Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarska sztafeta pokoleń we Wrocławiu

Paweł Kucharski
Niedźwiedzki wybrany był do pierwszej piątki MP kadetów 2009
Niedźwiedzki wybrany był do pierwszej piątki MP kadetów 2009 fot. mikołaj nowacki
Poniedziałek, godzina 18.20. W hali przy ulicy Chełmońskiego od 20 minut trwa trening koszykarzy WKK. Pod okiem Piotra Gliniaka ćwiczą młodzi gracze, których średnia wieku nie przekracza 20 lat. Rozgrzewka, dużo rzutów z dowolnych pozycji i gier 1 na 1 - na harówkę nikt narzekać nie może. - O, jest i Adam! - zauważył jeden z koszykarzy.

Do hali wchodzi Adam Wójcik - 8-krotny mistrz Polski, uczestnik 4 turniejów ME, były zawodnik klubów ligi belgijskiej, greckiej, hiszpańskiej i włoskiej. Spóźniony, ale usprawiedliwiony. Po chwili wraca w stroju sportowym. Mimo 40 lat na karku, nadal imponuje sylwetką. Dojrzały - jak na sportowca - wiek zdradzają tylko stabilizatory na stawach skokowych. Siada na ław-ce, zawiązuje sznurowadła.

- Czekałem na ciebie, leszczu! - krzyczy w jego stronę 17-letni młokos Piotr Niedźwiedzki, nieprzeciętny nie tylko ze względu na wzrost (210 cm). To przecież wicemistrz świata w swojej kategorii wiekowej i MVP Meczu Gwiazd koszykarskiego campu dla najzdolniejszych zawodników globu. - Ty, leszczu, lepiej się nie odzywaj - odpowiada ze szczerym uśmiechem na ustach Wójcik, w domyśle zostawiając słowa: "Zaraz dam ci lekcję prawdziwej koszykówki".

Wójcik wita się ze wszystkimi, rozmawia i żartuje. Zero gwiazdorstwa i cwaniactwa. Chwyta piłkę i bierze się za to, co od ćwierćwiecza wychodzi mu najlepiej. W swoim życiu rozegrał ponad tysiąc spotkań, odbył kilka razy więcej treningów, oddał pewnie z milion rzutów i ciągle mu mało.
Trener Gliniak zarządza kolejne ćwiczenia. Koszykarze znów grają 1 na 1. W parze z Wójcikiem nie kto inny, jak Niedźwiedzki. Przewaga fizyczna po stronie Oławy. Doświadczenie i spryt - tu też nie ma wątpliwości. Mimo to, Piotrek nie daje się łatwo nabierać na zwody i "pompki" starszego kolegi. Gdy zaś sam atakuje i zrobi coś nie tak jak powinien, Wójcik od razu koryguje jego zachowanie pod koszem.

Kolejny etap treningu to mecz dwóch drużyn z nastawieniem na rozbicie obrony strefowej. Gliniak, już w towarzystwie pierwszego szkoleniowca Marka Olesiewicza, co pewien czas przerywa grę i wytyka błędy. Nawet Wójcik nie jest nieomylny i po złych zagraniach ze złości puka się w głowę. Oczywiście sam też pozwala sobie na uwagi względem młodszych kolegów - taką przecież ma rolę w WKK. Razem z nim w jednej drużynie Niedźwiedzki - w białej koszulce z wypisanym na niej markerem nazwiskiem Dwighta Howarda. Na koniec zajęć chwila pogadanki z trenerami.
Wywiad z Wójcikiem był umówiony wcześniej. - Panie Adamie, zaczekamy jeszcze na Piotrka Niedźwiedzkiego, żeby wspólnie porozmawiać - mówię. - Młody, chodź! - woła Oława i w mgnieniu oka pojawia się Niedźwiedzki.

- Muszę ochrzanić Piotrka za tę koszulka Howarda. Co to za idol? Powinien przecież nosić moje nazwisko - żartuje Wójcik. Choć z Niedźwiedzkim dzielą go 23 lata różnicy, to w ich relacjach na boisku, jak i poza nim nie ma mowy o jakiejkolwiek barierze. Obaj traktują się bardzo koleżeńsko, żaden się nie wywyższa, wzajemnie sobie dogadują. - Cieszę się, że mam możliwość trenować z kimś takim, jak Adam. Od niego mogę się naprawdę wiele nauczyć - stwierdza ciągle mało wygadany Niedźwiedzki. Fakt, od profesora Wójcika nauczyć się można wiele, ale pewność siebie i otwarcie na media przyjdą dopiero wraz z wiekiem. Oława zaczynał podobnie. Zresztą wspólnych cech mają więcej, zwłaszcza tych koszykarskich. Obaj mają tyle samo wzrostu, obaj u progu kariery nie imponowali warunkami fizycznymi i, co najważniejsze, obaj posiadają piekielny talent. Obaj są też symbolem zmiany pokoleń, jaka następuje we wrocławskiej i polskiej koszykówce. Do głosu zaczyna dochodzić generacja, która wychowała się na sukcesach Śląska i ekspansji NBA na rynek europejski. Niedźwiedzki i Jakub Koelner z WKK, Mateusz Ponitka z AZS Warszawa, Przemysław Karnowski z SMS Cetniewo. Czy pójdą w ślady swoich idoli z dziecięcych lat?
- Na mistrzostwach świata U-17 zagrali świetnie. Piotrek znakomicie spisał się na campie w Barcelonie. Na jego przykładzie można powiedzieć, że wyjazd za granicę za wszelką cenę nie jest konieczny. We Wrocławiu ma stworzone dobre warunki do rozwoju. Tutaj ma też szkołę. Jego kariera rozwija się prawidłowo. Oby tak dalej - mówi Wójcik. A pan Adam na rzeczy się zna. Rola grającego trenera daje mu wiele satysfakcji, ale jak sam mówi, jest zbyt wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, że to będzie pomysł na jego dalsze życie.

Adam Wójcik: Piotrek nie musi wyjeżdżać z kraju. Tutaj ma dobre warunki rozwoju

Co by nie było, to nad dwoma graczami będzie sprawował już zawsze. Mowa o jego 10-letnich synach bliźniakach - Szymonie i Janie. Obaj trenują w WKK, a nie tak dawno wraz z zespołem wygrali turniej w Warszawie. Szymon został nawet wybrany do najlepszej piątki turnieju. - Grają, gdy tylko mają taką możliwość. Na podwórku przed domem wisi kosz. Obaj są tak samo dobrzy. Idą w dobrym kierunku - cieszy się tata.

Kto wie, może kiedyś jego synowie, wspólnie z Niedźwiedzkim i Koelnerem, będą święcić triumfy w dorosłym baskecie. W WKK, a może w Śląsku?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Koszykarska sztafeta pokoleń we Wrocławiu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska