Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Autobusy MPK ciągle się spóźniają. Sprawdziliśmy: to rozkłady są nierealne

Weronika Skupin
Autobusy spóźniają się nawet, gdy nie ma korków - sprawdziliśmy
Autobusy spóźniają się nawet, gdy nie ma korków - sprawdziliśmy Jerzy Wójcik
Rozkłady jazdy komunikacji miejskiej nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. I nie mogą mieć. I trudno mieć o to pretensje do kierowców. Jak sprawdziliśmy - części rozkładów po prostu nie da się zrealizować. W czasie podanym na rozkładzie niektórych tras nie można przejechać nawet samochodem, bez zatrzymywania się na przystankach. Wszystko przez to, że rozkłady jazdy weryfikowane są... zza biurka.

Zobacz też: Nie ma tramwaju Plus, jest za to... krowa
Wrocławskie autobusy nie przyjeżdżają zgodnie z rozkładem - chyba każdy korzystający komunikacją miejską spotkał się z tym problemem.

W środę w południe przeprowadziliśmy test. Przejechaliśmy samochodem całą trasą linii 132 - z Nowego Dworu przez Strzegomską, pl. Jana Pawła II i Dworzec Nadodrze do placu Daniłowskiego. Choć nie zatrzymywaliśmy się na przystankach, a ruch we Wrocławiu był niewielki, dojazd zajął nam o minutę więcej niż zapisano w rozkładzie. Autobus, który razem z nami wystartował z pętli na Nowym Dworze spóźnił się o 6 minut. - To nagminne - mówią pasażerowie. - Jeszcze nigdy nie przyjechał na czas.

Kierowców MPK wcale to nie dziwi.
– Są linie, na których po prostu nie da się przyjechać na czas, szczególnie w szczycie. Na przykład linie D i K zawsze mają opóźnienia, powiększające się o 1-2 minuty na każdym kolejnym przystanku. Bo jeśli straci się na początku jeden cykl świetlny na skrzyżowaniu, to traci się już na całej trasie. Gdy spóźnimy się o jeden cykl, ITS nas zatrzymuje i nie pozwala jechać, tracimy wtedy około minuty. Czasami uda się nadrobić. Ale łącznie 10-15 minut opóźnienia to standardowa sytuacja – mówi nam jeden z kierowców.

Zobacz też: Uwaga! Wróciły nocne kontrole w autobusach

Inny dodaje: – Nigdy mi się nie zdarzyło na czas przyjechać nocnym 245 z centrum na Kozanów, zawsze mam około 6 minut opóźnienia - narzeka. Tłumaczy, że przy dworcu PKP, gdzie spotykają się nocne autobusy, tworzy się korek.

Kolejny z kierowców wymienia linie 145 i 146: – Zawsze co najmniej 6 minut opóźnienia. Najwięcej traci się na Borowskiej. Z Glinianej wyjeżdżają tramwaje 31 i 32 i blokują ruch, choć Borowska jest główna. Gdy jedzie tramwaj, zielone dla jadących Borowską trwa tam kilka sekund, to niedorzeczne. To nie zmienia się od kilku lat – skarży się.

- Na linii 132 miałem ostatnio 22 minuty opóźnienia, a na linii 131 - 10 minut. W przypadku tej drugiej linii jest problem m.in. na Psim Polu, bo rozkład nie uwzględnia chyba, że autobus musi przepuścić auta jadące z Sycowskiej - mówi inny kierowca. – Autobusem 144 spóźniam się zawsze, czy w szczycie czy nie. Jest nawet 15 minut opóźnienia, ale nadrabiam do 6 min. Muszę jechać nieprzepisowo, żeby mieć szansę zjeść śniadanie i wyjechać w trasę powrotną na czas – dodaje kolejny.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (kliknij)

Z kolei kierowca, który najczęściej jeździ linią 134 jest zdania, że ta bije wszelkie rekordy, szczególnie zimą. – 134 jedzie od Księża Małego, gdzie czasami w korku w piątkowym szczycie można stać i kwadrans. Mój rekord to godzina opóźnienia już na Kamiennej, ale to było zimą. Jednak nawet gdy nie ma śniegu, trudno jest nadrobić na tej linii, gdy korek zatrzyma nas na Opolskiej i Krakowskiej. I latem możemy spóźnić się około pół godziny.

Kolejny kierowca wymienia jako problematyczne linie 107, 113, 119, 134, 136, 612, 406 i 409. Rekord pobił jadąc linią 612 - 2 lata temu podczas pierwszego śniegu miałem tam 180 minut opóźnienia. Ale to wyjątek. Na tych liniach, które wymieniłem, spóźniam się codziennie co najmniej o kilka minut - zaznacza.

Wylicza dokładnie, gdzie i ile się traci. Na linii 119 - na al. Hallera, ul. Krzemienieckiej, Stanisławowskiej, Mińskiej, Strzegomskiej, Obornickiej i Kasprowicza. - Ostatnio wyruszyłem o 4.30, było zero korków. Jechałem przepisowo i spóźniłem się o 12 minut - mówi kierowca. Standardowo za dnia na tej linii spóźnienia mogą sięgnąć 15 minut.
- Z kolei 113 spóźnia się w godzinach szczytu oraz we wczesnych godzinach rannych i późnym popołudniem, gdy są poskracane czasy przejazdu. Nawet pół godziny na jednym kółku, najwięcej na Ołtaszynie, Grota-Roweckiego i Borowskiej.

134 spóźnić się może nawet o pół godziny, a standardowo bez korków - oo kilka minut. Podobnie jest przy pustych ulicach na linii 136, a w godzinach szczytu od Hutniczej przez Bystrzycką, Klecińską aż do Tarnogaju można złapać 45 minut opóźnienia.

- Z kolei 406 stoi na Dworcowej, Podwalu, Robotniczej, Fabrycznej, Strzegomskiej i Mińskiej, a ludzie spieszą się na samolot. Zawsze trzeba się liczyć z kilkoma minutami spóźnienia. Ostatnio przy dość zatłoczonym mieście spóźniłem się tam 20 min. Pasażerowie mają czasem pretensje, że nie zdążą na samolot - mówi kierowca.

Także linia 409 z Dworcowej do Leśnicy jest zawsze 5-10 minut spóźniona. - A w szczycie? Lepiej nie mówić. Korki na Strzegomskiej czy Kosmonautów mogą dać 40 minut opóźnienia.

Jeszcze gorzej jest wieczorami. – Klasyczny przypadek to linia 113. Po godz. 20. jedzie się jej trasą z dworca Głównego do pętli na Krzykach około 36 minut, a według rozkładu o tej porze powinniśmy trasę przejechać w 25 minut, to nierealne – mówi nam jeden z kierowców.

Kto układa rozkłady MPK? Pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Wydział Transportu magistratu ustala tylko, jaka linia ma jechać jaką trasą oraz na jakich przystankach się zatrzyma. Godziny odjazdów opracowuje już MPK.

Autobusy mają komputery pokładowe, które rejestrują czas przejazdu. Na tej podstawie można określić ile realnie zajmie kierowcy pokonanie danej odległości. Pracownicy MPK weryfikują później czas przejazdu poszczególnych linii. Tyle teorii.

Jak często prowadzona jest taka weryfikacja? Jakie płyną z niej wnioski? Rzeczniczka MPK Agnieszka Korzeniowska nie była dziś w stanie konkretnie odpowiedzieć nam na to pytanie. Przesłała nam jedynie informacje, że przewoźnik ma zespół ds. ruchu, który zajmuje się m.in. takimi sprawami. Kierowcy i motorniczowie zgłaszają uwagi dotyczące m.in. czasów przejazdu przedstawicielom załogi (tacy przedstawiciele są na każdej zajezdni), a ci z kolei zgłaszają je podczas spotkań zespołu ds. ruchu, na którym są także osoby odpowiedzialne za rozkłady jazdy czy nadzór ruchu.

- Regularnie weryfikujemy czasy przejazdów i wprowadzamy korekty do rozkładów jazdy. Modyfikacje te wprowadzamy przy okazji zmian rozkładów jazdy np. z feryjnych na robocze - deklaruje Korzeniowska. - Od 3 marca zmienimy np. 41 czasów międzyprzystankowych na liniach 612, 128, 130, 131, 141. Dziennie wykonujemy średnio 8 tysięcy kursów i pracujemy na ogromnym zbiorze danych. Zanim wprowadzimy zmiany, dokładnie je analizujemy w oparciu o dane z komputerów pokładowych, które odnotowują poszczególne czasy - dodaje.

Problem w tym, że cała procedura odbywa się zza biurka. MPK nie weryfikuje rozkładów w terenie.
– Usłyszałem wyraźnie u siebie na zajezdni od jednego z pracowników, że dopóki ludzie nie zaczną tego zgłaszać, MPK nic z tym nie zrobi. My robimy raporty, w których piszemy ile było opóźnienia na danej linii i dlaczego. Raporty trafiają one do kierownika zajezdni, a on nic z nimi najwidoczniej nie robi - uważa jeden z kierowców.

Ile osób zajmuje się weryfikacją rozkładów jazdy? Dlaczego ten system nie działa? Chcieliśmy porozmawiać z odpowiedzialnymi za to pracownikami spółki. MPK nie wyraziło na to zgody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska