Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protasiewicz: Też nie kandyduję do PE, ale się nie obrażam, jak Piotr Borys

Malwina Gadawa
- Nigdy nie miałem tak wielu pozytywnych głosów, często od nieznanych ludzi, którzy spotykają mnie na ulicy i mówią: "panie pośle dobrze pan zrobił, niech pan się nie poddaje - przekonuje Jacek Protasiewicz
- Nigdy nie miałem tak wielu pozytywnych głosów, często od nieznanych ludzi, którzy spotykają mnie na ulicy i mówią: "panie pośle dobrze pan zrobił, niech pan się nie poddaje - przekonuje Jacek Protasiewicz Dariusz Gdesz
Jacek Protasiewicz - przewodniczący Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku, wyjaśnia nam, dlaczego Piotr Borys nie ma szans na kandydowanie z list Platformy oraz opowiada o tym, ile razy chciał cofnąć czas po incydencie we Frankfurcie. On już sobie wybaczył. Teraz koncentruje się na walce...

Piotr Borys czuje się przez Pana skrzywdzony. Uważa, że usunięcie go z listy wyborczej było wyłącznie Pana decyzją. Chce się odwołać do przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska.
To była demokratyczna decyzja Rady Regionu.W jej skład wchodzi ponad 90 osób. 2/3 obecnych uznała, że poseł Borys nie zasługuje na rekomendację dolnośląskiej PO. Podczas obrad byli obecni dziennikarze i widzieli, że głosowanie poprzedziła szczera i otwarta dyskusja, więc nie rozumiem słów Piotra Borysa. Jeśli ocenił, że decyzja większości kolegów jest dowodem na zepsucie dolnośląskiej PO, to znaczy że nie rozumie demokracji. Dla polityka to dyskwalifikujące, bo świadczy iż przestał rozumieć, że to polityk ma służyć ludziom, a nie odwrotnie. Myślę, że tymi słowami przekreślił szanse, na skuteczne odwołanie.

Rozdźwięk pomiędzy politykami dolnośląskiej Platformy jest ogromny. Niektórych dzieli przepaść, czy w takiej sytuacji można wygrać wybory i skutecznie rządzić?
Uważam, że fochy i żale polityków oraz wewnętrzne napięcia mało obchodzą wyborców. Podczas najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego udowodnimy, że ten podział nie ma znaczenia dla wyników PO.

Zobacz też: Lista kandydatów PO do Parlamentu Europejskiego. Zdrojewski na czele, bez Papaja, Borysa i Młyńczak

A dla samej partii?
Również nie będzie miał znaczenia. Wygramy w regionie dolnośląskim. Z naszej listy startują najwybitniejsi i najlepsi politycy z ministrem Bogdanem Zdrojewskim na czele, a ci, którzy nie potrafią z klasą reagować na słowa krytyki pod swoim adresem, wydają złe świadectwo sobie, a nie Platformie.

Myśli Pan, że tych osób będzie coraz mniej?
Grupa malkontentów, którzy wiecznie są z czegoś niezadowoleni, topnieje w oczach. Ludzie w PO myślą pozytywnie. Nie chcą konfliktów. Ci, którzy ten spór podsycają tracą zaufanie członków Platformy, tak jak stracił je Piotr Borys.

Może tych osób jest coraz mniej, bo są systematycznie „wycinani” z różnych funkcji i stanowisk?
Wycinani? Ja przecież na zjeździe w Karpaczu zaproponowałem Grzegorzowi Schetynie, żebyśmy się obaj wycofali na korzyść Bogdana Zdrojewskiego. Odmówił. Potem proponowałem mu uczestnictwo w zarządzie regionu i znowu odmówił. Marszałek Jurkowlaniec sam zrezygnował ze stanowiska, podobnie jak wojewoda Skorupa, który oddał się do dyspozycji premiera. Władza, stanowiska nigdy nie są dane na zawsze. Ja też nie kandyduję do Parlamentu Europejskiego, ale na nikogo się nie obrażam w związku z tym, jak poseł Borys.

Ale różnica jest taka, że Pan twierdził, że sam podjął taką decyzję, a za posła Borysa zadecydowali koledzy...
Może,gdyby podczas Rady Regionu przyznał, że nie miał racji, to zdobyłby rekomendacje do kandydowania. Wybrał jednak agresję, w opinii wielu zaprezentował butę, a potem pozwolił sobie na obraźliwe uwagi pod adresem PO. I dziwi się, że nie zdobył większości głosów? W polityce, jak w życiu - trzeba się postarać o poparcie ludzi.

CZYTAJ DALEJ: - Ile razy od czasu incydentu we Frankfurcie chciał Pan cofnąć czas? - Myślałem o tym w pierwszych dniach po zdarzeniu, ale kiedy pojąłem, że muszę ponieść konsekwencje swojego temperamentu, pogodziłem się z tym i już nie wracam do tamtej sytuacji
Jeżeli już o życiu mowa, ile razy od czasu incydentu we Frankfurcie chciał Pan cofnąć czas?
Myślałem o tym w pierwszych dniach po zdarzeniu, ale kiedy pojąłem, że muszę ponieść konsekwencje swojego temperamentu, pogodziłem się z tym i już nie wracam do tamtej sytuacji. Teraz myślę, jak od strony prawnej szybko wyegzekwować decyzję wymiaru sprawiedliwości w mojej sprawie. Jestem przekonany, że będzie dla mnie pozytywna, wiec koncentruje się na tym, co przede mną.

No właśnie, co będzie Pan robił od maja?
Muszę przygotować Platformę do zwycięstwa w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a potem samorządowych. Zrobię też wszystko, żeby doprowadzić do finału porozumienie partii z obozem Rafała Dutkiewicza, bo wierzę, że jest to dobre dla naszego regionu.

Nie czuje Pan, że te zadania będą o wiele trudniejsze, kiedy za plecami wiele osób, w tym Grzegorz Schetyna, będą czekać na jakiekolwiek potknięcie?
W polityce konkurencja jest naturalna i nieunikniona. Zawsze znajdzie się chętny, by zastąpić przewodniczącego. To ryzyko wpisane w ten zawód, wiec nie mam nikomu za złe jego ambicji.

Wspomniał Pan, że już sobie wybaczył Frankfurt, a premier Panu wybaczył?
Podczas niedawnej konferencji prasowej, premier komplementował moją prace w europarlamencie oraz decyzję, którą podjąłem. Byłem szczerze zaskoczony tymi słowami i na ostatnim zarządzie PO podziękowałem za nie. Premier też czeka na wynik postępowania niemieckich organów sprawiedliwości. Ja wierzę, że racja będzie po mojej stronie już w pierwszej instancji.

Niektórzy już Pana skreślili. Czuje się Pan przegranym politykiem?
Wręcz przeciwnie! Nigdy nie miałem tak wielu pozytywnych głosów, często od nieznanych ludzi, którzy spotykają mnie na ulicy i mówią: "panie pośle dobrze pan zrobił, niech Pan się nie poddaje!"

Uważa Pan, że dobrze zrobił?
Tak nie myślę, ale to że zwykli ludzie trzymają za mnie kciuki jest dla mnie ważniejsze, niż opinie niektórych dziennikarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Protasiewicz: Też nie kandyduję do PE, ale się nie obrażam, jak Piotr Borys - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska