Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachwycamy się obwodnicami, chyba że mają biec za naszym płotem. Wtedy jest skandal

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk Paweł Relikowski
Kiedyś było u nas liberum veto, więc teoretycznie nawet jeden warchoł lub przekupiony przez obcych ambasadorów szlachciura mógł storpedować każdy, nawet najbardziej sensowny projekt. Gdybyśmy wtedy mieli budować autostrady i obwodnice, to prawdopodobnie udałoby się położyć zaledwie kilka kilometrów, bo zawsze znalazłby się ktoś, komu przebieg trasy jakoś by przeszkadzał. Teraz mamy przepisy unijne o ochronie środowiska, które okazują się znakomitą maczugą na niefrasobliwych urzędników.

Wydawało się, że po latach mordęgi uda się we Wrocławiu pociągnąć obwodnicę Leśnicy i odkorkować nieco zachodnią część miasta. Nadal nie ma jednak tego ostatniego kwitka, który pozwoli złapać za łopaty, bo urząd pilnujący środowiska ociąga się jak dziewica przed nocą poślubną i wciąż mnoży wątpliwości. Mało tego. Nagle kilka rad osiedlowych wyskoczyło z zarzutami, że życie mieszkańców zostanie zrujnowane, gdy wtargną tam ciężarówki zjeżdżające z obwodnicy Leśnicy, gdy ta już powstanie.

Masz babo placek! - chciałoby się wykrzyknąć. Wniosek najogólniejszy jest taki, że wszyscy są gotowi pokochać obwodnicę, ale pod warunkiem, że auta nie będą hałasować za ich płotem. W tej sytuacji proponuję, żeby urzędnicy nie kombinowali, jak tu ludzi przechytrzyć, ale niech natychmiast obiecają protestującym wszystko, czego ci się domagają, czyli mnóstwo pieniędzy na kilka nowych dróg. Można będzie odtrąbić sukces w postaci społecznego kompromisu, a potem się zobaczy.

Nie wszyscy pamiętają, że budowa wspaniałej autostradowej obwodnicy Wrocławia opóźniła się mniej więcej o 10 lat. A to tylko dlatego, że pechowo dla ówczesnych władz blisko planowanej trasy mieszkała grupka znakomitych prawników z uniwersytetu. Oni też nie chcieli mieć drogi za płotem i wykorzystali całą swoją wiedzę o rozmaitych kruczkach prawnych, by storpedować inwestycję. Prywata zatriumfowała nad społecznym interesem, ale nie przeszkadzało to tym panom rozprawiać o subtelnościach etycznych zawodu prawnika ze studentami. A za przygotowane dla nas przez rząd pieniądze powstała obwodnica gdzie indziej.

Podobne manewry wykonuje grupa mieszkańców po drugiej stronie miasta, którzy protestują przeciwko budowie mostu Wschodniego. Ma on poprawić komunikację w okolicy Biskupina i Sępolna. O fermencie można też mówić w odniesieniu do odcinka wschodniej obwodnicy, który ma doprowadzić tę drogę do Bielan Wrocławskich, ale w międzyczasie miejscowość Wysoka strasznie się rozbudowała i teraz ludzie już sobie nie wyobrażają za płotem szybkiej trasy. Są tak wkurzeni, że będą bronić swojego interesu do upadłego.

Ktoś powie, że na tym właśnie polega demokracja, by każdy obywatel mógł dochodzić swych racji w starciu z machiną urzędniczą. Ale demokracja nie oznacza przecież, że mamy się cofnąć do czasów liberum veto, zresztą wiadomo, czym się to wtedy skończyło. Chyba się zgodzimy, że żaden z protestów dotyczących naszych inwestycji drogowych w niczym nie przypomina obrony słynącej z ekologicznych frykasów Doliny Rospudy, którą miała unicestwić puszczona środkiem obwodnica Augustowa. U nas nawet nie ma takich drzew, do których można by się przykuć łańcuchami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska