Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator jechał po pijanemu. Teraz jeździ po świecie. A co z karą?

Marcin Rybak
Prokurator P. od przeszło trzech lat pobiera pół pensji, choć śledztwa muszą za niego prowadzić inni prokuratorzy
Prokurator P. od przeszło trzech lat pobiera pół pensji, choć śledztwa muszą za niego prowadzić inni prokuratorzy fot. Przemek Świderski
Wrocławski prokurator skazany za jazdę po pijanemu unika sprawy dyscyplinarnej, od trzech lat pobiera pół pensji i... jeździ po świecie.

Wrocławski prokurator prokuratury Stare Miasto - prawomocnie skazany za prowadzenie auta po pijanemu przeszło trzy lata temu - nadal jest prokuratorem. Został zawieszony w pełnieniu obowiązków i co miesiąc dostaje na konto pół pensji. Nie został zwolniony z pracy - mimo wyroku za przestępstwo - bo od przeszło trzech lat skutecznie przeciąga sprawę w Sądzie Dyscyplinarnym dla prokuratorów. Tylko ten sąd mógłby zdecydować o usunięciu go z prokuratorskiej korporacji.

Ale prokurator P. najpierw składał zwolnienia lekarskie. Później, gdy sąd zdecydował o przebadaniu go przez biegłych lekarzy, nie przyszedł na badania. A na koniec w ogóle zniknął. Nie wiadomo, gdzie mieszka i dokąd wysłać mu wezwania do sądu na rozprawę.

Wiadomo tylko, gdzie co miesiąc wysyłać mu pieniądze: pół pensji. Nie wiemy, ile to jest. Osoby zorientowane w zarobkach prokuratorów prokuratur rejonowych szacują, że to pół pensji to może być przeszło trzy tysiące złotych miesięcznie. Reporter "Gazety Wrocławskiej" znalazł profil prokuratora P. na jednym z popularnych portali społecznościowych. Po przesłanej tam prośbie o kontakt - profil zniknął. Ze zdjęć zamieszczonych na tym portalu wynikało, że prokurator świetnie się bawi w czasie, gdy jest zawieszony w obowiązkach, pobiera pół pensji i unika Sądu Dyscyplinarnego oraz badań lekarskich.

Latem ubiegłego roku fotografował się w Stanach Zjednoczonych. Jedna z fotografii: uliczka w willowej dzielnicy. Na środku luksusowe maserati ghibli z prokuratorem P. za kierownicą. W Polsce najniższa cena takiego auta to 84,2 tys. euro. Obok zdjęcia komentarz: "Się oszczędnie żyje, to można czasami w takim czymś posiedzieć". Data: 1 września 2013.

W sierpniu prokurator P. fotografował się na tle tablicy "Federal Reserve Bank of Chicago". Z żartobliwym komentarzem: "Podobno pusty". W październiku ubiegłego roku minęły trzy lata od wydania prawomocnego wyroku w sprawie P. Wtedy też minęły trzy lata od rozpoczęcia sprawy przed Sądem Dyscyplinarnym.

A cała historia zaczęła się 12 lutego 2007 r. na skrzyżowaniu ulic Łąkowej i Kościuszki we Wrocławiu. Wtedy to opel astra uderzył w znak drogowy i uszkodził trzy samochody. Kierowca wysiadł na chwilę i pojechał dalej. Sąd uznał prawomocnie, że kierowcą był prokurator P.

Zaalarmowani przez uczestników stłuczki policjanci zaraz przyjechali do domu do prokuratora. Zastali go na spacerze z psem. W wydychanym powietrzu miał 2,4 promila alkoholu. Ale prokurator przekonywał, że prowadził trzeźwy. Napił się, gdy wrócił do domu.

Sprawą zainteresował się minister sprawiedliwości - CZYTAJ NA 2. STRONIE
W czasie procesu potrzebne więc były skomplikowane ekspertyzy biegłych: czy prokurator mógł - zaraz po przyjściu do domu w stanie "trzeźwy jak szkło" w krótkim czasie wprowadzić się w stan "kompletnie pijany". Eksperci orzekli, że to niemożliwe. Ich zdaniem, w czasie, gdy uszkodził znak drogowy i trzy samochody musiał mieć we krwi co najmniej 1,41 promila alkoholu. I taką zawartość alkoholu sąd wpisał do wyroku.

Prokurator P. został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata i 3000 złotych grzywny. Zapłacił też koszty sądowe - 21 tys. zł. Wyjątkowo wysokie - z powodu drogich ekspertyz biegłych od zawartości alkoholu we krwi. Co dalej? Najczarniejszy scenariusz: Postępowanie dyscyplinarne przeciągnie się do 12 lutego 2017 roku. Sprawa się przedawni. Prokurator P. wróci do pracy i znowu zacznie oskarżać. Choćby pijanych kierowców.

Zainteresowanie sprawą zapowiedział minister sprawiedliwości Marek Biernacki. - Napiszę do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, by przyjrzał się postępowaniu dyscyplinarnemu w sprawie pana P. Minister mówił nam, że resort planuje reformę sądownictwa dyscyplinarnego m.in. w korporacji prokuratorskiej. Dziś Sąd Dyscyplinarny jest tylko w Warszawie przy Prokuratorze Generalnym i zasiadają w nim tylko prokuratorzy. W przyszłości sądy takie mają być przy prokuraturach apelacyjnych, a w drugiej instancji mają to być sądy powszechne. Czyli nie będą w nich orzekać prokuratorzy, lecz zawodowi sędziowie. Minister mówił, że przy okazji reformy resort przyjrzy się kompetencjom Sądów Dyscyplinarnych.

Okazuje się bowiem, że w takiej sprawie, jak ta, sąd nic nie może. Badano, na przykład, czy możliwe jest przymusowe doprowadzenie przez policję prokuratora P. na rozprawę dyscyplinarną. Ale prawo tego nie przewiduje. Nie można też - na przykład - zarządzić ogólnokrajowych poszukiwań obwinionego. Gdyby Prometeusz P. zachowywał się tak w normalnym procesie karnym, zostałby po prostu aresztowany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prokurator jechał po pijanemu. Teraz jeździ po świecie. A co z karą? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska