Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Dolnego Śląska na szczyt Pekinu

Michał Sałkowski
17 zawodników z regionu w reprezentacji. Ciężar medalu spoczywa na Kołeckim.

Mimo że kadra biało-czerwonych liczy 263 osoby, co jest trzecim polskim wynikiem w historii igrzysk, murowanego faworyta do medalu trudno upatrywać w kimkolwiek. I tylko niepoprawni optymiści liczą na lawinę łupów.
Formalnie znalazło sięw tej grupie szesnaścioro Dolnoślązaków. Formalnie, bo zawodników z regionalnymi korzeniami w kadrze jest nieco więcej.

Wszyscy, którzy mają w sobie żyłkę hazardzisty, będą w ciemno stawiać na medal ciężarowca Szymona Kołeckiego. 27-letni wychowanek podoławskiej Polwicy Wierzbno zasmakował już w olimpijskim srebrze w Sydney 2000 roku. Cztery lata później w Atenach go nie było. Odezwały się problemy z kręgosłupem. W przygotowaniach do Pekinu też ma trochę pod górkę: doskwiera mu uraz kolana. To jedyna rzecz, która może sprawić, że pekińska arena nie będzie dla niego pomostem do złota.
Do przeszkód można zaliczyć też dwudziestoletniego Ilję Ilina, najgroźniejszego konkurenta Kołeckiego w kategorii 94 kg. Kazach Już jako 17-latek podrzucał 216kg w kategorii 85 kg! Po przeprowadzce do wyższej wagi zdobył w 2006 roku tytuł mistrza świata. W Pekinie tanio skóry nie sprzeda.

Nasz tegoroczny mistrz Europy też nie ukrywa, że mierzy w najwyższy stopień chińskiego podium. Za tym idą konkretne pieniądze. PKOl daje zwycięzcy 200 tysięcy złotych nagrody i forda focusa. Wszystko to zwolnione od podatku. Jeżeli dodać do tego fakt, że Kołecki od początku roku reprezentuje barwy Górnika Polkowice, a ten klub za złoto wykłada blisko 130 tysięcy złotych, wychodzi niechybnie, że wyrwać krążek naprawdę warto.
Jest też druga strona medalu.
- Możliwe, że zgolę się na tybetańskiego mnicha. A jeśli będzie szykował się jakiś protest, przyłączę się do niego - stwierdza sztangista, pytany o stosunek do startu w kraju, w którym nagminnie łamane są prawa człowieka. Jedno jest pewne: mimo utraty owłosienia, Kołecki raczej nie straci nic ze swej siły. Jego start 17 sierpnia.

Przed olbrzymią medalową szansą stoi polska drużyna szpadzistów, będąca niejako w cieniu uroku i osiągnięć kobiecego floretu. Biało-czerwoni wystąpią w składzie: Tomasz Motyka, Radosław Zawrotniak, Adam Wiercioch i Robert Andrzejuk. Pierwszy i ostatni reprezentują wrocławski AZS AWF. Motyka jest niepisanym liderem ekipy szpadzistów, Andrzejuk zaś rezerwowym, który z tej przyczyny nie może mieszkać w wiosce olimpijskiej. Ulokowany został w polskiej ambasadzie w Chinach.

Drużynowa szpada jest konkurencją przewrotną. Trudniej się na same igrzyska dostać, niż potem wrócić z nich z medalem. Polakom wystarczy zwycięstwo nad Ukrainą i już będą w medalowej czwórce. A potem gospodarze igrzysk lub Włosi w półfinale i Francuzi bądź Węgrzy o najcenniejszy kruszec. W ciągu niespełna trzech godzin Polacy mogą się ozłocić. - Nasze szanse na złoto oceniam na 40 procent, florecistek na 90 - stwierdza z rozbrajającą szczerością Motyka. Czas pokaże, czy te spekulacje były zasadne. Start szpadzistów 15 sierpnia.
Wróćmy do korzeni. W zasadzie do zawodników z lokalnymi korzeniami. Kolarstwo górskie. Jeleniogórzanka Maja Włoszczowska była w Atenach szósta i...była też bardzo młoda - niespełna dwudziestojednoletnia. Musiała zapłacić frycowe tego startu. W 2007 roku zamieniła Dolny Śląsk na stolicę i reprezentuje barwy MTB Halls Warszawa. Teraz jest dojrzalsza, ale i groźnych rywalek znacznie jej przybyło.

Włoszczowska ma na koncie medale mistrzostw świata i Europy MTB. W 2007 roku dorzuciła jeszcze brakujący tytuł czempionki kraju w wyścigu szosowym.
Teraz czas na olimpijskie żniwo w górskim MTB cross country.
- Najbardziej obawiam się nieprzewidywalnych Chinek. Ich atutem będzie własny tor. Powiedzmy sobie bez ogródek: grono zawodniczek, które powinny walczyć o medale w Pekinie, jest bardziej liczne niż cztery lata temu - ocenia Włoszczowska. Oprócz gospodyń, nie można zapomnieć o medalistkach majowych ME: Niemce Sabine Spitz, Rosjance Irinie Kalentiewej czy wielce doświadczonej norweskiej lisicy Gunn Ricie Dahle-Flesjaa. Walka góralek dopiero 22 sierpnia.

Igrzyska lubią zaskakiwać. Którzy z Dolnoślązaków mogą jeszcze pokusić się o podium? Może dwójka wrocławian (Marciniszyn, Klimczak) będzie współtwórcami medalowego biegu sztafety 4x400 m? Podopieczni Józefa Lisowskiego zazwyczaj na wielkiej imprezie zaskakiwali krążkiem. Nawet w Osace na MŚ 2007 roku, kiedy niewielu na nich stawiało, zdołali wywalczyć brąz.
Nie można przekreślać skoczka wzwyż Michała Bieńka. Przecież w 2005 r. wywindował się na 2,36 m, co przez dłuższy czas było najlepszym wynikiem na świecie. Teraz zdołał uporać się z poprzeczką zawieszoną na 2,30 m (minimum PZLA). On też może zaskoczyć na igrzyskach, choć zamiast własnego trenera Bogumiła Mańki, decyzją PZLA pojedzie do Pekinu z trenerem od skoku w dal Piotrem Borą.
Zaskoczenia życzymy nie tylko wymienionym. Kibic to zwierzę łase na niespodzianki.

Dolny Śląsk na Igrzyska Olimpijskie
Lekka atletyka: 100 m - Daria Korczyńska (1981, Śląsk), 1500 m - Sylwia Ejdys (1984, AZS AWF Wrocław), 4x100 m - Ewelina Klocek (1987, Śląsk), Marcin Jędrusiński (1981, Śląsk), 4x400 m - Piotr Klimczak (1980, Śląsk), Marcin Marciniszyn (1982, Śląsk), dysk - Piotr Małachowski, (1983, Śląsk), wzwyż - Michał Bieniek (1986, AZS AWF). Łucznictwo: Jacek Proć (1981, Strzelec Legnica). Pływanie: Agata Korc (1986, AZS AWF). Ciężary: Marieta Gotfryd (1980, Tytan Oława), Szymon Kołecki (1981, Górnik Polkowice). Szpada: Tomasz Motyka (1981, AZS AWF) Robert Andrzejuk (1975, AZS AWF). Wioślarstwo: Paweł Rańda (1979, Politechnika). Zapasy: Julian Kwit (1983, Śląsk), Artur Michalkiewicz (1977, Śląsk).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska