18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Nasza Mistrzyni (Zdjęcia)

Mariusz Junik
Ma piękne imię, 26 lat, 170 cm wzrostu i waży 53 kg. Jest ambitna i wykształcona. Do tego jest mistrzynią świata. O pochodzącej z Jeleniej Góry Mai Włoszczowskiej, która jest dziś na ustach całej Polski, pisze Mariusz Junik

Kiedy w ubiegłym tygodniu przyleciała z Kanady na warszawskie Okęcie, to ledwo zeszła ze schodów samolotu. Mimo że od morderczego wyścigu, w którym zdobyła mistrzostwo świata, minęły wówczas trzy dni, to wciąż bolały ją nogi. Najszybsze nogi na świecie.

- To nieistotne. Nogi mogą mnie boleć jeszcze bardzo długo. Najważniejsze, że mam upragnioną tęczową koszulkę. Spełniło się moje największe marzenie w życiu - powiedziała Maja Włoszczowska zaraz po wylądowaniu w Polsce. Czekali na nią najbardziej zagorzali kibice kolarstwa górskiego.
Czekała na nią również jej mama, Ewa, bez której Maja dziś nie byłaby naszym skarbem narodowym. To mama, sama jeżdżąc na rowerze, zaszczepiła w niej bakcyla do dwóch kółek.

- Pierwszy raz pojechałyśmy razem, kiedy Maja miała kilka lat. Bała się wsiąść na rower. Później jeździła już coraz lepiej i więcej. To harda i dzielna dziewczyna - wspomina Ewa Włoszczowska, która dziś z synem Michałem prowadzi w Jeleniej Górze firmę Quest i szyje stroje dla sportowców z całej Europy. Maja również jeździ w strojach szytych w rodzinnej firmie.

- Na pierwszy wyścig rowerowy zabrałam córkę do Karpa-cza. Miała wtedy 13 lat i była druga w swojej kategorii wiekowej. Rok później te same zawody wygrała - wspomina mama naszej mistrzyni.
To wtedy Majkę zauważył trener klubu Śnieżka Karpacz. Po kilku dniach młoda dziewczyna zaczęła treningi, które po 12 latach, w minioną sobotę, zaprowadziły ją na szczyt sportowego Olimpu. W Kanadzie spełnił się sen i Maja włożyła koszulkę mistrzyni świata.

Nigdy nie narzeka
- Maja to uparta kobieta. Ale dobry sportowiec musi taki być. Jeśli obierze sobie jakiś cel, uparcie prze do jego realizacji. Myślę, że każdy trener na świecie chciałby mieć taką zawodniczkę - przekonuje Andrzej Piątek, trener Majki od 10 lat.

Jak sama mówi, bez niego nie byłoby tych wszystkich sukcesów. To właśnie z nim chciała współpracować, więc nie wyjechała za granicę, kiedy rozwiązała się grupa Halls, w której wcześniej jeździła. Razem z Piątkiem pod koniec 2008 roku zaproponowali Dariuszowi Miłkowi, właścicielowi firmy CCC z Polkowic i jednemu z najbogatszych Polaków, utworzenie zawodowej drużyny MTB.

Miłek jest wielkim fanem kolarstwa, które sam niegdyś uprawiał, więc długo się nie wahał. Do drużyny CCC Polkowice trafiły najlepsze polskie zawodniczki i najlepsza ekipa. Za zawodniczkami przeszli też sponsorzy sprzętu najwyższej klasy. Nic, tylko trenować i zdobywać medale. A tych Maja ma już 17 z samych mistrzostw Europy i świata.

Ale ich zdobycie nigdy nie przyszło bez walki i cierpienia na trasie. Bo Maja potrafi wiele znieść. Pokazała to w ubiegłym roku, kiedy przeżywała ciężkie chwile po upadku na treningu przed mistrzostwami świata w Australii. Leżąc w tamtejszym szpitalu z opuchniętą twarzą i obrażeniami, po których niejeden facet zrezygnowałby z uprawiania sportu, zacisnęła pięści, otarła łzy bezsilności i postanowiła, że za rok będzie najlepsza na świecie. W ubiegłą sobotę pokazała wszystkim niedowiarkom, że tęczowa koszulka należała się jej już wtedy, w Australii...
Dżinsy i pastelowe bluzki
Przy całej swojej sportowej zawziętości to bardzo wrażliwa dziewczyna. Maja została ambasadorką Europejskich Letnich Igrzysk Olimpiad Specjalnych, które jutro rozpoczną się w Warszawie.
- Moja rola ambasadora polega na promowaniu Igrzysk, zachęcaniu do kibicowania sportowcom startującym na stadionach oraz podnoszeniu świadomości naszego społeczeństwa na temat niepełnosprawności intelektualnej - mówi Majka.

Stała się rozpoznawalna i bardzo popularna w całej Polsce po zdobyciu w 2008 roku srebrnego medalu na olimpiadzie w Pekinie. Wywiady, zaproszenia. Dużo się dzieje.

- Dostaję sporo mejli od dziewczyn, które radzą się mnie w życiowych sprawach. Mnie z kolei trudno odnaleźć się w roli idolki, która może doradzić, jak postępować - przyznaje Majka i dodaje, że jest normalną dziewczyną, która lubi chodzić w dżinsach i kobiecych bluzkach w pastelowych kolorach.

O życiu prywatnym Maja za wiele nie mówi, bo i jest ono dość mocno ograniczone. Przez sport. Praktycznie cały wolny czas spędza na rowerze. Nie ma kiedy wyrwać się ze znajomymi do teatru czy na miasto.

- Z braku czasu trudno też o stworzenie poważnego związku damsko-męskiego. Zakładam jednak, że jak spotkam swoją drugą połowę, to na pewno i czas się znajdzie - uśmiecha się.

Maja twarzą Jeleniej Góry
Od 2009 roku jest także "twarzą" Jeleniej Góry. Promuje miasto jako świetne miejsce do życia i jazdy na rowerze.

- Zadanie trudne nie jest, bo Jelenia Góra to idealne miejsce do uprawiania kolarstwa górskiego. Śmiem nawet twierdzić, że najlepsze w Polsce - dodaje Maja, która zawsze z wielką radością wraca w swoje rodzinne strony. Ale powodów do takiej radości nie ma zbyt wielu, bowiem 300 dni w roku spędza poza domem: na zgrupowaniach, obozach treningowych i wyścigach. Z bliskimi kontaktuje się wówczas przeważnie za pomocą komputera (skype, Gadu-Gadu, e-mail).

Dzięki wyjazdom poznała już kawał świata. Jeździła na rowerze prawie na wszystkich kontynentach. Pamiątki z podróży stoją w różnych miejscach jej jeleniogórskiego mieszkania na poddaszu w jednej z kamienic. W tej samej kamienicy mieszkają jej mama i brat Michał.

Maja jest skrupulatna i dokładnie planuje swoje zajęcia. Dzięki temu zawsze zdąży na czas. W końcu skończyła z wyróżnieniem matematykę stosowaną na Politechnice Wrocławskiej. Udawało jej się z powodzeniem łączyć naukę z treningami i startami w ważnych wyścigach. Nie zawiodła ani tu, ani tu.

Uwielbiam się zmęczyć
Chyba żadna kobieta w Polsce nie jeździ na rowerze tak dużo jak Maja. Dziewczyna trenuje przez cały rok w barwach klubu CCC Polkowice. Przerwę na odpoczynek fizyczny i psychiczny ma tylko w listopadzie.

- Może dziwnie to zabrzmi, ale uwielbiam być zmęczona jazdą na rowerze. Uwielbiam wysiłek i treningi. I zawsze tęsknię za wyścigami, za mistrzostwami. Wyjazdu do Kanady wprost nie mogłam się doczekać - zdradza Majka i dodaje, że sport jest dla niej sposobem na rozładowanie stresu. Dwie godziny na rowerze albo na nartach biegowych oczyszczają jej umysł. Codziennie po przebudzeniu bada swoje tętno, które powinno się utrzymywać na tym samym poziomie. Później waży się, je śniadanie i jedzie na trening. Wraca, zje obiad, odpocznie nieco i znowu na trening, który czasem zastępuje ćwiczeniami rozluźniającymi i masażem. Później kolacja (lekka, bo jest na ścisłej diecie i korzysta z porad dietetyka) i spać.

- Na większy kawałek ciasta mogę sobie pozwolić na święta albo urodziny. A potem i tak mam wyrzuty sumienia - przyznaje.

Powiesiła już w domu medal mistrzyni świata obok srebrnego medalu olimpijskiego. I ruszyła na trasę. W miniony weekend wzięła udział w wyścigu Grand Prix Czesława Langa w Białymstoku. Wygrała. A teraz powoli pakuje walizki i leci na zasłużone wakacje do Indii.

- Mama zawsze mi powtarzała, że muszę kiedyś pojechać do Indii. W planach mamy zwiedzanie kraju i trekking po Himalajach - zdradza.

Co teraz?
- Do zdobycia zostało mi już tylko złoto igrzysk olimpijskich. Więc od grudnia znowu zaczynam solidne treningi - uśmiecha się Maja, której drugie imię jest równie ładne. Martyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska