Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Protasiewicz: Studium upadku. Czy wróci do wielkiej polityki?

Malwina Gadawa
Dariusz Gdesz
Niespełna pół roku temu Jacek Protasiewicz pokonał Grzegorza Schetynę w wyborach na szefa dolnośląskiej PO i był absolutnym numerem jeden na Dolnym Śląsku. Wystarczyła jedna noc, by stracił niemal wszystko. Czy kiedykolwiek wróci do gry?

Szef dolnośląskiej PO urodził się w Brzegu. Z wykształcenia jest polonistą, skończył studia na Uniwersytecie Wrocławskim. To właśnie tam rozpoczął swoją aktywność społeczną. Był przewodniczącym uniwersyteckiego Niezależnego Zrzeszenia Studentów i stypendystą The Kettering Foundation w USA.

Karierę polityczną rozpoczynał w Sejmiku województwa dolnośląskiego, będąc w latach 1998-2001 radnym. Potem, w wieku 34 lat został posłem, by w 2004 roku z Wiejskiej przenieść się do Parlamentu Europejskiego. Sukces ten powtórzył w 2009 roku. Jego nazwisko zadziało jak lokomotywa wyborcza i Platforma, dzięki wielu głosom oddanym na Protasiewicza, zdobyła aż trzy z pięciu mandatów w regionie.

Później było jeszcze lepiej - w styczniu 2012 roku Protasiewicz został wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, odpowiedzialnym za relacje z krajami Partnerstwa Wschodniego oraz politykę bezpieczeństwa.

Na krajowym podwórku też go ceniono; W 2005 roku polityk z Wrocławia został szefem sztabu wyborczego Donalda Tuska podczas wyborów prezydenckich. Choć Tusk je przegrał, Protasiewicz na tym nie stracił. W 2011 został szefem kampanii wyborczej PO, którą Platforma wygrała.

Kolejny sukces Protasiewicza przyszedł jesienią ubiegłego roku. Choć nie był faworytem, wygrał z Grzegorzem Schetyną wybory o stanowisko szefa dolnośląskich struktur partii. To była bardzo gorzka lekcja dla Schetyny, który jeszcze kilka tygodni wcześniej był pewny swojego zwycięstwa (TUTAJ przeczytasz więcej o tych wyborach)

Na nasze pytanie, czy jeżeli przegra wybory na szefa dolnośląskich struktur PO, odejdzie z partii, odpowiedział: Nie ma takiej możliwości. Nie można się obrażać na rzeczywistość i na przyjaciół partyjnych, ale jestem przekonany, że ja wygram te wybory.

Jak bardzo się zawiódł, można było odczytać po jego minie, tuż po ogłoszeniu wyników. Za to Jacek Protasiewicz nie ukrywał, że to chwila jego wielkiego triumfu. Szybko jednak entuzjazm opadł - zaraz po wyborach wybuchła tzw. afera taśmowa, w której nagrano zwolenników Protasiewicza, którzy w zamian za głosy na niego, mieli oferować pracę. Politycy związani ze Schetyną żądali nowych wyborów. Mówiło się o kompromitacji i skandalu. Eurodeputowany, Piotr Borys powiadomił o sprawie nawet prokuraturę. Ta jednak śledztwa nie wszczęła.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kulisy zjazdu PO. Praca za głos na Jacka Protasiewicza

Afera taśmowa to początek kłopotów Protasiewicza. Czytaj dalej na następnej stronie (KLIKNIJ)

"Afera taśmowa" nie wpłynęła jednak na notowania Protasiewicza w partii. Mówiło się, że po pokonaniu Schetyny, nowy przewodniczący PO na Dolnym Śląsku, ma szansę zostać sekretarzem generalnym partii. Potem pojawiły się nawet spekulacje, że przypadnie mu w udziale teka ministra spraw zagranicznych, gdyby Radosław Sikorski otrzymał posadę np. w NATO, czy w Unii Europejskiej.

Dobra passa trwała, także w lokalnej polityce, gdzie Protasiewicz realizował wszystkie swoje plany. Najważniejszym była koalicja z ugrupowaniem politycznym Rafała Dutkiewicza, dzięki której możliwe były zmiany personalne - wymiana marszałka województwa, który kojarzony był z Grzegorzem Schetyną oraz część urzędników. Ze stanowiskiem pożegnał się również wojewoda dolnośląski, który - podobnie jak marszałek - związany jest z Grzegorzem Schetyną.

Protasiewicz jeszcze trzy tygodnie temu był pewną "jedynką" na liście PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego. I gdy wydawało się, że kolejny sukces jest w zasięgu jego ręki - wybuchła kolejna afera. Pod koniec lutego niemiecka bulwarówka Bild napisała, że europoseł pijany awanturował się na lotnisku we Frankfurcie. Polityk miał krzyczeć m.in. "Heil Hitler" i pytać jednego z przedstawicieli portu lotniczego, czy "był kiedyś w Auschwitz". Niemiecka policja złożyła do prokuratury zawiadomienie o obrazie urzędnika. Prokuratura z Frankfurtu zapowiedziała, że Protasiewiczowi mogą grozić znacznie poważniejsze zarzuty - za użycie słów "Heil Hitler" niemieckie prawo przewiduje bezwzględne więzienie (bez zawieszenia) lub grzywnę. Jacek Protasiewicz tłumaczył, że został sprowokowany i to urzędnicy niemieccy nadużyli kompetencji. Mówił także, że nie był pijany, tylko wypił dwie małe buteleczki wina.

CZYTAJ WIĘCEJ o aferze na lotnisku we Frankfurcie
Na reakcje długo nie trzeba było czekać. Jacek Protasiewicz zrezygnował z przewodniczenia klubowi PO-PSL w Parlamencie Europejskim, oraz z funkcji szefa kampanii PO w nadchodzących eurowyborach. Ogłosił także, że nie będzie w nich startował. Oczekiwało tego wielu polityków PO, chociażby Grzegorz Schetyna, który stwierdził, że to była jedyna słuszna decyzja. Podobnie myślała rzecznika rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, która kilka dni temu portalowi gazetawroclawska.pl przyznała, że Protasiewicz nie powinien startować dopóki się nie oczyści z zarzutów.

Innego zdania byli stronnicy Protasiewicza. Choć przyjęli decyzję swojego szefa, to uważają, że przez to lista PO jest słabsza.
- Jacek Protasiewicz zachował się z klasą. Znam sytuację najlepiej i na pewno nie można mówić tu o ingerencji premiera - mówił wiceminister Stanisław Huskowski.

Co dalej z Jackiem Protasiewiczem? Polityk zapowiada, że w najbliższym czasie skoncentruje się na udowodnieniu swojej niewinności. - Chcę pokazać, że to nie ja, ale niemieccy celnicy przekroczyli swoje uprawnienia. Będę walczył o swoje dobre imię - deklaruje Protasiewicz (ZOBACZ FILM, CZYTAJ WIĘCEJ).

Stanisław Huskowski zapewnia, że Jacek Protasiewicz ma grubą skórę i poradzi sobie z tą sytuacją.

Zwolennicy Schetyny z kolei mówią, że Protasiewicz od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje. - Udaje, że sprawy nie ma. Jakby nigdy nic. Żartuje sobie z tego, uśmiecha się. Nie zdaje sobie sprawy, że afera, jakiej był bohaterem, to prawdziwy obciach nie tylko dla niego, ale także dla kraju, a konsekwencje mogą być bardzo poważne - mówi jeden z polityków PO.

Nikt jednak nie przekreśla Protasiewicza. - To zbyt mocny polityk, żeby można byłoby go usunąć w cień jednym posunięciem. Poza tym potrzebny jest Donaldowi Tuskowi. To on pokonał Schetynę - mówi politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, Robert Alberski. Uważa, że Protasiewicz przeczeka zły czas i powróci, kiedy ludzie zapomną.

8 marca, podczas ogłaszania swojej decyzji o nie startowaniu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Jacek Protasiewicz nie wyglądał na smutnego. Był uśmiechnięty i pewny swego, jak zawsze. No, prawie zawsze, w ostatnim czasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jacek Protasiewicz: Studium upadku. Czy wróci do wielkiej polityki? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska