Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Miodek: Wróbla i Puchacza

Jan Miodek
Fot. Tomasz Hołod
Jest we Wrocławiu kilka nazw ulicznych, które mają postać rzeczowników w pierwszym przypadku, na przykład Podwale, Promień, Kanonia. Ta ostatnia, znajdująca się na Ostrowie Tumskim, traktowana jest przez wiele osób jak przymiotniki typu tania, ostatnia, przednia, letnia i w efekcie odmieniana tak jak ta część mowy: "spotkamy się na Kanoniej", "widzę ulicę Kanonią" i tym podobne.

Tymczasem poprawne formy to "spotkamy się na (ulicy) Kanonii", "widzę (ulicę) Kanonię" - tak jak "spotkamy się w Danii", "widzę (na mapie) Danię" - bo też jak Danię trzeba Kanonię wymawiać: "Kanońja", Kanońji", "Kanońję": "-ńja", "-ńji", "-ńję".

Z kolei jak rzeczownik odbierana jest ulica Wróbla, leżąca w południowej części miasta, gramatycznie należąca do przymiotnikowej serii Orla, Słowicza, Jastrzębia, Sokola: "jadę na Wróbla", "mieszkam przy (na) Wróbla" - jak przy (na) Prusa, Sienkiewicza, Kołłątaja.

Nawiązując do pobliskich nazw będących przymiotnikami - do wymienionych wyżej Orlej, Słowiczej, Jastrzębiej, Sokolej, powinni wrocławianie tworzyć konstrukcje typu "jadę na Wróblą", "mieszkam przy (na) Wróblej.

Identyczne problemy gramatyczne mają mieszkańcy Lublina, o czym poinformowali mnie ostatnio przedstawiciele tamtejszych mass mediów. I tam stworzono w jednej z dzielnic przymiotnikowy ciąg ulicznych ptasich nazw - takich jak we Wrocławiu: Orla, Słowicza, Jastrzębia, Sokola. Dodano do niego przymiotnik od rzeczownika puchacz, utworzony tym samym przyrostkiem: tak powstała ulica Puchacza. No i zaczęło się! - Tak jak co drugi wrocławianin mówi o ulicy "Wróbla" - zamiast o Wróblej, tak co drugi mieszkaniec lubelskiego grodu mówi nie o ulicy Puchaczej, tylko o ulicy "Puchacza".

W tym momencie powiedziałbym, że lubelska sytuacja jest gramatycznie gorsza od wrocławskiej. A dlaczego?

Ano dlatego, że przymiotnik wróbli jest względnie często używany, rejestrowany także przez wszystkie słowniki. Natomiast - proszę mi wierzyć - jeszcze ani razu w życiu nie miałem potrzeby stworzenia przymiotnika od rzeczownika puchacz - tak jak nie znajdziemy w ani jednym leksykonie żadnego przymiotnika przy haśle puchacz.

Co innego sowa: wywiedziony od niej przymiotnik sowi (sowie oczy, sowi głos) - tak jak wróbli - jest dla przeciętnego Polaka formą oczywistą, naturalną.

W takim razie co poradziłem lublinianom?

Napisałem im, że z punktu widzenia gramatycznego wybór puchacza jako podstawy słowotwórczej przymiotnika był pomysłem ryzykownym.

Może gdyby się zdecydowano na formant "-owy" i nadano ulicy nazwę "ulica Puchaczowa", rzadsze byłoby traktowanie tejże nazwy jako rzeczownika.

Kto wie jednak, czy nie odebrano by z kolei takiego brzmienia ulicznej nazwy jak - dajmy na to - "ulicy Czechowa" czy "Pugaczowa"?!!

Nie mają Państwo wyjścia - podsumowałem: tylko przypominanie o przymiotnikowym ciągu Orla, Słowicza, Jastrzębia, Sokola może utrwalić w mieszkańcach Lublina świadomość przymiotnikowego charakteru formy Puchacza, którego potwierdzeniem będą konstrukcje typu "mieszkam przy (na) ulicy Puchaczej" czy "idę ulicą Puchaczą".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jan Miodek: Wróbla i Puchacza - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska