Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Kukliński zaczynał... we Wrocławiu. Poznajcie jego losy

Katarzyna Kaczorowska
Najpierw chciał pracować w wodociągach. Potem dodał sobie dwa lata i został strażnikiem ochraniającym fabrykę mydła. Praca była mu potrzebna, by utrzymać starą matkę. Tropimy ślady Ryszarda Kuklińskiego.

Pismo do Straży Ochronnej Obiektów datowane jest na 18 września 1945 roku. Zarząd Miejski Miasta Wrocławia, Wydział Personalny, informował komendę Straży, że "Ob. Kukliński Ryszard został przyjęty do pracy" w charakterze gońca. Data przyjęcia: 17 września 1945 roku. Naczelnik wydziału prosił o informację, czy nowy pracownik zgłosił się do swojego pracodawcy. Pismo do komendy wpłynęło 22 września. Komendant Straży cztery dni później odręcznie, piórem, napisał na nim, że Ryszard Kukliński służbę pełni od 17 września. Ochraniał fabrykę mydła, najprawdopodobniej przy dzisiejszej ulicy Krakowskiej, gdzie później mieściła się Pollena.

Ryszard Kukliński pewnie w najśmielszych snach nie przypuszczał wtedy, że przejdzie do historii amerykańskiego wywiadu i Układu Warszawskiego jako najlepszy kret CIA, który dostarczył Amerykanom bezcenne dokumenty wprost ze Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego (i nie tylko).

Urodził się w czerwcu 1930 roku w Warszawie. Skąd wziął się piętnaście lat później na Ziemiach Odzyskanych? "Proszę o przyjęcie mnie do pracy do pąp wodociągowych, w charakterze ucznia, gdyż odpowiedniego fachu nie posiadam. Jestem Polakiem, skończyłem 7 klas szkoły powszechnej. Urodziłem się w Warszawie dnia 13.6.1930 roku. Nazywam się Ryszard Kukliński" (pisownia oryginalna) - takie pismo 15-letni Ryszard skierował do dyrekcji Zakładów Wodociągowo-Kanalizacyjnych we Wrocławiu. Datował je na 1 września, tradycyjny początek roku szkolnego. Na podaniu jest ręczna adnotacja z poparciem prośby i sugestią, by chłopca zatrudnić w charakterze ucznia ślusarskiego do dyspozycji Stacji Pomp.

Wodociągi były wtedy jednym z newralgicznych punktów miasta - do kapitulacji Festung Breslau w maju 1945 sieć wodociągowa uszkodzona została w ok. 3000 miejsc, a kanalizacyjna - w 700 miejscach. Woda popłynęła do pierwszych budynków już niespełna tydzień po zakończeniu działań wojennych, ale to ciągle była nomen omen kropla w morzu potrzeb. W 2006 roku ówczesny wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk pokazał publicznie teczkę personalną Ryszarda Kuklińskiego, przez dwa lata pracownika miasta Wrocławia, a przez kolejne trzy - studenta szkoły oficerskiej w stolicy Dolnego Śląska. W tej teczce są dwa życiorysy napisane odręcznie przez Kuklińskiego. Jeden z myślą zapewne o wodociągach, drugi - o Straży Obiektów. Można z nich wyczytać, że w siódmym roku życia poszedł do szkoły, gdzie mijały mu szybko szkolne lata, aż do czasu okupacji niemieckiej.

"W czasie okupacji niemieckiej stale dręczyła mnie nienawiść do Niemców, którzy niewinne rozstrzeliwali moich sióstr i braci. Starałem się dostać tam, gdzie dużo moich braci przelewało krew za sprawiedliwość. W roku 1944 dostałem się do partyzantki i tam spędziłem czas w doli i niedoli aż do Powstania Warszawskiego. W powstaniu zostałem wywieziony do Niemiec. W Niemczech za pobicie się z niemieckim chłopcem dostałem się do obozu koncentracyjnego. W obozie byłem tak długo, aż do przyjścia Armii Czerwonej. Byłem na froncie i walczyłem jako cywil za Ojczyznę 3 tygodnie w wiosce Fine i Betlern (?) pod Wrocławiem. Ojciec mój został zabrany 13 maja roku 1945 [tak w oryginale] na Pawiak jako polityczny a mnie udało się uciec. Za to co napisałem jestem odpowiedzialny i na każde zdanie mogę dać świadków".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Z karty personalnej Kuklińskiego możemy się dowiedzieć, że w partyzantce miał pseudonim Bil, że zgłosił przynależność do Polskiej Partii Robotniczej, a jego matka Anna miała wtedy, kiedy starał się o przyjęcie do pracy, 46 lat. W życiorysie, który 15-letni Ryszard napisał dla Straży, widnieje już inny rok urodzenia - chłopak dodał sobie dwa lata, pisząc, że przyszedł na świat w 1928 roku. Piętnastolatka nikt nie zatrudniłby jako strażnika, który pod bronią pilnuje budynków fabryk i zakładów miejskich - wojna się skończyła i nawet jeśli dzieci miały broń, to oficjalnie i formalnie nikt by im jej nie dał do ręki. W tym drugim życiorysie Ryszard już nie precyzuje daty aresztowania ojca przez Niemców, pisze tylko, że został sierotą. Precyzuje za to, że z powstańczej Warszawy wywieziono go szóstego dnia walk. Na Dolny Śląsk - do Głogowa, gdzie jako robotnik przymusowy pracował przy kopaniu zapór przeciwczołgowych, czyli rowów. To w Głogowie właśnie, wtedy noszącym nazwę Glogau, pobił się z niemieckimi nastolatkami, za co trafił do obozu. Po wyzwoleniu na froncie z żołnierzami był siedem dni, a "następnie udałem się do Warszawy zobaczyłem że dom rozbity udałem się do Wrocławia celem by otrzymać jakąś pracę, by utrzymać siebie i starą Matkę".

W dokumentach dotyczących Ryszarda Kuklińskiego można znaleźć informację, że 7 marca 1946 roku został on aresztowany na dwa tygodnie. Podobno za napad z bronią w ręku. Szczegółów sprawy jednak nie ustalono. Wiadomo, że po dwóch latach pracy Ryszard dostał się do szkoły oficerskiej. Ale tuż przed promocją na krótko został wydalony. Dlaczego? Wersje są trzy. Według jednej przyczyną była konspiracyjna przeszłość ojca. Według drugiej działalność samego Ryszarda - w niepodległościowej organizacji Miecz i Pług powstałej w Warszawie w 1940 roku. I wreszcie według trzeciej - represje dotknęły go za kawał o kolektywizacji rolnictwa. Kukliński karnie został zdegradowany i wysłany do Biedruska, gdzie przez dwa tygodnie był w karnej kompanii. Ale tak jak szybko go tam wysłano, tak równie szybko odwołano. Stanął przed komisją, która uznała, że nawet jeśli ma na koncie jakieś wybryki, to należy je przypisać wiekowi. Kukliński miał też przedstawić komisji świadectwa osób potwierdzających, że nie należał w czasie wojny do żadnych organizacji antykomunistycznych.

- W filmie Władysława Pasikowskiego "Jack Strong" nie ma śladu wątków wrocławskich w życiu Ryszarda Kuklińskiego. Przyznam, że trochę mi żal, bo są jednak one dość istotne. Tutaj przecież zaczął karierę oficera, która zaprowadziła go do Sztabu Generalnego, źródła dokumentów, które przekazywał Amerykanom - mówi Krzysztof Grzelczyk, który dodaje, że na Dolnym Śląsku żyje rodzina Ryszarda Kuklińskiego. Tutaj, w Szczawnie, osiadła wdowa po pułkowniku - Joanna Kuklińska zmarła w zeszłym roku. Swojego męża poznała zresztą we Wrocławiu - w domu kultury, którego kierownikiem był przyszły teść superszpiega, w czasie zajęć muzycznych. Młodsza od młodego oficera o trzy lata dziewczyna grała na pianinie...

W 2008 roku Joanna Kuklińska przekazała do Ossolineum we Wrocławiu księgozbiór męża, w tym wiele książek z autografami, m.in. Mariana Hemara.

wsp. Joanna Karwecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska