Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przyznaje, że otrzymuje zgłoszenia o psach a'la amstaff, które pogryzły inne zwierzęta. Najczęściej jest to efekt zbytniego rozpieszczania szczeniaków, które później walczą o dominację w rodzinie. Albo złego traktowania psa, który np. był bity przez właścicieli - uważają działacze TOZ.
Zdarza się, że agresywne psy trafiają do schroniska. - Trudno jest im potem znaleźć dom- mówi Mateusz Czmiel, rzecznik TOZ. - Dokładnie sprawdzamy, kim jest ich przyszły właściciel, by dobrze się nimi zaopiekował. Wymagają bowiem silnej, ale nie brutalnej ręki.
Ale amstaffy nie znalazły się na ustawowej liście ras psów niebezpiecznych, obejmującej 11 innych. M.in. rottweilery, owczarki kaukaskie, psy z Majorki, dogi argentyńskie, psy kanaryjskie, tosa inu czy moskiewski stróżujący.
We Wrocławiu jest po kilku przedstawicieli z każdej rasy. By je trzymać, trzeba mieć zezwolenie urzędu miasta, poprzedzone badaniami psychologicznymi. We Wrocławiu jest w sumie kilkadziesiąt takich psów z rodowodami. Od 2011 gmina Wrocław wydała 7 (słownie: siedem) pozwoleń na posiadanie psa rasy niebezpiecznej
- Gdy kupujemy psa z rodowodem z hodowli wpisanej na listę Związku Kynologicznego, mamy pewność, że będzie on zrównoważony - mówi Beata Grossek ze Związku. - Później wiele zależy od wychowania. Ale gdy pies jest agresywny, eliminuje się go z rozrodu.
Te regulacje oczywiście nie obowiązują w pseudohodowlach. Choć z wyglądu pies przypomina rasę uznawaną za niebezpieczną, przez prawo traktowany jest jak kundel. Czyli nie jest wymagane żadne pozwolenie na jego posiadanie.
Gdy jednak zaatakuje...
- Za psa odpowiada właściciel- zgodnie twierdzą Sławomir Chełchowski ze straży miejskiej i Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji. Za prowadzenie psa bez smyczy grozi mandat do 500 zł. Jeśli zaatakuje on człowieka i spowoduje obrażenia, których leczenie przekracza tydzień, sprawa może trafić do sądu.
Gdy agresywny pies zaatakuje naszego, należy przede wszystkim je rozdzielić. - Ale nie radzę wsadzać ręki między walczące psy. Mogą skaleczyć właściciela - wyjaśnia weterynarz Wojciech Hildebrand, prezes Dolnośląskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. - Najlepiej złapać za tylne łapy i próbować odciągnąć zwierzę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?