Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego dajemy sobie wmówić, że korki to nasza wina?

Arkadiusz Franas
Fot. Paweł Relikowski
Przez cały tydzień słucham narzekań kierowców, którzy wyrywają sobie włosy z głów, tkwiąc po kilkadziesiąt minut w korkach.

A jeśli jadą całymi familiami, co o poranku zdarza się dość często, to czasami nawet dochodzi do przemocy w rodzinie i składaniem pozwów o rozwód, bo z nudów i frustracji, wynikających z nagminnego spóźniania się do pracy, małżonkowie wypominają sobie takie pierdoły, o których normalnie zapominają. Typu: A ta Jolka to po maturze dlaczego tak dziwnie na ciebie patrzyła? Jednak coś was łączyło?

Doświadczeni panowie już doskonale wiedzą, dokąd prowadzi tak rozpoczęta litania oskarżeń o rzeczy, które mogłyby się wydarzyć, choć my nawet myślami nie zgrzeszyliśmy. I myślę, że tylko dlatego, iż nasze życie wewnętrzne jest zdruzgotane z ww. powodów, pewnie wpadamy na dość dziwne powody tłumaczenia, skąd się biorą korki w mieście lub co można z nim zrobić.

Jak kolejny raz słyszę, że ludzie o wszystko obwiniają deszcz, to mnie zalewa, ale krew. Inni znowu proponują, by do pracy jeździć z sąsiadami, bo wtedy będzie mniej aut na ulicach. I pewnie niektórzy chcieliby z sąsiadkami... Kolejni zaś z bezradnością stwierdzają, że jak się żyje w dużym mieście, to trzeba pogodzić się z za zatorami na ulicach. Ciekawe w takim razie, co mają powiedzieć mieszkańcy Nowego Jorku?

Ludzie, dlaczego dajemy sobie wmówić takie banialuki? A zastanawia się ktoś, dlaczego miłościwie panujący nam urzędnicy w ratuszu nie starają się czegoś z tym zrobić? Na jedynej zwołanej w tej sprawie konferencji prasowej wiceprezydent zaproponował, że magistrat poprosi o pomoc o policję, by pokierowała ruchem. Czyli co? Część aut wyprowadzi w kosmos? I tyle.

Natomiast urzędujący od ośmiu lat prezydent Wrocławia w tym samym mniej więcej czasie (piszę mniej więcej, by jego służby prasowe nie przedstawiły mi zapisu z monitoringu, że było to dzień wcześniej czy później), na innej konferencji, prezentuje to, co w życiu tej ponadpółmilionowej metropolii jest najważniejsze, czyli projekt "Miłość we Wrocławiu", i z radością informuje, że za kilka miesięcy ukaże się tom opowiadań "Zakochany Wrocław". OK.

Czy ktoś zauważył, że od kilkudziesięciu lat generalnie nie zmienia się układ komunikacyjny w tym mieście?

Wystarczy porównać stare plany z nowymi. Następny krok to eliminacje do konkursu na Julię Wrocławską, która najczulej wyrazi swe uczucia, stojąc pod oknem ratuszowym, mieszczącym się na pierwszym piętrze od strony pomnika Fredry? W 2-godzinnym korku mogę wymyślić jeszcze kilka następnych odcinków tej love story. Dość!

A co do korków: czy ktoś może zauważył, że od kilkudziesięciu lat generalnie nie zmienia się układ komunikacyjny w mieście? Wystarczy porównać stare plany miasta ze współczesnymi. Owszem, czasami remontuje się nawierzchnię, ale nowych ulic właściwie nie przybywa. W przeciwieństwie do osiedli, które powstają w pobliżu arterii wytyczonych w poprzednich wiekach na zupełnie inne potrzeby. W bólach rodzą się wreszcie trzy obwodnice. Tylko dlaczego musieliśmy na nie czekać, aż pojawi się Euro 2012?

Dlaczego w tym mieście nikt poważnie nie zajmie się konstruowaniem kolei miejskiej? Dość już mam tłumaczeń, że nie można się dogadać z PKP czy innymi spółkami od torów i lokomotyw. W mieście, które buduje olbrzymi stadion, nie mając przyzwoitej drużyny, bo z całym szacunkiem, ale orłom Dutkiewicza, zwanym popularnie Śląskiem Wrocław, przy obecnym zapale i umiejętnościach odnowiona Oporowska powinna wystarczyć na lata, taka inwestycja to pryszcz.

A może, i proszę się nie śmiać, trzeba rozpocząć poważną dyskusję o metrze? Czemu nie. Podobno Niemcy z Breslau rozważali takie plany na początku XX wieku, więc chyba jest coś na rzeczy. Rozważajmy nawet propozycje taksówek napowietrznych, ale zacznijmy się wreszcie tym zajmować i dyskutować. Bo miłość do miasta to fajna sprawa, ale są ludzie, którzy już nie dają rady temu uczuciu i uciekają stąd. Choć ja, wbrew marzeniom niektórych, się stąd nie ruszę i nie spocznę, dopóki ktoś wreszcie tego problemu nie rozwiąże. I już.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego dajemy sobie wmówić, że korki to nasza wina? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska