Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jan Miodek: Ryzyka

prof. Jan Miodek
Profesor Jan Miodek
Profesor Jan Miodek Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
W jednym z tekstów publicystycznych czytam: „Jedną z wad tej zmiany jest to, że ryzyka, które kiedyś były uspołecznione w ramach rodziny, grupy etnicznej, wyznaniowej albo związku zawodowego, dziś spoczywają na naszych barkach”.

To jeden z wielu tekstów z rzeczownikiem rodzaju nijakiego ryzyko w liczbie mnogiej, to zarazem jeden z najczęstszych dylematów poprawnościowych ostatnich lat, słowniki bowiem – definiujące ryzyko jako „możliwość, prawdopodobieństwo, że coś się nie uda; przedsięwzięcie, którego wynik jest niepewny” – przynoszą informację, że tenże rzeczownik używany jest tylko w liczbie pojedynczej, życie natomiast niejako wymusza tworzenie owych form pluralnych.

No bo skoro ryzyko – wróćmy do słownikowej definicji – jest „możliwością, że coś się nie uda”, „możliwością zaistnienia niebezpieczeństwa” – dopowiem, to jeśli takich możliwości jest kilka, dlaczegóż nie można ich nazwać ryzykami?! Co najważniejsze, owe ryzyka są najpoprawniejsze w świecie pod względem strukturalnym, formalnym, przylegające do typowej serii mianowników liczby mnogiej rzeczowników rodzaju nijakiego: ryzyko – ryzyka jak białko – białka, ciałko – ciałka, cacko – cacka, pudełko – pudełka, gniazdko – gniazdka, żelazko – żelazka, lusterko – lusterka, zwierzątko – zwierzątka, kurczątko – kurczątka, kaczątko – kaczątka, kociątko – kociątka itp., itd. Mówiąc krótko i węzłowato: nie widzę żadnych przeszkód formalno-logicznych, by używać zarówno singularnego ryzyka, jak i pluralnych ryzyk!

Buntuję się też za każdym razem przeciw ustaleniom poprawnościowym, gdy rodacy pytają mnie coraz częściej o derywaty od nazwy własnej Oslo, a ja znajduję w słownikach ustalenie, że ani się od niej nie tworzy przymiotnika, ani nazw mieszkańców. Takie wskazanie jest w pełni racjonalne przy – dajmy na to – Kuala Lumpur, bo nazwa ta jest mi potrzebna raz na dziesięć lat albo jeszcze rzadziej, ale przy Oslo – stolicy jakże pięknego kraju, do którego jeździmy coraz częściej?! Biorę to więc na siebie i polecam wszystkim przymiotnik oslowski oraz nazwy mieszkańców oslowianin, oslowianka, oslowianie (strukturalnie poprawne byłyby też postacie oślanin, oślanka, oślanka, ale nieuchronne skojarzenie z osłem – zwierzęciem przesympatycznym, ale wykorzystywanym w metaforach o głupocie i uporze – jest tu przeciwwskazaniem).

Tym śmielej to czynię, gdy znajduję w leksykonach derywaty od takich „rekordzistów częstości użycia”, jak Male – malejczyk, malejka, malejczycy, malejski, Malediwy – Malediwczyk, Malediwka, Malediwczycy, malediwski, Maputo – maputańczyk, maputanka, maputańczycy, maputański, Ndżamena – ndżameńczyk, ndżamenka, ndżameńczycy, ndżameński, Sana – sanijczyk, sanijka, sanijczycy, sanijski czy Wyspy Salomona – salomończyk, Salomonka, Salomończycy, salomoński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska