Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk - Legia: Szczęście czy jakość?

Jakub Guder
Tomasz Hołod
Analizujemy statystyki z czterech tegorocznych meczów Śląska. Mecz z Ruchem najbardziej pechowy, szczęśliwie było w Krakowie.

- To był dobry mecz z obu stron. My zagraliśmy najlepsze spotkanie tej wiosny. Mogę tylko pogratulować chłopakom. Nikt nie zdominował Legii tak, jak my przez pół godziny drugiej połowy. Szczęśliwa wygrana? Nie uważam tak. Też mieliśmy swoje szanse i mogliśmy zwyciężyć - tak widział niedzielny mecz z mistrzem Polski trener WKS-u Tadeusz Pawłowski. Z drugiej strony piłkarze Henninga Berga losy spotkania mogli rozstrzygnąć już w pierwszej połowie, ale debiutujący Ondrej Duda fatalnie pudłował. Gdzie leży zatem prawda o grze Śląska?

Naszą krótką analizę oparliśmy na oficjalnych statystykach meczowych zamieszczonych po poszczególnych spotkaniach przez klubową stronę WKS-u.

Wrocławianie zagrali w tym roku cztery mecze: dwa pod wodzą Stasnislava Levego (Lech i Ruch) i dwa z Tadeuszem Pawłowskim na ławce (Cracovia i Legia). Tylko w spotkaniu z Ruchem mieli przewagę w posiadaniu piłki - 54 do 46 proc. W pozostałych meczach to rywale dłużej prowadzili grę, chociaż akurat w niedzielę do przerwy Legia w tym elemencie nie dominowała i ta statystyka układała się po równo. Stołeczna drużyna niewielką przewagę zyskała w drugiej części (52 do 48), i to głównie za sprawą ostatnich 20 minut, bo wcześniej to WKS częściej wymieniał podania.

Ciekawie prezentuje się statystyka strzałów. Z czterech wymienionych rywali Śląska najmniej celnych uderzeń na bramkę oddał Ruch Chorzów. "Niebiescy" mieli trzy takie próby i strzelili w meczu... trzy gole. Legia zmusiła Mariana Kelemena do czterech interwencji, podobnie Cracovia. Najlepiej celował przed dwoma tygodniami Lech - osiem uderzeń między słupki, chociaż w większości nie były one aż tak groźne.
Jeśli chodzi o WKS, to najlepiej wypadł w tej statystyce w spotkaniach z Ruchem (15 strzałów; 4 celne) i Legią (13 strzałów, ale tylko dwa celne).

Także statystyka rzutów rożnych pokazuje, że najwięcej do powiedzenia miał Lech (aż 10), a najmniej Ruch (tylko jeden, przy sześciu Śląska). W spotkaniu z ekipą z Łazienkowskiej w tym elemencie remis: 4-4.
Z liczb zatem wynika, że najbardziej pechowy był mecz z Ruchem, najszczęśliwszy - ten z Cracovią, a rywal najbardziej zdominował wrocławian w Poznaniu. Spotkanie z Legią teoretycznie było najbardziej wyrównane, trzeba brać jednak poprawkę na to, ile razy bez krycia pozostawali napastnicy rywala przy strzałach niecelnych. Naszym zdaniem to przynajmniej cztery takie okazje.

Trzeba jednak zaznaczyć, że za Pawłowskiego zmieniło się tempo gry drużyny. WKS gra agresywniej, szybciej. Boczni obrońcy są wciąż nastawieni ofensywnie, ale teraz skrzydłowi mają za zadanie schodzić do środka i zagęszczać tę strefę gry. Dlatego lewonożny Patejuk gra na prawej flance. Marian Kelemen częściej wprowadza piłkę do gry, podając do obrońcy, zamiast długim wykopem.

Mamy jednak wrażenie, że najwięcej zmieniło się w szatni. Tam Pawłowski przejął inicjatywę i zaprowadził swoje rządy. Został liderem optymistą. Może właśnie ktoś taki był teraz drużynie potrzebny?

Nowy szkoleniowiec paradoksalnie dostał też całkiem szeroki skład. W niedzielę na ławce rezerwowych nie było już żadnego z "dzieciaków" o których mówił w Poznaniu M. Paixao, a lada dzień do dyspozycji będę jeszcze Mila, Plaku czy Pawelec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląsk - Legia: Szczęście czy jakość? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska