Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Miodek: Bynajmniej i przynajmniej

Jan Miodek
Fot. Tomasz Hołod
Przywołajmy dziś na początek dwa fragmenty powieści Maxa Frischa "Powiedzmy, Gantenbein" w tłumaczeniu Jacka Fruelinga: "Ale pan jest pewien, że pańska żona ma z kimś stosunek? - Bynajmniej", "Trzeba go brać poważnie, przynajmniej dopóki to stanowisko zajmuje".

Domyślają się Państwo, że sięgnąłem po te cytaty dla dwu form: bynajmniej i przynajmniej.

Pierwsza z nich, fonetycznie podobna do tej drugiej, ale zupełnie co innego znacząca (co chciałbym tysiąckrotnie podkreślić!), od niepamiętnych czasów nęci użytkowników polszczyzny, którym wyraźnie przy tym chodzi o dowartościowanie się językowe. To brzmieniowa postać szczególnie ceniona przez ludzi awansu społecznego - mówię sarkastycznie od lat.

A teraz przyjrzyjmy się raz jeszcze wypowiedzeniom z książki Frischa.

Odpowiedź na pytanie, czy żona ma z kimś stosunek, zawarte w pierwszym z nich, mogła przybrać wariantywne formy: nie, zupełnie nie, absolutnie nie, wcale nie, ależ skąd. Ich synonim to także bynajmniej, po które właśnie sięgnął tłumacz, a jak informują słowniki, jest to książkowa "partykuła przecząca, za pomocą której mówiący wyraża wolę odrzucenia komunikowanego sądu".

Jeśli teraz zdefiniujemy za leksykonami wyraz przynajmniej - "partykuła wyznaczająca minimalny, możliwy do zaakceptowania przez mówiącego zakres czegoś, mniejszy od oczekiwanego; chociaż, bodaj" (może przynajmniej częściowo uda się ten pomysł zrealizować), "partykuła komunikująca, że ilość, liczba lub miara czegoś jest nie mniejsza od wymienionej i że może być większa; co najmniej" (ta paczka waży przynajmniej kilogram), zaakceptujemy użycie tego wyrazu w drugim zdaniu z "Powiedzmy, Gantenbein…":

"Trzeba go brać poważnie, przynajmniej dopóki to stanowisko zajmuje" znaczy tyle, co "trzeba go brać poważnie chociaż (co najmniej) do czasu zajmowania przez niego stanowiska".

Czy po ukazaniu się tego odcinka "Rzeczy o języku" zmniejszy się liczba rodaków bezmyślnie używających słowa bynajmniej?

- Przypuszczam, że wątpię - pewnie powiedziałby żartobliwie mój Ojciec. Mnie - pozostaje nadzieja.

A czy poprawne są kolejne trzy zdania z książki Frischa: "Ale to przecież nie da się zrobić", "Przedtem nie może usiąść sam w restauracji, studiować jadłospis", "Ale to się nie da zmienić, tego się nie wybiera"?.

Nie są poprawne. W każdym z nich występuje czasownik zaprzeczony: nie da się zrobić, nie może studiować, nie da się zmienić. W takich konstrukcjach biernik musi być zamieniony na dopełniacz: "Ale tego przecież nie da się zrobić", "Przedtem nie może usiąść sam, studiować jadłospisu", "Ale tego się nie da zmienić" (tak jak "tego się nie wybiera" ze zdania po przecinku).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska