Sanepid i policję zaalarmowali strażnicy miejscy. Podczas patrolu znaleźli na ul. Łódzkiej ulotki z informacją, że dopalacze można kupić w... lombardzie. Weszli pod wskazany adres i zapytali sprzedawczynię, czy rzeczywiście można je u niej kupić.
- Ekspedientka przyznała, że dostała właśnie od szefa do rozłożenia w gablocie 78 opakowań dopalaczy - opowiada Janusz Adamski ze straży miejskiej.
Substancje były w postaci tabletek i suszu. Najpierw pracownice sanepidu chciały pobrać tylko próbki, ale w końcu zabrały wszystko do zbadania, bo sklep nie został zamknięty i zaplombowany. W lokalu działa bowiem lombard. Dopalacze tylko dopełniały ofertę.
Po akcji zamykania sklepów z tymi specyfikami przez sanepid na początku października dopalacze zniknęły z gabloty. Wczoraj jednak właściciel lombardu postanowił wznowić działalność, rozrzucając ulotki. Przykleił też kartkę na drzwiach: Uwaga! Sklep z artykułami kolekcjonerskimi czynny od poniedziałku. Zapraszamy!
- Największy ruch był w soboty - opowiada sąsiadujący z lombardem księgarz. - Kolejka ustawiała się taka, jak za mięsem w czasach PRL-u.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?