Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy z Ząbkowic Śląskich dostają listy z pogróżkami

Małgorzata Moczulska
Samorządowcy drżą, kiedy słyszą dźwięk nadchodzącej wiadomości na telefon komórkowy. Twierdzą, że czują się zagrożeni
Samorządowcy drżą, kiedy słyszą dźwięk nadchodzącej wiadomości na telefon komórkowy. Twierdzą, że czują się zagrożeni Dariusz Gdesz
Krzysztof Kotowicz, burmistrz Ząbkowic Śląskich, od trzech miesięcy dostaje kartki pocztowe. Przychodzą na adres urzędu. Nie są to jednak pozdrowienia z wakacji, lecz żądania, by jak najszybciej zrezygnował ze stanowiska.

- Nie ukrywam, że odbieram to jako groźby, dlatego sprawę zgłosiłem na policję. Mam jednak świadomość, że autora trudno będzie znaleźć - mówi Kotowicz.
Burmistrz nie chce cytować treści korespondencji, bo, jak mówi, są tam niemal same wulgaryzmy. Autor za każdym razem zwraca się do samorządowca per "klerykale".
- Widać komuś nie na rękę są moje rządy. Tak bardzo, że robi wszystko, by mi je uprzykrzać - dodaje burmistrz.

Kartki z pogróżkami to nie wszystko. Zdarzają się też głuche telefony. Anonimowy przeciwnik burmistrza wysyła też mejle i esemesy. Natomiast na słupach ogłoszeniowych w mieście pojawiały się plakaty o treści: "Burmistrzu, kiedy przestaniesz bić swoją żonę?".
- To bardzo przykre, że ktoś wciąga w to wszystko moją szczęśliwą rodzinę - mówi samorządowiec.
Twierdzi, że za całą akcją może stać kilka osób.
- Podejrzewam, że postanowili sprawdzić, ile jestem w stanie wytrzymać - komentuje Kotowicz.

Okazuje się, że nie tylko on padł ofiarą anonimowych szantażystów.
W pobliskim Kamieńcu Ząbkowickim samorządowcy również dostają telefony i listy z groźbami. Tam jednak szantażyści posunęli się jeszcze dalej. Ktoś proponował, że zapłaci wynajętym bandziorom 20 tys. zł za pobicie Dominika Krekora, miejscowego radnego.
- Spotkałem tych ludzi pod moim blokiem. Mówili, że czekają na mnie, bo ktoś im zapłacił 10 tys. zł za umieszczenie mnie w szpitalu, a kolejne 10 tys. zł dostaną po załatwieniu roboty - opowiadał na ostatniej sesji zbulwersowany samorządowiec.
Wyjaśnił, że zrezygnowali z wykonania zlecenia.
- Na odchodne zasugerowali, że gdy wieczorem ktoś zadzwoni do domu, to niech odbierze żona i powie, że jestem w szpitalu - twierdzi Krekor.

Strachu najadła się też jego koleżanka z rady (kobieta chce pozostać anonimowa). Dostała esemesa, że jeśli nie zrezygnuje z pełnienia funkcji, to z dymem pójdzie jej mieszkanie.
Postępowania w sprawach anonimowych gróźb prowadziła ząbkowicka policja. W tym roku było ich już pięć. Większość została jednak umorzona.
Psycholog Anna Marczyń-ska uspokaja, że takie anonimowe groźby najczęściej nie są realizowane.
- Jeśli jednak groźby się powtarzają, a my czujemy się zagrożeni, to powinniśmy zgłosić sprawę policji - mówi Marczyńska. Zaraz jednak dodaje: - Nie dajmy się jednak zwariować. Anonimowość daje poczucie władzy, więc ludzie często bawią się w tak okrutny sposób kosztem osób publicznych.
Faktycznie, w maju policjanci w Legnicy zatrzymali mężczyznę, który groził śmiercią radnemu z Lubina. Zaś w Świebodzicach, podczas kampanii wyborczej, ktoś próbował wystraszyć jedną z kandydatek, rozklejając na mieście jej nekrologi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska