Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rysiek "Azja" i Zbyszek "Carington", czyli o republice gangsterów na pograniczu

Marcin Rybak
Pogranicze, początek lat 90. Przez  Nysę Łużycką idzie pierwszy przemyt  papierosów
Pogranicze, początek lat 90. Przez Nysę Łużycką idzie pierwszy przemyt papierosów fot. Dariusz Gdesz
Była noc. Rok 1990 albo początek 1991. Kto dziś może to precyzyjnie określić? Drogą ze Zgorzelca do Bogatyni jedzie duży fiat z pontonem na dachu. W aucie trzech młodych mężczyzn. Zdawać by się mogło - turyści. Może harcerze, którzy chcieli spróbować traperskiego życia na łonie przyrody? Jakiegoś survivalu?

W pewnym momencie auto zatrzymuje się. Kierowca i dwaj pasażerowie idą do lasu i nożami wycinają sobie długie, proste kije. Bingo! Prawdziwi skauci mieli przecież laski - pomyślałby zapewne uważny, a znający historię, obserwator. Nasi młodzieńcy z tymi kijami pojechali dalej swoim dużym fiatem.

Wkrótce potem spotykamy ich w innym miejscu. Znowu między Zgorzelcem a Bogatynią. Fiat stał tuż przy brzegu Nysy Łużyckiej. Rzeki, przez którą przebiega granica pomiędzy Polską a Niemcami. Ponton jest już zdjęty z dachu, a mężczyźni ładują do niego coś, co mieli schowane w bagażniku. Jakieś paczki, pudła? - To chyba jednak nie skauci - uważny obserwator musiałby zrewidować swój pogląd. Bo w tych paczkach ładowanych na ponton były papierosy. Harcerze przecież nie palą. Mężczyźni z fiata załadowali, co mieli załadować, i odbili od brzegu. Kijami odpychali się od dna. Parę chwil walki z nurtem rzeki i byli na drugim brzegu.

Nawet oni nie wiedzieli wtedy, że właśnie zaczęła się nowa era w dziejach polsko-czesko-niemieckiego pogranicza. Dwaj z nich to bracia, którzy przejdą do krwawej historii Zgorzelca i okolic końca XX wieku i początku XXI wieku.
Byłeś właśnie - drogi Czytelniku - świadkiem pierwszego historycznego przemytu papierosów przez Nysę Łużycką. Zrobili to ludzie, którzy później będą szefami gangsterskiego państwa. Gdyby przetrwało do dziś, to rocznica tej nocy byłaby zapewne oficjalnym świętem.

***

Cofnijmy się w naszej opowieści o kilkanaście miesięcy. Jesień 1989 roku. Znowu jesteśmy w lesie nad graniczną Nysą Łużycką. Między Zgorzelcem a Pieńskiem. Scena jak z filmu. Jakaś droga. Dwaj żołnierze polskich Wojsk Ochrony Pogranicza. Zielone mundury, hełmy, broń gotowa do strzału. Przed nimi obładowana tobołkami rodzina. Kobieta, mężczyzna i dwójka dzieci. Kobieta klęka przed żołnierzami i prosi, by ich nie zatrzymywali i nie odsyłali z powrotem do domu. Błaga o wolność. Mówi po niemiecku.

Jeden z żołnierzy to ten sam mężczyzna, którego obserwowaliśmy w dużym fiacie z pontonem na dachu. Ma na imię Rysiek. Właśnie kończy zasadniczą służbę wojskową. W PRL-u każdy zdrowy mężczyzna musiał odsłużyć w wojsku dwa lata. Ryśka skierowano właśnie do WOP.

DALSZY CIĄG CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Rysiek miał wtedy 20 lat. Wzruszył się i poprosił kolegę żeby puścić tę rodzinę. Chwilę później wpadli jednak w ręce żołnierzy z patrolu zmotoryzowanego. Rodzina nie uzyskała upragnionej wolności. A Rysiek i jego kolega mieli w jednostce karny raport.

***

Ta zapłakana kobieta i jej rodzina to zwiastun zjawiska, które za kilka tygodni wstrząśnie Polską, Europą i całym światem. Już niedługo runie mur berliński, a wraz z nim cały komunistyczny porządek zaprowadzony w Europie Środkowo-Wschodniej.
W Polsce władzę objęła ekipa Tadeusza Mazowieckiego. Był to pierwszy taki rząd w całym obozie realnego socjalizmu. Niedługo wszystko się zmieni. Ale na razie kraj to wciąż jeszcze oficjalnie Polska Rzeczpospolita Ludowa. Z godłem, którym jest orzeł bez korony. A na zachodzie graniczy nie z Niemcami - jak dziś - tylko z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Jednym z dwóch państw niemieckich. Rządzonym przez partię komunistyczną.

Jednym z pierwszych zwiastunów tego, co historycy nazwą później Jesienią Ludów, była masowa ucieczka mieszkańców NRD. Przyjeżdżali do Polski lub uciekali przez zieloną granicę. Byle dostać się do Warszawy i wskoczyć na teren ambasady Niemiec Zachodnich.

Granicy państwowej pilnowały Wojska Ochrony Pogranicza. Czyli młodzi chłopcy, tacy jak poznany już przez nas Rysiek. - Brygada WOP odpowiadająca za Nysę Łużycką miała straszne utrapienie z uciekinierami ze wschodnich Niemiec. Szły całe rodziny z walizkami z dziećmi na rękach - opowiada były żołnierz WOP. Rozkaz był jasny: odstawić na strażnicę, a stamtąd do NRD.

Ale Rysiek i jego kolega - mimo kłopotów i karnego raportu - postanowili bojkotować rozkazy przełożonych. Po prostu bardziej się pilnowali, żeby nie wpaść. Gdy widzieli, że nikogo nie ma w pobliżu, puszczali uciekinierów. Kiedy w pobliżu był jakiś inny patrol albo ktoś z przełożonych, musieli łapać, odstawiać na strażnicę, a stamtąd do NRD.

***

Gdyby ta niemiecka kobieta wiedziała, przed kim klęczy... Gdyby przełożeni Ryśka wiedzieli, kogo stawiają do karnego raportu za oburzającą niesubordynację i przepuszczenie nielegalnych imigrantów z Niemieckiej Republiki Demokratycznej...
Do historii pogranicza Rysiek przejdzie jako "Azja". Jego bratem jest Zbyszek, którego będą później z uznaniem nazywać "Carington". Od nazwiska bogacza z amerykańskiego serialu.

DALSZY CIĄG CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Rysiek i Zbyszek byli królami przemytniczego państwa. To oni szefowali Republice Gangsterów. Republice, która nigdy by nie powstała, gdyby nie granica.

***

Zbigniew M., legendarny "Carington", urodził się w Błaszkowicach koło Lubania. Jego brat Rysiek, "Azja", w Żarkach koło Zgorzelca nad Nysą. Ich rodzice jeździli z miejscowości do miejscowości. Tam, gdzie była praca.

Zbyszek, późniejszy król granicy, pasjonował się sportem. Od 10. roku życia trenował lekkoatletykę. Zdarzało mu się nawet zdobywać medale na zawodach dla juniorów.

Rysiek wodził rej wśród chłopaków na podwórku. Po podstawówce poszli do zawodówek. Zbyszek został mechanikiem samochodowym. Rysiek - budowlańcem. Zawód: betoniarz - zbrojarz. Czym zajmowali się po ukończeniu szkół? - Zbyszek fuchy robił - opowiada człowiek znad granicy. - A Rysiek pracował w firmach budowlanych. Stawiał np. przychodnię na wrocławskich Popowicach. No i "wille", takie peerelowskie betonowe, kwadratowe klocki.

W końcu obaj poszli do wojska. Zbyszka wcielono do Marynarki Wojennej w Ustce. Ryśka do Wojsk Ochrony Pogranicza.
***
No i zaczęło się. Wraz z upadkiem komunistycznego porządku runęła też niewydolna gospodarka. Firmy padały, masowo zwalniały pracowników. Jednym ze zwolnionych był Rysiek. Po wyjściu z wojska pracował krótko jako kierowca w "łączności'. Woził paczki, listy, gazety do kiosków. Potem był bezrobotnym. Zbyszek wciąż jeszcze robił fuchy na budowach. Ale było mu coraz trudniej.

Pewnego dnia do Ryśka zgłosił się człowiek z propozycją - przerzućcie mi papierosy na stronę niemiecką. - To był jakiś Bułgar - relacjonuje osoba pamiętająca te czasy. - Rysiek poszedł do brata. Zaangażowali jeszcze kolegę Romka.

Bułgar dostarczył Ryśkowi lewe papierosy. Zmieściły się w bagażniku dużego fiata. Zbyszek, Rysiek i Romek kupili ponton, by nim przeprawić się przez rzekę. Po niemieckiej stronie miał na nich czekać ktoś od Bułgara. Pojechali. Lewe papierosy w bagażniku, na dachu ponton.

Po drodze w lesie wycięli kije, żeby można było odpychać ponton od dna Nysy Łużyckiej. Gdzieś między Zgorzelcem a Bogatynią, w umówionym wcześniej z Bułgarem miejscu załadowali fajki na ponton i przepłynęli Nysę. Ale tam nikogo nie było. Pomyłka? Wpadka? O tym w następnym odcinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rysiek "Azja" i Zbyszek "Carington", czyli o republice gangsterów na pograniczu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska