Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie

Wojciech Koerber
Janusz Wójtowicz
No więc Witalij Kliczko tak potwornie obijał w sobotni wieczór swego rywala, że ciosy Ukraińca wstrząsały zapewne krewnymi Shannona Briggsa w Brooklynie. To jednak nic przy nokaucie Lecha. Tu wystarczył jeden celny strzał, z dystansu nawet, by obrońca pasa już nie wstał.

W roli punchera wystąpili piłkarze naszego Zagłębia, ostatnio znani m.in. z tego, że po wcześniejszym meczu uzupełniali płyny w dyskotece. I proszę, od razu im lepiej idzie, co zresztą jest w polskim futbolu udowodnione doświadczalnie.

Opowiadał swego czasu Maciej Szczęsny, ten złotousty bramkarz, jak to w Widzewie drzewiej bywało. No więc mówił Szczęsny, a na myśli miał czasy wielkiego Widzewa Smudy, jak to został zbesztany po treningu przez młodego wówczas Szymkowiaka, kolegę z drużyny. "Wprowadzaliśmy przez całą noc element magiczny w szarą rzeczywistość ligową i rano poszliśmy na trening. Akurat był strzelecki, a ja zasłaniałem się, żeby w twarz nie dostawać za często i wytaczałem piłeczki spod siatki. Po piątym lub szóstym trafieniu Mirek podszedł i powiedział: "Słuchaj, jak nie umiesz, to nie pij! Przecież ja nie mam żadnej przyjemności z tych zajęć!" - objaśniał specyfikę zawodu golkiper Szczęsny. A ci, bramkarze znaczy, nigdy nie mają ponoć ważnych badań psychiatrycznych. Wracając wszelako do Poznania, bo problem tam mają coraz większy. Trzeba pamiętać, że takiemu Peszce Smuda zabronił pić już kilka tygodni temu. No i w sobotę facet kompletnie nie mógł się wstrzelić. A dodać należy, że Peszko to ów bohater, co strofował dziennikarza tak: "A pan myśli, że sam piłem?!". No, to akurat pewnie ostatnia rzecz, którą dziennikarz sobie pomyślał.

A pan Jarzembak odgwizdał koniec spotkania Korony z Bełchatowem w... 80 minucie

Konkluzja rodzi się taka, że alkohol jest dla ludzi, dla sportowców też, jak najbardziej. Tylko pić trzeba umieć. Wiedzieć gdzie, kiedy, co, ile. O alkoholizm można by też podejrzewać sędziego Jarzębaka, skoro koniec sobotniego spotkania Korona - Bełchatów odgwizdał w... 80 minucie. A znudzony być chyba nie mógł, cztery brameczki padły. Jarzębak to ten arbiter, o którym Tarasiewicz mówił wprost - słaby jest. Tarasia już nie ma, lecz jego wizja wciąż żyje. Otóż czytałem ostatnio we własnej gazecie, że trener Klepak, skaut z Oporowskiej, przywiózł z Brazylii kupę piłkarzy. Tzn. na dvd ich przywiózł. Wyjazd, a także wnikliwa analiza kaset, mają pomóc znaleźć odpowiedź na kluczowe pytanie - dlaczego ci z Brazylii kopią lepiej od nas. A przecież już dawno temu pewien radziecki trener zdiagnozował problem. "To jasne. Bo jak u nas jest noc, to u nich jest dzień. Jak my śpimy, to oni trenują" - całkiem sprytnie wydedukował. Chociaż rzeczywiście nie wszystko się tu zgadza. Bo gdy ja w zeszłym tygodniu spałem, to nasi nawet po nocach trenowali. A i przeciwko Ekwadorowi niewiele to nie pomogło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska