Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Miodek: Kiedyśna ględźba

Jan Miodek
Fot. Tomasz Hołod
Gdy w czasie jednej z telewizyjnych rozmów Kazimierz Kutz wypowiedzi polemizującego z nim polityka nazwał ględźbą, większość komentatorów odebrała to słowo jako archaizm, wydobyty ze złóż staropolszczyzny.

Ja formy tej nie znalazłem w żadnym dawnym tekście. Nieobecna jest ona także w słownikach gwarowych. Tymczasem sam Kazimierz Kutz powiedział mi, że nosi ją w sobie od bardzo dawna i w pamięci łączy nawet z językiem babki.

Wrażenie archaiczności ględźby jest nieodparte! Wywiedziona od czasownika ględzić - "mówić rozwlekle, nudnie, pleść, marudzić, truć" (Uniwersalny słownik języka polskiego pod red. prof. Stanisława Dubisza, Warszawa 2003, t. 1, str. 1012), utworzona przyrostkiem "-ba", dołącza ona do ciągu morfologicznego wyrazów używanych i już nieużywanych bądź spotykanych bardzo rzadko, takich jak prośba od prosić, strzelba (od strzelać) - pierwotnie "strzelanie", dopiero później "myśliwska broń palna", palba (od palić) - "strzelanina, strzelanie", kośba (od kosić) - "koszenie trawy lub zboża", gędźba (od gędzieć) - "granie, muzyka" (czeski odpowiednik - do dziś używana hudba), chwalba (od chwalić) - "pochwała, uznanie", "przechwalanie się, chełpliwość" czy gańba (od ganić) - funkcjonująca do dziś w takim brzmieniu w gwarach śląskich, w języku ogólnym pod wpływem czeszczyzny zamieniona na hańbę.

Ocena stylistyczno-językowa Kutzowej ględźby może być tylko pozytywna. Strukturalnie nawiązująca do przywołanego szeregu morfologicznego, przykuła uwagę dosłownie wszystkich, którzy tej rozmowy telewizyjnej słuchali. Jej walor ekspresji, natężenia emocjonalnego jest również bezdyskusyjny.

Na taki odbiór społeczny nie może liczyć mój pięcioletni wnuczek, ale i jemu zdarzył się przed paroma tygodniami kapitalny twór leksykalny, znaczeniowo nawiązujący do ciągu dzisiejszy (od dzisiaj), wczorajszy (od wczoraj), niegdysiejszy (od niegdyś), jutrzejszy (od jutro) czy niniejszy (od dawnego ninie - "teraz, obecnie"). Oto - wymachując patykiem imitującym karabin, którym bawił się dawno temu, czyli kiedyś - oznajmił mi z rozbrajającym triumfem: "Patrz, dziadku, mam znów ten kiedyśny karabin" (na drugi dzień powiedział: bardzo kiedyśny).

Trudno się w takim momencie nie zachwycić cudem języka i cudem funkcjonowania operacji słowotwórczych, do jakich dochodzi w mózgu jego najmłodszych użytkowników. Takim poczynaniom językowym blisko też do poezji, bo sensem poezji i jej celem jest przekształcanie myśli i uczuć w twórczy ruch. "Do tego dochodzi coś nadrzędnego, bez czego o poezji nie może być mowy, a mianowicie wolność - wolność mowy, języka, myślenia, wolność formy" - czytam w jednym z tekstów znakomitego tłumacza Karla Dedeciusa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska