Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Przejechali muzyka, zdjęli tablicę i uciekli

Przemysław Wronecki
Tadeusz Nestorowicz od kilku lat w niedzielę grał hymn Wrocławia z ratuszowej wieży
Tadeusz Nestorowicz od kilku lat w niedzielę grał hymn Wrocławia z ratuszowej wieży Fot. Archiwum prywatne
Wrocławski trębacz jazzowy Tadeusz Nestorowicz od kilku dni leży na oddziale intensywnej terapii w szpitalu im. Marciniaka. We wtorek na ul. Kolejowej potrącił go groźnie samochód.

Nestorowicz w każde niedzielne południe gra hejnał Wrocławia z wieży ratusza. Zasłynął aranżacjami m.in. utworów Louisa Amstronga, a także ludowych melodii, jak "Szła dzieweczka". Do wypadku doszło, gdy wracał z próby swojego zespołu Nestor Band. Szykowali repertuar na święta Bożego Narodzenia.

Dramatyczny w skutkach okazał się powrót do domu trębacza Tadeusza Nestorowicza, lidera zespołu Nestor Band. W ostatni wtorek muzycy przygotowywali nowy program - na przełomie grudnia i stycznia chcieli zaprezentować wrocławianom kolędy w jazzowych aranżacjach.

Kwadrans przed godz. 20 Nestorowicz zaparkował auto w garażu i ruszył do domu piechotą. Szedł ul. Kolejową obok niedokończonego centrum handlowego i parkingu (szkieletora). Do domu brakowało mu jeszcze 500 metrów, gdy znalazł się na pl. Rozjezdnym. Tam doszło do nieszczęścia.

- Wkraczając na jezdnię, rozejrzałem się, było pusto. Brakowało mi może półtora metra do chodnika, gdy zza rogu nagle wyjechał samochód - opowiada nam muzyk.

Miał nadzieję, że auto go ominie, ale stało się inaczej. Poczuł mocne uderzenie. Jego siła była tak duża, że wyrzuciło go do góry. - Ja poleciałem w jedną stronę, a moja trąbka - w drugą - przypomina sobie Nestorowicz.

Gdy znalazł się na ziemi, samochód przejechał go przednim kołem. Wtedy muzyk zaklinował się między podwoziem a nawierzchnią. Auto się zatrzymało. Jednak najgorsze było jeszcze przed nim.
- Nagle poczułem, że samochód gwałtownie rusza i ciągnie mnie za sobą - opowiada trębacz.
Krzyczał, ile miał siły w gardle, by go nie zabijali i zatrzymali się. Jak ustaliła później policja, auto wlokło go 105 metrów.

Kierowca i trójka pasażerów daewoo espero wysiedli. Z samochodu odkręcili tylną tablicę (z przodu zostawili) i zabrali jakieś torby z bagażnika. Po czym uciekli.

Świadkowie wypadku próbowali wyciągnąć muzyka spod samochodu. Najpierw próbowali go wyszarpnąć. Gdy poskarżył się na silny ból, przerwali. Dopiero po lekkim uniesieniu samochodu przez gapiów udało się wydostać Nestorowicza.

Był sponiewierany, ale sięgnął po telefon komórkowy i zadzwonił do żony.
- Mąż powiedział mi tylko, że miał wypadek pod domem, leży pod samochodem i żebym zeszła szybko na dół - wspomina Grażyna Nestorowicz.

Wybiegła z domu, choć miała nadzieję, że źle go zrozumiała przez telefon. To, co zobaczyła na ulicy, przeraziło ją.

Po rozmowie z żoną trębacz poprosił świadków wypadku, by odszukali jego instrument.
- Trąbka była cała. Najpierw ją pocałowałem, a potem położyłem ją sobie pod głowę - ze łzami w oczach wspomina Nestorowicz.

W ciężkim stanie, z roztrzaskaną miednicą, ale przytomny, muzyk trafił do szpitala przy ul. Traugutta. Jego żona zobaczyła go chwilę po wypadku. - To był straszny widok, mąż leżał na ulicy z nienaturalnie ułożonymi nogami - opowiada Grażyna Nestorowicz.

Z Tadeuszem Nestorowiczem rozmawialiśmy na oddziale intensywnej terapii. - To wszystko wyglądało gorzej niż w filmie kryminalnym czy thrillerze. Jak ruszyli ze mną pod autem, to myślałem, że to już koniec - opowiadał trębacz. - Dziękuję tym wszystkim, którzy dzwonili zaniepokojeni moim stanem zdrowia.

Lekarze nie chcą prognozować, jak długo potrwa leczenie i rehabilitacja. Krzysztof Kowalski, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii, zapewnia, że stan pacjenta jest stabilny i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. W tym tygodniu prawdopodobnie zostanie przeniesiony na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej.

Jak ustaliliśmy, policja przesłuchała już świadków. Funkcjonariusze wiedzą, kto kierował samochodem.

Konrada Imielę pobili w czerwcu
Dyrektora wrocławskiego teatru muzycznego Capitol napadnięto 22 czerwca na ul. Kościuszki, w okolicach trzonolinowca.

Późnym wieczorem z jednej z bram wypadła dwójka napastników. Zażądali oni od Konrada Imieli i jego kolegi z teatru portfeli z pieniędzmi, telefonów komórkowych i zegarków. Ci posłusznie wykonali polecenie. Niestety, nie uchroniło ich to przed brutalnym pobiciem. Imiela trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami twarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Przejechali muzyka, zdjęli tablicę i uciekli - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska