Narodowe Centrum Kultury, instytucja podległa ministrowi kultury, chciała zatrudnić laureata Oscara i reżysera Zbigniewa Rybczyńskiego do pomocy przy produkcji teledysku promującego film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Zatrudniła - w listopadzie 2012 roku - gliwicką firmę I3D, która na Rybczyńskiego się powołała - jako jego "jedyny i wyłączny przedstawiciel". Gdy po kilku miesiącach Zbigniew Rybczyński oficjalnie zaprzeczył, by owa firma reprezentowała go w NCK, sprawę wyciszono. Dopiero dziś kazał ją zbadać minister Bogdan Zdrojewski.
Główne pytanie: Dlaczego produkcji nie próbowano ulokować we Wrocławiu? Wszak w owym czasie Rybczyński był tu dyrektorem artystycznym Centrum Technologii Audiowizualnych.
Obydwie instytucje, i CeTa i NCK, podlegają temu samemu resortowi. Dzisiejszy dyrektor CeTa Robert Banasiak i ówczesny pełniący obowiązki dyrektora Marek Dąbrowski zapewniają, że CeTa była w stanie wykonać taki teledysk. Ale ani z dyrekcją CeTa, ani z Rybczyńskim nikt nie rozmawiał. Szukając dojścia do dyrektora artystycznego państwowej instytucji, jaka jest CeTa, Narodowe Centrum Kultury dotarło do... firmy z Górnego Śląska.
Jak to się stało? Rzecznik NCK Michał Laszczkowski: Chcieliśmy zatrudnić pana Rybczyńskiego. Pytaliśmy, kto go reprezentuje. W Muzeum Kinematografii w Łodzi, z którym współpracujemy, powiedziano nam, że jego wyłącznym przedstawicielem jest firma z Górnego Śląska. Prawo pozwala w takich sytuacjach zatrudnić wykonawcę zlecenia bez przetargu.
Firma z Gliwic przedstawiła dokument z podpisem Rybczyńskiego: oświadczenie, że mistrz wskazuje ją jako swojego reprezentanta w sprawie produkcji teledysku. Dodajmy, że do utworu wrocławskiego artysty Łukasza L.U.C-a Rostkowskiego.
Dyrektor Muzeum Kinematografii Mieczysław Kuźmicki nie kojarzy, by wskazywano komuś z NCK firmę z Gliwic jako związaną z Rybczyńskim. Laureat Oscara przyznaje, że mógł coś podpisać. Ale nie miał świadomości, że ten podpis da komuś zarobić 220 tys. zł, że ma związek ze zleceniem.
Swój udział w projekcie traktował jako kurtuazyjną, koleżeńską, niezobowiązująca pomoc. Po prostu kilka razy przyjechali do niego ludzie z Górnego Śląska i prosili o radę. A on rad udzielił. Nie wszystkie uwzględnili. Ostatecznej wersji teledysku już mu nie pokazali. Była umowa, niewielkie honorarium i to wszystko.
DALSZY CIĄG NA KOLEJNEJ STRONIE - KLIKNIJ
Po kilku miesiącach teledysk pokazywano na festiwalu w Batumi (Gruzja). W napisach końcowych były informacje o nim jako autorze grafik wykorzystanych w filmiku. NCK poinformowało media o artystach: L.U.C-u i Rybczyńskim, którzy "połączyli siły" i stworzyli teledysk. Reżyser zażądał sprostowania i zmiany napisów. Tak, by wskazać autorów projektu, bo pominięcie ich, a wyeksponowanie jego roli to lekceważenie talentu i twórczości młodych artystów. W październiku ubiegłego roku napisał do dyrektora NCK, że owa firma nigdy go nie reprezentowała.
Gliwicka spółka I3D też czuje się ofiarą całej historii. W 2012 r. zatrudniła Dawida Kmiecika - byłego pracownika CeTa, zwolnionego wiosną 2012 r. Był on we Wrocławiu jednym z najbliższych współpracowników Rybczyńskiego. To on powiedział nowym szefom o teledysku. Mówił - opowiadają dziś w I3D - że o projekcie wie dzięki swoim kontaktom w NCK. - Nie rozumiem wątpliwości. Zlecenie zdobyliśmy normalną drogą - mówi wiceprezes I3D Arkadiusz Patryas. - Nasz nowy pracownik Dawid Kmiecik powiedział, że NCK poszukuje wykonawcy do zrobienia animowanego teledysku. Negocjacje trwały kilka tygodni. Potrzebna była firma, która jest w stanie organizacyjnie, artystycznie i technicznie sprostać zadaniu. I to w krytycznie krótkim czasie.
- Na końcu negocjacji - dodaje wiceprezes - pojawiła się informacja, że warunkiem uzyskania zlecenia jest wykonanie teledysku pod artystyczną opieką Zbigniewa Rybczyńskiego. Oświadczenie z jego podpisem, że będzie artystycznym opiekunem projektu, dostarczyliśmy przed podpisaniem umowy. Nie wiem, dlaczego pan Rybczyński o nim nie pamiętał. Nie wiedziałem, że zostaliśmy zaproszeni do tego projektu z powodu wyłącznego reprezentowania Zbigniewa Rybczyńskiego przez nas.
Po zamieszaniu z napisami końcowymi i informacją prasową Rybczyński napisał list do Dawida Kmiecika z prośbą o wyjaśnienia. Nie otrzymał odpowiedzi. Na nasze pytania Dawid Kmiecik też nie odpowiedział. W I3D już nie pracuje. A my będziemy jeszcze musieli wrócić do jego działalności w CeTa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?