aranży?
Teksty jest rzeczywiście pisać sporo trudniej, ale ja lubię śpiewać po polsku, lubię język polski i lubię polskie teksty. Ponieważ mam wtedy nieporównywalnie większy kontakt z publicznością. Oczywiście że mógł-bym sobie ułatwić i napisać angielski tekst tym bardziej do muzyki Brytyjczyka. Praca nad tą płytą była dla mnie wyzwaniem i mam nadzieję, że się ludziom spodoba.

Czy Pańskie płyty solowe to krok w dojrzałość artystyczną?
Jest to na pewno krok w stronę większego przekazu wyłącznie tego, co ja w tej chwili mam do powiedzenia. Ciężko powiedzieć, jak by wyglądała płyta, gdybym ją nagrał powiedzmy rok później. Wiele także zależy od materiału, jaki się dostało, mam na myśli muzykę. Tak naprawdę nie wiem, jak podejdę do niej, kiedy nabiorę dystansu, kiedy muzyka się "uleży". Miałem też z tą muzyką trudny wybór do podjęcia: czy zostawić ją surową, czyli prosty aranż, jedna gitara akustyczna i coś do tego. Eksperymentowałem w studiu z jedną gitarą, lecz stwierdziłem, że jestem bardziej prawdziwy i przekonywający przy szerszym instrumentarium. Z tą surową, dziką jedną gitarą byłbym bardziej John Porter niż Janusz Panasewicz.

DALSZA CZĘŚĆ ROZMOWY NA 2. STRONIE - CZYTAJ

Jak wyglądał upływ czasu w pańskiej karierze. 30 lat to chyba ładny szmat czasu?
(śmiech) Muszę przyznać, że nie żałuję tego, że trzy dekady temu wybrałem tę drogę. Jestem szczęśliwy, że ten czas niepostrzeżenie mi upłynął, myślę, że sporo szybciej, niż w przypadku, gdybym wykonywał inną pracę. Życie muzyka jest dość gwałtowne, szybkie, ale niezmiennie dla mnie bardzo przyjemne. Ciągle występujemy z zespołem, ostatnio nawet kilka dni temu we Wrocławiu. Spotkania z ludźmi na koncertach, którzy przychodzą się dobrze bawić, ta atmosfera, którą czuć w powietrzu, ten lekki dreszczyk emocji - na nas działa to wspaniale. Sami się nakręcamy na scenie i cieszymy, że po tylu latach to niezmiennie działa. I to jest największe szczęście i na tym właśnie szczęściu upłynęły mi tak szybko te trzy dekady.

A po 30 latach śpiewania niektórych piosenek nie zmienił się przekaz i cały kontekst śpiewanych przez Pana tekstów?
Pewnie, że tak! Teraz mieliśmy trasę akustyczną, czyli jak to muzycy mówią z "pudłami". A ciągle widzę podobne emocje. Świetnie to wygląda, kiedy ludzie przychodzą na koncert "siedzący", ale już po chwili wstają i zaczyna się prawdziwy koncert, zaczynają się naprawdę bawić. Uwielbiam takie emocje między nami a publicznością. Piosenka, jeśli jest wartościowa, to ma swój przekaz i jeśli jest w tym autentyczna, to nie ma różnicy, czy jest sprzed trzydziestu lat, czy sprzed roku.

Nie kusiło Pana, jako twórcy, żeby aranżować piosenki na przykład w stronę muzyki elektronicznej? W stronę czegoś nierockowego?
Wiem, o czym pan mówi. Kto wie, czy czegoś takiego nie zrobimy, bo często dzwonią do nas różni artyści i pytają, czy mogą jakoś tam przerobić coś naszego. My już kiedyś eksperymentowaliśmy trochę z muzyką techno, z beatami elektronicznymi. Z tymi starymi rzeczami to jest tak, że do działania może zainspirować jeden dzień,jedno wydarzenie, np. jeden telefon, od kogoś kto ma konkretny pomysł i zaczynamy pracować. Jestem jak najbardziej otwarty na eksperymenty.

A Lady Pank nie zamierza nagrywać jakiegoś materiału, nowej płyty?
Już niedługo wejdziemy do studia - nawet niektóre kompozycje słyszałem. I na pewno będzie w nich coś nowego. A co do tych starych rzeczy, to wszystko jest w naszych rękach, głowach, ochocie i czasie.

A z którym gatunkiem muzycznym byłoby Panu najbardziej po drodze?
Nie wiem. Nie potrafię powiedzieć. Janek Borysewicz ostatnio grywał z raperami - słyszałem jego parę ciekawych rzeczy. Ja też dostałem propozycję i czekam na tekst, też od rapera.

Od którego?
Rozpoznawalnego, sporą rapową gwiazdę.

Kto to? Niech Pan zdradzi...
Skoro pan nalega... To Peja. Planujemy coś razem zrobić, ale na razie nie będę mówił o szczegółach. Teraz czekam, jak to się rozwinie.

Cudowna ta wiadomość, że Lady Pank wchodzi do studia. Kiedy konkretnie?
Jak będzie kilkutygodniowa przerwa w koncertach, to wtedy można by wejść do studia ponagrywać. Może po wakacjach. Już jest zrobionych sześć numerów - mam na myśli warstwę muzyczną.

Na koniec nie mogę nie zapytać o Wrocław. Jakie ma Pan skojarzenia ze stolicą Dolnego Śląska?
Uwielbiam Wrocław, bo jest to jak najbardziej "ladypankowe" miasto w całej Polsce. Tu się rodził nasz zespół. Po pierwsze: Janek Borysewicz stąd pochodzi, ja sam tu często bywam. Tutaj nagrywaliśmy wszystkie pierwsze płyty i dlatego jako zespół od zawsze jesteśmy z Wrocławiem związani. A próby mieliśmy gdzieś na placu Solnym - pamiętam jak nam Lechu Janerka podrzucał wzmacniacze. Mamy tu mnóstwo znajomych. Czuję się tu jak u siebie w domu.

Rozmawiał Adam Kuźniarski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Panasewicz: Wrocław to najbardziej "ladypankowe" miasto w Polsce (ROZMOWA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska