Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogi kurs szybkiego czytania reklamowali w szkole. Kuratorium: to niedopuszczalne!

Marcin Rybak
Rzeczniczka wrocławskiego Kuratorium Oświaty krytykuje dyrekcję Gimnazjum nr 16 za wpuszczenie prywatnej firmy na lekcje
Rzeczniczka wrocławskiego Kuratorium Oświaty krytykuje dyrekcję Gimnazjum nr 16 za wpuszczenie prywatnej firmy na lekcje Anna Jarmuz
Rodzice uczniów Gimnazjum nr 16 są namawiani na drogie kursy. Prywatna firma reklamuje swój biznes w szkole. Rzeczniczka wrocławskiego Kuratorium Oświaty krytykuje dyrekcję za wpuszczenie firmy na lekcje.

Przedstawiciele prywatnej firmy odwiedzili jedno z wrocławskich gimnazjów i na lekcjach reklamowali - bardzo drogi, jak się później okazało - kurs szybkiego czytania. Od dzieci brali numery telefonów do rodziców. Po czym umawiali się na bezpłatne pokazowe lekcje w domach.

Dolnośląskie Kuratorium i Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych są zgodni: dyrekcja szkoły nie powinna wpuszczać sprzedawców usług na zajęcia. Zwłaszcza że firma sprzedaje bankowe kredyty na sfinansowanie kursu.

Co na to dyrekcja wrocławskiego Gimnazjum nr 16 przy ul. Jemiołowej, które w ostatnich tygodniach odwiedzili przedstawiciele krakowskiej firmy edukacyjnej? Twierdzi, że chodzili oni po klasach nie po to, by reklamować swoje usługi, lecz opowiadać o fundowanych stypendiach.

Firma rzeczywiście stypendia funduje. I szkoła może zaproponować trójkę kandydatów. Ale na lekcjach przedstawiciele krakowskiej firmy opowiadali o swojej "rewelacyjnej" metodzie i o nowoczesnych technikach nauczania.

Kto nie chce pomóc dziecku
Mama ucznia z Gimnazjum nr 16 twierdzi, że o stypendiach w ogóle nie było mowy. Przedstawiciele krakowskiej firmy skontaktowali się z nią, bo syn na lekcji zgłosił chęć udziału w kursie i podał numer telefonu. Potem były dwa spotkania w domu. Testy, ćwiczenia i podchwytliwe pytania, ile pieniędzy są gotowi wydać, by pomóc dziecku w nauce.

W końcu rodzice usłyszeli cenę. Dwuletni korespondencyjny kurs nowoczesnych technik nauki kosztuje 3400 zł. Za drogo? Można sfinansować go bankowym kredytem. Przedstawiciel edukacyjnej firmy miał przy sobie gotowy formularz wniosku o kredyt ratalny.

Firma przedstawia swoją wersję. Jej przedstawiciel zapewnia nas, że na lekcjach opowiadał również o programie stypendialnym. Cenę kursu podał na koniec drugiego ze spotkań z rodzicami w domu ucznia, bo dwie pokazowe lekcje mają ustalić, czy uczeń kwalifikuje się do któregoś z kilku programów oferowanych przez firmę. A ceny są różne.

- Ja oferuję cztery kursy w cenach od 1,9 tys. zł do 3,4 tys. zł - wyjaśnia. Matka ucznia: - Gdybym chciała wziąć proponowany kredyt ratalny, to dwuletni kurs kosztowałby mnie nie 3,4 tys. zł, lecz 4 tys. zł.

Wicedyrektor Gimnazjum nr 16 Elżbieta Kurowska powiedziała nam, że przedstawiciel firmy zgłosił się z ofertą programu stypendialnego. Firma funduje stypendia w kategoriach: wybitny sportowiec, społecznik, talent artystyczny i programista. I to głównie o tym mieli opowiadać na lekcjach. Szkoła zamierza zgłosić swoich uczniów do programu stypendialnego. Zapewnia, że przedstawiciele firmy nie mieli brać telefonów do rodziców, lecz dawać dzieciom karteczki z kontaktem do siebie.

Zbieranie od dzieci numerów do rodziców to niezgodne z przepisami pozyskiwanie danych osobowych - CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Z dziećmi się nie rozmawia
Rzeczniczka Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty Janina Jakubowska uważa, że prywatna firma nie powinna być przez dyrekcję szkoły wpuszczana na lekcje do klas. - Kilka lat temu mieliśmy skargi od rodziców na podobne praktyki. Uczulaliśmy dyrektorów. Szkolne zajęcia to nie jest miejsce na reklamę - mówi pani rzecznik. - A jak firma chce porozmawiać o programie stypendialnym, to odpowiednim partnerem do rozmowy jest dyrektor.

Przedstawiciele firmy niczego złego w swoich działaniach nie widzą. Przekonują, że kilkuminutowe prelekcje w klasach to możliwość zaoferowania usługi najbardziej zainteresowanym. Bo to uczeń musi zdecydować, czy będzie chciał podjąć jakiś wysiłek. Czasem, gdy firma dociera do rodziców, oni sami sugerują, by najpierw ofertę przedstawić dzieciom. A numery telefonów do rodziców to nie są wrażliwe dane.

Ale w biurze Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych mają inny pogląd. Zbieranie od dzieci takich informacji, które pozwalają na dotarcie do rodzica z marketingową ofertą, to niezgodne z przepisami pozyskiwanie danych osobowych. To rodzice musieliby wyrazić zgodę na podanie kontaktu do nich.

- Szkoły mają obowiązek dbać o prywatność uczniów - mówi rzeczniczka GIODO Małgorzata Kałużyńska-Jasak. - Generalny Inspektor miał sygnały o podobnych sytuacjach i prowadził postępowania. Nakazywał firmom zniszczenie danych uzyskanych w taki właśnie sposób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska